Dzisiejszy cały dzień Juanita spędziła poza swoją kryjówką. W zasadzie większość czasu spędzała wylegując się na mchu... I co ciekawe, że nawet kiedy jej wymieniałem wodę to tylko spojrzała na moje ręce, powąchała ale nawet nie zdradzała choćby nikłej chęci ukrycia sie w domku... Najbliżej swojej kryjówki była tylko wtedy kiedy na niej sobie leżała. Z dachu domku ma wygodny punkt obserwacyjny, z którego kontrolowała rozwój sytuacji na zewnątrz. To zachowanie oczywiście tłumaczę sobie chęcią spożycia małego co nieco. I oczywiście nie omieszkałem zaspokoić jej zachcianki. Tak jak ostatnio podarowałem jej rozmrożoną dorosłą mysz. Mój Lampropeltis mexicana mexicana był bardzo zadowolony z tego powodu. Rozprawiła się ze swoją kolacją w ciągu dwudziestu minut. Potem leżała jeszcze pół godziny układając sobie w żołądku to co wsunęła... Po odpoczynku Juanita skierowała się... Co mnie zaskoczyło...
Niedziela, sierpnia 23. 2009
NIEPOKÓJ PO KARMIENIU
...To to, że zamiast jak zwykle pójść do swojej kryjówki, Juanita weszła sobie pod mokry mech... Hmmm... Wczoraj i dzisiaj zauważyłem, że jej skóra ma trochę ciemniejszy kolor ale jakoś mi się wydaje, że jeszcze nie czas na przygotowania do wylinki... W sumie jeśli chce sobie spać we mchu i faktycznie ma zamiar za jakiś czas zrzucić starą skórę no nie ma sprawy... Ja to zrozumiem... Ale coś innego mnie zaniepokoiło...
Kiedy w nocy zaglądnąłem do terrarium Juanita znowu nie siedziała ani pod mchem ani w żadnym domku... Po prostu leżała na środku "Wężowego Zakątka"... Jednak po chwili ruszyła przed siebie i skierowała swoje kroki w kierunku domku wylinkowego... Wsunęła się ale po chwili z drugiej strony wyszła... Pomyślałem, że jej coś nie odpowiada... Juanita tymczasem znowu poszła się położyć na zewnątrz, a korzystając z okazji przygotowałem jej mokrą kryjówkę... Spryskałem pościel z trocin kokosowych, zrobiłem trochę więcej miejsca poprzez rozsunięcie kamyków. Ponownie rozłożyłem trociny tak by sę utworzyła mała miska... Ale Juanita dalej leżała na środku... Wyszedłem z pokoju na jakiś czas...
Kiedy wróciłem Juanita już spokojnie siedziała w wylinkowym domku... Zdaje mi się, że może trochę za wcześnie ale jeśli ona uważa, że należy jej się trochę wilgoci to nie będę się kłócił... Jedno co mogę zrobić to zadbać by jej niczego nie brakowało a dokładniej wilgoci... No i trzeba kontrolować stan jej ciała i ducha tak by zdrowa rosła i kłopotu sobie i mi nie sprawiała...
Pozdrawiam gorąco i powodzenia