Kiedy przedostatnio karmiłem mojego meksykanina zauważyłem,że po jednej porcji jakiś był niespokojny... dalej szukał pożywienia w swej Kamiennej Misie... Węszył tu... Węszył tam... Wyraźnie widać było, że jedna porcja dla "potężnego" trzydziesto-pięcio centymetrowego ciała nie wystarcza.... Pomyślałem sobie, a jak by tak przy natępnym karmieniu dać mu podwójną porcję?
Minęło pięć dni... co miało być strawione zostało strawione, a co wchłonięte to wchłonięte no i oczywiście co zwrócone "Naturze" to zwrócone (maleńki czarno-brązowy groszek). Nadszedł wieczór i upragniona kolacja (to był wtorek). Rozmroziłem dwie porcje "rosołowe", podgrzałem... podałem pierwszą...
Jak zwykle namawiać nie trzeba było... Minuta może dwie i cała porcja zniknęła... I widzę szuka... Podałem więc drugą porcję odpowiednio podgrzaną... Spojrzał na nią... "powęszył" i... Nietrudno się domyślić nie przepuścił okazji... Ale co ja widzę? Dalej węszy... I już wczoraj (czwartek) wyszedł na pierwszy spacer po posiłku, a dzisiaj węszy... szuka... i woła o kolejną kolację...
Chyba jutro będzie trzeba podać trzy porcje bo głodomór jakiś z meksykanina...
A przy okazji...
Przyglądając się dokładniej... Przeglądając publikacje... Porównując... Dochodzę do wniosku, że Jose to nie meksykanin tylko MEKSYKANKA (?)... Tak więc imię jej nadaję:
JUANITA (czyt. Huanita)...