Jak wiadomo każdemu... Niby takie małe, prawie niewidoczne, a jakże uciążliwe i denerwujące. O czym mowa? O drzazdze!!! Właśnie taka niepozorna i maleńka bo mierząca zaledwie 0,8mm ale jak bardzo mnie denerwuje... I przypuszczam, że Juanitę też... Chociaż na szczęście nie zauważyłem by specjalnie jej przeszkadzała ale... Wszystko co obce na ciele jest nie pożądane... Zauważyłem ową nieszczęsną drzazgę parę dni temu i na początku myślałem, że się tylko przykleiła do wilgotnej skóry Juanity... Dlaczego wilgotnej? Bo właśnie na dniach ma przejść wylinkę przez co skóra jest po pierwsze lekko wilgotnawa, a po drugie znacznie bardziej podatna na urazy... Co prawda właściwie nie skóra tylko zewnętrzny oskórek, który teraz przypomina namoczoną irchę w dotyku... No i właśnie w takim ważnym okresie dla mojego węża się taki "wypadek" wydarzył... Cóż z tym mam uczynić... Mam dwa wyjścia...
Niedziela, października 11. 2009
DRZAZGA...
Jednego już próbowałem... I to dzisiaj... Tyle mnie to kosztowało jakbym jakiś egzamin zdawał... Ale niestety nie udało się przeklętej drzazgi usunąć... Wyciągnąłem Juanitę z terrarium... Uspokoiłem... Złapałem mocno za głowę... Oczywiście nie przesadzając... Na szczęście Juanita nie próbowała się wyrywać... Dosyć spokojnie dała sobie zbliżyć pincetę do pyszczka... bo właśnie nad nosem się sprawczyni problemu wbiła... Próbowałem złapać ten prawie niewidoczny kawałek drewna i co? I pstro... Za każdym razem sie wyślizgiwał z pincety... Po paru próbach mojej wężycy się taka zabawa znudziła, a drzazga jak była tak była... No i co mogłem więcej zrobić? Spróbowałem ją jeszcze raz pomęczyć ale dalej skutek był mizerny... A napociłem się przy tym niemiłosiernie... Najcieplej pod latarnią... to znaczy lampą... Ale do rzeczy po drugiej próbie Juanita już na prawdę miała ochotę tylko się wtulić pod pachę i tam siedzieć... Taki mały azyl bezpieczeństwa... Jak jest zaniepokojona to mi wkłada głowę pod pachę i już jest bezpieczna... Znowu mi w takim wypadku się przypomina zachowanie małych dzieci... Zakryję oczy i nikt mnie nie zobaczy... Ale odbiegam od tematu... Wracamy do osławionej drzazgi i problemu... Przyjrzałem się dokładnie jak wygląda miejsce wbicia i nie zauważyłem na razie żadnych niepokojących objawów... Wygląda tak jakby się nie przebiła za głęboko... A i przy manipulowaniu samą drzazgą nie zauważyłem żeby Juanita jakoś cierpiała... Mam nieodparte wrażenie, że ona nawet nie wie, że ja borykam się z takim problemem... Podjąłem więc decyzję... Na razie poczekam do wylinki może drzazga wyjdzie razem ze starym oskórkiem i będzie spokój... No chyba, że zostanie to będę się dalej martwił... I próbował ze wszystkich sił ją usunąć... W ostateczności można też podjechać do lecznicy dla zwierząt... No ale jak na razie to pozostaje mi tylko czekać (ileż to razy już na różne rzeczy czekałem? Ale się doczekałem...) i obserwować... no i mieć nadzieję, że drzazga nie przeszkodzi w zrzucaniu wylinki... Bo kto wie... może być tak, że taka wstrętna drzazga przerwie wylinkę w złym miejscu i Juanita nie będzie mogła jej bez przeszkód ściągnąć...