Zamówiłem rano dzisiaj jedzonko dla Juanity. Jakoś tak przez telefon rozmawialiśmy i się nie dogadaliśmy. Moim zamierzeniem było kupno pięciu szczurzych osesków takich mniej więcej wielkości małej dorosłej myszy... Kiedy przyszedłem wieczorem do sklepu okazało się, że pan mnie źle zrozumiał i sprowadził tylko oseski i biegusy masto-myszy. Faktycznie przypominając sobie rozmowę telefoniczna nie padło ani razu wtedy słowo szczur... No fakt moja wina. Ale myślałem, że to jest tak oczywiste, że chcę nabyć szczurki, że nawet o tym nie wspomniałem... Trudno... Kupiłem więc jednego biegusa masto oraz cztery starsze już oseski... Znając mojego Lancetogłowa meksykańskiego, a bardziej jego apetyt i tendencje do grymaszenia założyłem, że będzie to jednak nie do końca wymarzona kolacja. A jednak sie myliłem...
Środa, listopada 25. 2009
MASTO-MYSZY MAŁE NIEPOROZUMIENIE...
...ze względów strategicznych dałem Juanicie najpierw masto biegusa... Tak na wszelki wypadek jakby stwierdziła, że tylko tyle zje... No bo jeśli by zjadła tylko jedną porcję to niech ona będzie w miarę duża... Cóż Juanita uczyniła z podanym pokarmem? Rzuciła się jak szalona... Sam nie wierzyłem swoim oczom... Przecież to mysz, a ona zwykle stroniła od tych małych paskudztw... No ale jej nie będę wypominał, że zwykle myszy jej nie smakują... A nuż się zatnie i przestanie jeść... Jak je to niech je... Zjadła biegusa w zaskakującym tempie... Nie mogłem akurat patrzeć jak go wcina... Bo zawsze patrzę po to by w razie jakichś problemów pomóc... Dokładniej jeżeli by coś oprócz karmówki wciągała... Jakiś liść czy coś niezbyt jadalnego dla węży... No ale tym razem nie patrzyłem dosłownie przez chwilę... Szukam biegusa i nie mogę w terrarium znaleźć... Szukam czy gdzieś go nie wsunęła pod mech czy gdzie ale oczom swym nie wierzę pierwsza porcja już się przesuwa w stronę żołądka... Zaskoczenie co do tempa było wielkie... Podałem jej jako następne oseski... W sumie nie są to już takie całkiem oseski bo owłosione i to zdrowo... Oczywiście kolejnego wciągnęła jak przez słomkę... Przy podawaniu drugiego mały problem... bo Juanita tak się rzuciła na ofiarę, że mało nie wypadła z terrarium... Musiałem przez cały czas połykania trzymać ją bo wystawała za wyjście ze swojej posesji... Kiedy się z tym uporała zaraz wróciła w stronę moich dłoni... No bo ja chciałem wcisnąć na powrót do terrarium... A Juanita jeszcze rozochocona dalej szukała jedzenia... Ale tak nerwowa, że zacząłem się obawiać czy nie przypuści szturmu na moje palce. Na szczęście się w porę opamiętała i po powąchaniu zauważyła, że to nie jest do jedzenia... Wepchnąłem ją z powrotem... Poszedłem po kolejne porcje... Podałem...
Ostatnią to tak zręcznie mi z samej pincety wyrwała i to jeszcze kiedy nie byłem na to gotów... Zjadła... I się uspokoiła... Jak widać na zdjęciu najpierw się wyciągnęła i poleżała tak z dziesięć minut by znowu kolejne poleżeć zwinięta w kłębek... Po czym udała się na rozwidlenie konara gdzie ostatnimi czasy poleguje dosyć często bo z tamtąd jest ładny widok...
Biegusy to taki okres pomiędzy oseskowatością a dorosłością. Niby już widzą i chodzą samodzielnie ale jeszcze nie są tak wielkie jak dorosłe...