Wczoraj po południu Juanita zaskoczyła mnie... Całymi dniami siedziała w domku przygotowując się do zrzucenia wylinki i nie opuszczała jej w zasadzie wcale... No tak na prawdę to opuszczała... Wylegiwała się pod lampą grzewczą czy siedziała w mchu... Właściwie jej aktywność ograniczała się jedynie do przemykania od stanowiska do stanowiska... Ale wczoraj tak gdzieś pod wieczór zaczęła sobie pomykać bardziej aktywnie... Zastanawiałem się czy przypadkiem nie ma zamiaru zacząć zrzucać wylinkę... Obserwowałem co tam u niej słychać... Bo kursowała jak mały autobus... Gdy nagle zatrzymała się na chwilę... pomyślała i... Zrobiła rekordowo dużą kupę... Naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, że moja kruszynka może coś takiego z siebie wydalić... Na szczęście wypróżniła się na kamień, dzięki czemu wystarczył go wyciągnąć i nie trzeba było specjalnie sprzątać w terrarium... Ale to jeszcze nie wszystko bo ostatnie dwa dni to cały ciąg wydarzeń...
Kiedy jej posprzątałem. Wymieniłem wodę...
Środa, stycznia 6. 2010
WSZYSTKO WEDŁUG PLANU...
Juanita zaczęła pić jak smok wawelski... Chyba całą minutę była przyklejona do tafli wody i wciągała zbawienny płyn... Zastanawiałem się czemu taka spragniona... Chociaż faktycznie przez ostatnie dni raczej nie widziałem jej jak się pochyla nad poidłem więc to jedna z przyczyn... A druga? Sprawa sie wyjaśniła w nocy... Kiedy zauważyłem, że późną nocą moja wężyca coś tam gmera po terrarium podszedłem zobaczyć co słychać... A tu patrzę wylinka jak malowana leży na dnie terrarium i czeka aż ją wyciągnę, wysuszę i dołączę do kolekcji jako dziesiątą, a właściwie dwunastą ale dwie wylinki, które Juanita zrzuciła zostały przekazane w celach naukowych... Jedną moja córka zaniosła do szkoły, a drugą ja wysłałem do Bielska jako pomoc naukowa w pracy badawczej...
Jako, że wczoraj już było późno już nie nakarmiłem Juanity zaraz po wylince... Musiała biedaczka czekać aż do dzisiaj do wieczora... Ale najpierw przed karmieniem była na spacerze, kiedy to mój Lancetogłów meksykański zainteresował się pudełeczkiem co uwieczniłem na zdjęciach... Potem kiedy już się karmówka rozmroziła. Wpuściłem Juanitę do Wężowego zakątka gdzie poczęstowałem ją dużym szczurzym oseskiem... Zjadła bez ociągania się... Kiedy już sobie po jedzeniu odpoczęła podałem jej mniejszego ale tylko go raz powąchała i poszła spać... Widocznie taki jeden jej w zupełności wystarczy... Jak będzie głodna to na pewno da znać i oczywiście dostanie...