Dzisiaj wreszcie poważyłem się spróbować nakarmić Juanitę po przeprowadzce. Pomimo upłynięcia już trzech dni od kiedy mój Lancetogłów meksykański mieszka w nowym terrarium miałem niejakie obawy, że na kolację zareaguje negatywnie. Przyglądając się Juanicie przez ostatnie dni jak się oswajała z nowym miejscem zauważyłem, że nie jest jeszcze całkowicie wyluzowana. Zdarza się jej jeszcze dosyć nerwowo reagować na otoczenie... Chociaż już coraz częściej pojawiała się poza kryjówkami to jednak cały czas była gotowa się w razie czego wycofać. Niby wyszła mi nawet na ręce ale widać dokładnie było, że nie jest jeszcze zbyt spokojna... No ale pomyślałem, że już czas coś dać mojej wężycy przekąsić bo w zasadzie to już zapomniałem kiedy wcześniej jadła... Więc rozmroziłem dwa spore oseski szczurze...
... i przystąpiłem do karmienia... Fakt pierwszego oseska zaatakowała bez większego zastanowienia ale... Po złapaniu zamiast przystąpić do konsumpcji, Juanita zaczęła się rozglądać wokoło nerwowo dusząc swą kolację ( i tak już nieżywą)... Musiałem w chwilach jej nieuwagi trochę potrącać oseskiem żeby raczej się nim zajęła niż tym co w pokoju się dzieje... Na szczęście po jakichś dwóch czy trzech minutach namierzyła zadek swojego posiłku i zaczęła go wciągać... Ale dalej było widać, że pomimo wsuwania jedzonka dalej jakby się rozglądała po otoczeniu jakby szukała ewentualnego niebezpieczeństwa... Wreszcie zjadła i porządnie połknęła... Odetchnąłem z ulgą... Tym bardziej, że mój Lancetogłów zaczął się dopominać o jeszcze... Nie dałem jej czekać... Drugą porcję już zjadła bardziej bezstresowo... Na szczęście... No i... Zauważyłem, że gdybym miał jeszcze jednego oseska to chyba by nie pogardziła... Ale nie miałem... Po upewnieniu się, że już nic nie mam dla niej Juanita poszła spokojniutko spać do domku... Hmmm... Ciekawe jest to, że poszła tam gdzie jest najzimniej... Ale może tak ma być... Z doświadczenia i tak wiem, że potem się przeniesie na konar albo w kupę mchu gdzie jest cieplej... Taka to już moja Juanita... Mój Lancetogłów meksykański... Najpiękniejszy i najmilszy wąż jakiego znam...