Spryskałem Juanicie terrarium po to by ją pobudzić do zrobienia kupki. No i właściwie zamierzenie się troszkę udało ale nie za dokładnie. Jakby na złość Juanita pomimo tego, że zwykle wydala w jednym miejscu to tym razem zrobiła mały wyjątek. Tak żeby sobie regułę potwierdzić... Nie wiem co jej strzeliło do ślicznej głowy by tym razem zapaskudzić dach swojego domku. I to jeszcze jak! Takiej kupy węża dawno nie widziałem... Po prostu domek najpierw do mycia, a potem do wyparzania... A Juanita jakby nigdy nic się najpierw na mnie patrzyła by potem z rozpędu wskoczyć na moje ramiona. Tak się rozochociła, że z rozpędu owinęła mi się wokół szyi. Śmieszne uczucie bo w tym czasie gmerała mi we włosach. Nie wiem czego tam szukała bo z tego co wiem to myszy tam żadnych nie mam... Za rzadko... W sumie po niby duszeniu swego pana Juanita próbowała wejść mi na głowę ale cały czas zjeżdżała... Więc dała sobie spokój i zeszła z powrotem na ręce... Pochodziła jeszcze z piętnaście minut... Pomyślałem że już czas na powrót do terrarium... Mój wąż tak nie uważał. Cały czas w ostatniej chwili przed terrarium skręcała i wracała do mnie... Wreszcie udało mi się ją odpowiednio pokierować... Weszła i teraz sobie siedzi obserwując mnie ukradkiem
Wtorek, maja 11. 2010
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI BAWI SIĘ W DUSICIELA
Komentarze
Wyświetl komentarze jako
(Płasko | Wątki)
Dodaj komentarz