Zaskoczony? Jak najbardziej! Dzisiaj (niedziela!) poszedłem do sklepu zoologicznego Animals Live żeby kupić mojemu Lampropeltisowi mexicana mexicana mrożone oseski. Wiem, że Juanita nie chce mrożonych ale pomyślałem, że póki co zanim jutro kupię żywe to może dziś spróbuję podać jej mrożone. Kto wie może by się chwyciła... Do czasu głodówki mój miły Lancetogłów meksykański nie miał specjalnych obiekcji co do takiej formy obiadów. No więc (nie zaczyna się tak podobno zdań ale trudno) wszedłem do sklepu i tak tylko zapytałem (nie wierząc w pozytywną odpowiedź)
- "Czy są może żywe oseski?",
a pan sprzedawca nawet nie kończąc odpowiadać podał mi pojemnik z oseskami... Żebym sobie sam wybrał jakie chcę... Fakt były dosyć duże ale udało mi się wybrać te najmniejsze...
W domu po podaniu Juanicie i tak się okazało, że najmniejsze to nie znaczy odpowiednio małe... Mój Meksykański wąż królewski stwierdził/ła, że tylko jeden jej odpowiada rozmiarem, a i tak jak dla niej to był duży. Próbowała się zabrać za innego (troszkę większego) ale po chwili namysłu stwierdziła, że to nie dla niej... Trudno trzeba się cieszyć tym co "zsyła los" i "daje Życie", a i tak głodna chodzić nie będzie...
Na razie po kolacji moja Meksykanka "poszła" (nie wiem jak nazwać sposób poruszania się węża... pełzanie do mnie nie przemawia) na konar i sobie na nim odpoczywa obserwując co się wokół dzieje... I tak niebawem pójdzie spać do domku... Taka mała tradycja...
Niedziela, kwietnia 5. 2009
ZASKOCZONY?
DZIEŃ JAK CODZIEŃ...
No i stało się... Kolejny (tym razem już ostatni) kot, a mianowicie Titka, córka Ciki stwierdziła piątkowego poranka, że i ona nie może pozostać bierna wobec powstania "Wężowego Zakątka". Jak widać na zdjęciu mimo tego, że terrarium jest przygotowywane dla Lampropeltis mexicana mexicana to i dla Felis silvestris catus też może być źródłem radości czy ośrodkiem terapeutycznym leczącym nerwicę na tle Shih-Tzu, który prześladuje wszystkie nasze koty. I nie ma się co dziwić przecież ten pies ma niespożytą energię i tysiąc myśli na sekundę z czego dziewięćset dziewięćdziesiąt osiem to "Pogonić Kota", a dwie pozostałe to "Jeść" i "Spać".
Ale nie o kotach tu mam pisać chociaż w zasadzie nie wiele mam do napisania. Jedyne nowości to takie, że Juanita zaczyna powolutku przybierać na wadze i się zaokrąglać. Co bardzo mnie cieszy... Ale z drugiej strony "wąż najedzony to wąż nieruchomy" co mój Meksykański wąż królewski dokładnie uskutecznia. Jedyny wysiłek jakiego się podejmuje to przejście pomiędzy strefami temperaturowymi w swoim królestwie no i ewentualne wydalanie. Co prawda wypróżnianie się mojej Juanity urozmaica jej czas wolny i angażuje mnie w roli sprzątacza. Ale ja się nie skarżę bo to sama przyjemność... To znaczy nie sprzątanie tylko obcowanie z Juanitą bo w trakcie sprzątania nigdy się nie mogę oprzeć przed braniem jej na ręce tak by wiedziała kto się nią zajmuje...