Po długiej (przynajmniej dla mnie) mojej nieobecności w domu wczoraj wreszcie mogłem się przywitać z moim Lancetogłowem meksykańskim. Przez cały czas kiedy chodziłem po górach... kiedy przemierzałem szlaki naszego pięknego, polskiego Beskidu... zdobywałem szczyty... schodziłem w doliny... Przez ten cały czas zastanawiałem się co porabia moja Juanita. Czy mój Lampropeltis mexicana mexicana przypadkiem nie jest głodny... Czy mój przeuroczy wąż przypadkiem nie marznie... Czy po prostu moja domowa pani herpetolog się zajmuje Juanitą tak jak należy. Kiedy dzwoniłem do domu z wielkim apetytem pochłaniałem każdą relację z zachowania mojego Meksykańskiego węża królewskiego... To, że była karmiona (Juanita oczywiście) to nie ulegało wątpliwości... Że była wyprowadzana na spacer to też... Co prawda moja żona zauważyła że nasza mała wężyca ma coraz to większy apetyt... Po wtorkowym karmieniu już wczoraj, czyli w dzień mojego powrotu wyszła w poszukiwaniu strawy... I tu właśnie ciekawa sprawa...
Ciąg dalszy "POWITANIE PO URLOPIE" »Piątek, lipca 17. 2009
POWITANIE PO URLOPIE
Zamieścił mkey
w Filmy z wężem, Karmienie węża, Lampropeltis mexicana mexicana
o
23:21
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
(Strona 1 z 1, łącznie 1 wpisów)