Tym razem Juanita wcale mnie nie zaskoczyła tym, że po ostatniej obfitej kolacji nie miała zamiaru spacerować... Przecież ostatnio zjadła pierwszą w swoim życiu dorosłą mysz... Po pierwsze samo jedzenie dla mojego Lancetogłowa meksykańskiego nie lada wyzwaniem, a po drugie ilość dostarczonych organizmowi substancji odżywczych spowodowała u mojego węża łatwe do przewidzenia efekty. Hmmm... Jakie się ktoś zapyta? No wiadomo znaczny przyrost ciała co przy okazji dało dobry powód do zrzucania wylinki... No i właśnie Juanita powolutku przygotowuje się do wylinki... Czyli po prostu sypia w wilgotnym domku i się nie rusza bez specjalnych powodów... Jedyne powody do wychylenia się poza kryjówkę to tylko wydalenie pozostałości po posiłku... Naprawdę nie spodziewałem się, że może być tego aż tak wiele... I to jeszcze trzy razy sobie pozwoliła nabrudzić w terrarium i to jeszcze w nietypowych miejscach bo akurat się jej to przydarzyło na skalnej półce. Nie za bardzo mi się to uśmiechało bo tam się bardzo ale to bardzo źle sprząta. Ale kiedy trzeba sprzątać to nie można marudzić tylko zacisnąć zęby i nos i brać się do roboty... Mój Lampropeltis mexicana mexicana musi mieć w ogródku czysto...
Piątek, lipca 31. 2009
KIEDY WĘZE DOBRZE JEDZĄ... ROSNĄ I LINIEJĄ...
Sobota, lipca 25. 2009
LANCETOGŁOW MEKSYKAŃSKI - KARMIENIE DOROSŁĄ MYSZĄ
Ostatnie dwa karmienia Juanity utwierdziły mnie w przekonaniu, że dwa oseski szczurze dla niej to jednak już za mało jak na tak "dużego" węża. Po owych kolacjach mój Lampropeltis mexicana mexicana bardzo szybko opuszczał kryjówkę by wybierać się na spacerek... Już w niespełna dwadzieścia cztery godziny od spożycia posiłku Juanita biegała po całym terrarium prezentując nam swoje wdzięki. Bo ostatnim czasem, a dokładniej od mojego powrotu z urlopu moja wężyca stwierdziła, ze już nie jest osobnikiem skrytym, wychodzącym na spacery tylko w nocy... Przez ostatnie prawie dwa tygodnie można było ją spotkać jak się wyleguje na samym środku terrarium. Od czasu do czasu wylegiwała się na kryjówce czy półce skalnej... No... taki prawdziwy wąż ozdobny...
Ale wracając do tematu... Jak już pisałem dwa oseski szczurze to za mało więc się za radą "pana od węży" ze sklepu Zoomix w Centrum Handlowym Dąbrówka w Katowicach zaopatrzyłem się dzisiaj już w dorosłe, całkiem pokryte futrem i ogromne (jak na Juanitę) myszy. Oczywiście myszy były zamówione mrożone... Po porządkach w terrarium i spacerku Juanity rozpocząłem rozmrażanie kolacji... I to troszkę inną metodą niż dotychczas...
Wtorek, lipca 21. 2009
JUANITA - WZROK U WĘŻA?
Przy wczorajszym karmieniu Juanity sprawdzałem jak się maja opowieści o wzroku węża... Od paru dni zastanawiałem się nad zmysłami węży... Jak już wcześniej pisałem jest juz udowodnione przez badaczy węży, że pozorna głuchota u tych przedstawicieli gadów to tylko mit... To, że nie posiadają zewnętrznego aparatu słuchowego oraz błony bębenkowej to nie oznacza ich głuchoty. Wręcz przeciwnie do wyłapywania dźwięków z otoczenia używają swojej żuchwy, a dokładniej rozpiętej skóry pomiędzy oboma kościami skąd wibracje są przekazywane do wewnętrznego aparatu słuchowego. Jedyny problem ze słuchem węża jest taki, że prawdopodobnie nie potrafią określić dokładnie kierunku skąd dochodzi fala dźwiękowa...
Ale wracam do wzroku...
Piątek, lipca 17. 2009
POWITANIE PO URLOPIE
Po długiej (przynajmniej dla mnie) mojej nieobecności w domu wczoraj wreszcie mogłem się przywitać z moim Lancetogłowem meksykańskim. Przez cały czas kiedy chodziłem po górach... kiedy przemierzałem szlaki naszego pięknego, polskiego Beskidu... zdobywałem szczyty... schodziłem w doliny... Przez ten cały czas zastanawiałem się co porabia moja Juanita. Czy mój Lampropeltis mexicana mexicana przypadkiem nie jest głodny... Czy mój przeuroczy wąż przypadkiem nie marznie... Czy po prostu moja domowa pani herpetolog się zajmuje Juanitą tak jak należy. Kiedy dzwoniłem do domu z wielkim apetytem pochłaniałem każdą relację z zachowania mojego Meksykańskiego węża królewskiego... To, że była karmiona (Juanita oczywiście) to nie ulegało wątpliwości... Że była wyprowadzana na spacer to też... Co prawda moja żona zauważyła że nasza mała wężyca ma coraz to większy apetyt... Po wtorkowym karmieniu już wczoraj, czyli w dzień mojego powrotu wyszła w poszukiwaniu strawy... I tu właśnie ciekawa sprawa...
Ciąg dalszy "POWITANIE PO URLOPIE" »Czwartek, lipca 9. 2009
KRÓTKO BO JESTEM W GÓRACH.
W tej chwili jestem ma hali Miziowej przez co informacje o Juanicie mam z drugiej ręki. Wiem tyle, ze Juanita zjadła wczoraj oseska szczurzego i mysiego i zjadła je z wielkim apetytem. Przed posiłkiem byla na spacerze na rękach. Teraz śpi.
Sobota, lipca 4. 2009
SCIEŻKI, KTÓRYMI CHODZĘ SĄ... CIEKAWE
Wczoraj nie pisałem bo... zasnąłem zanim jeszcze dotarłem do klawiatury... A naprawdę miałem o czym pisać... Jak już wcześniej pisałem w poniedziałem ma mi się zdarzyć wyjazd na zasłużony (?) urlop... Będę go spędzał w drodze (pieszej) po Beskidzie Śląskim i Żywieckim w związku z czym nie bardzo będę miał jak doglądać mojego Meksykańskiego węża królewskiego. Trochę mnie trochę martwi chociaż nie powinno... Bo po pierwsze mój Lampropeltis mexicana mexicana zostaje pod dobrą opieką naszej domowej pani "herpetolog", a po drugie wszystkie cele, które sobie z Juanitą przed sobą postawiliśmy zostały osiągnięte...