Nie wiem czy pisałem ale Juanita po sobotnim posiłku poszła spać nie jak dotychczas do swojej kryjówki tylko w rozwidlenie konara. Myślałem najpierw, że to tylko takie chwilowe widzimisię ale się pomyliłem. Mój Lancetogłów meksykański przespał tam całe trzy dni aż do wczoraj. Co prawda opuszczała swoje nowe stanowisko ale tylko dla potrzeb fizjologicznych i egzystencjalnych by potem powracać w "nowe" miejsce. A tam mój Meksykański wąż królewski tylko sobie od czasu do czasu zmieniał pozycję i nie przeszkadzał sobie w odpoczynku. Bardzo mnie ciekawi...
Środa, września 30. 2009
NOWE MIEJSCE NA SJESTĘ
Piątek, września 25. 2009
OKO WĘŻA...
Zabrałem się dzisiaj za sprzątanie w kryjówce Juanity. W zasadzie to już powinienem to zrobić dawno ale jakoś się nie składało. Dawno to znaczy zaraz po zrzuceniu wylinki. Osobiście staram sie zawsze tak postępować i właściwie to zmieniłem wyściółkę już w domku wylinkowym ale jakoś się nie składało bym to zrobił w głównej kryjówce pod korą dębu korkowego. Jako, że Juanita dziś sobie hasała po całym wężowym zakątku mogłem bez przepłaszania jej z domku wymienić pościel. Bardzo fajnie się zachowywała podczas całej tej mojej pracy... Najpierw siedziała dosyć blisko i się patrzyła co wyrabiam, a jak tylko wymieniłem trociny ( topola osika) to zaczęła testować możliwość przekopywania podłoża. Tak mi się to podobało, że nawet nagrałem film jak się zabawia nowym podłożem...
Zmiana pościeli
Ogólnie to Juanita była dzisiaj bardzo towarzyska... Śledziła każdy mój ruch, a ja...
Czwartek, września 24. 2009
Z WYSOKOŚCI WIDOK
Od dwóch dni Juanita upodobała sobie spanko ponad podłogą. Ma taki mały rytuał. Najpierw sobie poleży chwilę pod lampą grzewczą. Jakieś piętnaście minut. Potem sobie idzie w zagłębienie, w którym rozpoczyna się konar. W swoim nowym punkcie obserwacyjnym śpi tak do samego rana. Tak, że wychodząc do pracy mam okazję spojrzeć na nią przed wyjściem. Z tego co wiem to do kryjówki dopiero się chowa koło południa...
Poniedziałek, września 21. 2009
MARNOŚĆ NAD MARNOŚCIAMI...
Bo i czymże jest tak mały posiłek złożony z dwóch osesków szczurzych dla tak wielkiego węża jakim jest Juanita mój Lampropeltis mexicana mexicana? No właśnie czym? Wydaje mi się, że raczej niczym... Już dzień po zjedzeniu tej małej przekąski mój Lancetogłów meksykański opuścił swoją kryjówkę by ruszyć na łowy... Niestety byłem na to nie przygotowany więc czym się te łowy mogły zakończyć jak nie fiaskiem... Chociaż spacer po "Wężowym Zakątku" nie do końca był bezowocny jeżeli wydalenie w poidle można nazwać owocem... Oczywiście jest to owoc, a zarazem skutek przyczyny jaką jest spożywanie pokarmu... Co wejdzie przodem powinno wyjść... spod ogona... Taka jest kolej rzeczy... Tak chciała Natura... Chociaż u jamochłonów wyraźnie się Matce Naturze coś pochrzaniło ale nikt nie jest doskonały...
Niedziela, września 20. 2009
PROBLEMY Z WIELKOŚCIĄ
Tak jak przypuszczałem Juanita ma bardzo dokładnie wyznaczoną górną granicę wielkości karmówki. Jak wcześniej pisałem, zaraz po wylince nie chciała zjeść dorosłej, mrożonej myszy. Najpierw myślałem, że to może być problem związany z "żywotnością" pokarmu. Tym bardziej, że kiedy mój Lancetogłów meksykański miał tak zwany młodzieńczy post jedynym rozwiązaniem problemu stało się przejście na pokarm żywy. Jak wiadomo takie rozwiązanie jest nie dość, że kłopotliwe to jeszcze niemiłe. Ja osobiście nie przepadam za takim karmieniem. Ale cóż było poradzić jeżeli nic innego nie pomagało? O czym parę dni temu pisałem: na drugi dzień po wylince poszedłem kupić coś mniejszego niż myszki, które posiadałem mrożone... No i kupiłem ale podałem karmówkę kiedy jeszcze była ciepła... To mogło dawać do myślenia, że to uchodzące życie podziałało na apetyt mojego Lampropeltisa mexicana mexicana bo wciągnęła ją w trybie ekspresowym... I właśnie dzisiaj znowu próbowałem karmić Juanitę... Wyciągnąłem z zamrażarki mysz (oczywiście te same co wcześniej już miałem), rozmroziłem....
Sobota, września 19. 2009
PRZEMIANA MATERII
Zaskoczony jestem przemiana materii moje Juanity. Przecież jadła ostatnio w środę. Zwykle dotychczas po zjedzeniu dorosłej myszy przesypiał ze cztery dni, a tymczasem już w piątek mój Lampropeltis mexicana mexicana wygramolił się z kryjówki za potrzebą. Fakt, że specjalnie nie szalała po terrarium ale trochę szybko mysz przez nią przeleciała. No ale dzisiaj to już tak na poważnie wyszła żeby spacerować. W zasadzie nie miałem jej brać dzisiaj na ręce ale tak się złożyło, że Juanita dziś zrobiła kolejną śmierdzącą niespodziewajkę. Pomyślałem, że nie zaszkodzi w takim razie ją wyciągnąć z terrarium...
Czwartek, września 17. 2009
KARMIENIE - ULGA WIELKA
Stanąłem naprzeciwko wyzwania. Jak wczoraj pisałem Juanita po wylince w sposób jednoznaczny i dobitny powiedziała, że nie pasuje jej to co podawałem do jedzenia. Oczywiście zaniepokoiłem sie strasznie i zacząłem intensywnie myśleć. Co mogło nie pasować mojemu Lancetogłowowi meksykańskiemu. Czy problem się powtarza problem z końca lutego? Przyjrzałem się dokładnie podczas powtórnego podawania kolacji, którą i tak olała... Patrząc jak wącha i trąca ofiarę ale po chwili porzuca ja i ignoruje pomyślałem, że raczej nie jest problemem martwoty ofiary czy nieapetyczny zapach... Cóż takiego Juanita robiła... Głównie to tylko wąchała z widocznym apetytem trącała nosem kolację i potem nie chciała jej znać... Zachowanie dawało do myślenia, ze napewno świeżość nie miała tu znaczenia, a raczej...
Ciąg dalszy "KARMIENIE - ULGA WIELKA" »