Był problem i go nie ma... Na szczęście Natura wyposażyła węże w we wspaniały mechanizm obronny. Jest to okresowe zrzucanie wylinki... Gdyby nie owa właściwość skóry węży musiałbym przeprowadzać operację (dla mnie to operacja) usuwania drzazgi z pyska Juanity. Wylinka mnie uratowała przed tym trudnym (dla mnie) zadaniem, które jak stwierdziłem wczoraj prawdopodobnie przerosło by moje umiejętności zajmowania się moim Lancetogłowem meksykańskim... Co prawda byłem na to przygotowany psychicznie ale nie wiem czy manualnie - po wczorajszych próbach szczerze wątpiłem w powodzenie operacji... A dzisiaj specjalnie dla mnie...
Poniedziałek, października 12. 2009
NIE TAKA DRZAZGA STRASZNA...
(Strona 1 z 1, łącznie 1 wpisów)