Wczoraj czy raczej przedwczoraj nie pisałem o nowej budowli w terrarium Juanity. Nie pisałem dlatego, że wystarczającym wydarzeniem było dołożenie kilograma nowych kamieni... Juanita się nimi tak ochoczo zajęła, że pomyślałem by opis nowej niby sypialni dla mojego węża opisać dopiero dzisiaj... Ale jeszcze nie o tym... Najpierw się muszę pochwalić, a może raczej mój Lancetogłów meksykański wesołą nowiną... Jaka to nowina?! Juanita dostała dzisiaj na kolację dużego oseska szczurzego. Takiego dużego, że jego głowa była większa od głowy mojej wężycy... Po prostu wielkości dorosłej myszy... I co? No właśnie sam byłem zaskoczony... Moja pupilka bez żadnych ceregieli i bez marudzenia zjadła podane danie na kolację czy może wczesne śniadanie... Więc wychodzi na to, że nawet rozmiar nie ma większego znaczenia tylko ochota czy chęć spożycia posiłku... No nic cieszę się i już, a Juanita śpi na powiększonej półce i pięknie wygląda...
Ale teraz wracam do moich wariacji na temat mchu... Specjalnie się poświęciłem i w ten mróz wyszedłem na ogródek by wydobyć spod grubej warstwy śniegu niezmierzone ilości świeżego mchu...
Poniedziałek, grudnia 21. 2009
WARIACJE NA TEMAT MCHU
Sobota, grudnia 19. 2009
KOLEJNE KAMYCZKI
Wczoraj będąc w sklepie wpadłem na pomysł żeby dokupić Juanicie jeszcze kilogram kamyczków. Czemu taki pomysł? No bo Juanita tak sobie upodobała przekopywanie owych otoczaków, że aż żal, że ich tak mało miała. Dokupiłem średniej wielkości w kolorze podchodzącym pod czerwień. Oczywiście zaraz po powrocie ze sklepu wygotowałem kamyki i po wystudzeniu wrzuciłem je do terrarium... Mój Lancetogłów meksykański od razu skorzystał z okazji i zaczął próby zakopania się. Bardzo pociesznie przy tym szaleństwie Juanita wyglądała... Bo co udało jej się trochę głowę schować to zaraz kamyk się obsuwał i była znowu na wierzchu... To ona znowu brała się za robotę i ponownie próbowała się schować...
Ciąg dalszy "KOLEJNE KAMYCZKI" »Poniedziałek, grudnia 14. 2009
KATOWICKA GIEŁDA...
W sobotę byłem na giełdzie tarrarystycznej w Katowicach. Ciekawe doświadczenie... Takiej ilości zwierząt egzotycznych zgromadzonych w jednym miejscu w życiu jeszcze nie widziałem. Od najmniejszych owadów po masywne dusiciele... Oczywiście moją uwagę przykuwały w większej mierze połozowate... Jakoś nie wiem czemu nie przekonują mnie ani pytony ani węże boa... Cóż może to jakiś rodzaj solidarności z Juanitą... A może z gatunkiem Lampropeltis mexicana? Jedno wiem na pewno tych przedstawicieli było jak na lekarstwo... Zdarzały się oczywiście jakieś małe Lancetogłowy meksykańskie ale tylko greeri czy thayeri ale czystej odmiany barwnej mexicana znalazłem chyba tylko dwa... Chodzi mi tu o młode węże... Oprócz tych małych sznurówek znalazłem tam trzy dorosłe. Dwie akurat u pana doktora u którego zdarzyło mi się z Juanitą zagościć... Bardzo ładne węże... Tak naprawdę to pierwszy raz widziałem Lancetogłowa meksykańskiego mexicana dorosłego... No jest co podziwiać... A tak w ogóle to jeśli chodzi o giełdę to...
Ciąg dalszy "KATOWICKA GIEŁDA..." »Piątek, grudnia 11. 2009
REMONT PÓŁKI DO WYGRZEWANIA
Wreszcie się dzisiaj zabrałem za dostosowanie półki do wygrzewania dla Juanity. Jak ostatnio zauważyłem moja wężyca miała niejaki probleb aby się na owej półce ułożyć... Jak się nie zwinęła to i tak się nie mogła cała zmieścić, przez co musiała się wygrzewać na raty. Widziałem, że bardzo jej to doskwiera i by nie męczyć jej więcej postanowiłem temu zaradzić. Poszukałem trochę w skrzynce z rzeczami do terrarium i znalazłem tak parę kawałków kory z dębu korkowego zwane potocznie korkiem, a samo drzewo korkowcem. Po dopasowaniu korka postanowiłem go przykleić...
Ciąg dalszy "REMONT PÓŁKI DO WYGRZEWANIA" »Sobota, grudnia 5. 2009
POMYSŁ NA KRYJÓWKĘ... TRAFIONY!
Jakże miłym dla mnie jest fakt, że nowa kryjówka spodobała się Juanicie. Aż mi się wierzyć nie chciało jak ona chętnie tam teraz przebywa... Siedzi poplątana z wilgotnym mchem i sztucznymi liśćmi i tylko co jakiś czas zmienia pozycję... Jak na zdjęciu widać już jest w drugiej fazie linienia ale pomimo zmętnienia oczu przez co prawie nic nie widzi to kiedy robiłem mały porządeczek w terrarium Juanita wystawiła głowę... Chyba po to by mnie powitać... Chciała nawet się wywlec ze kupy mchu by do moich rąk podejść ale ja zdążyłem swoje zrobić i moja wężyca na powrót zakopała się w stercie mokrego mchu... Widok jej jest niesamowity... Niestety zdjęcia tego nie oddają ale dokładnie to przypomina takiego dzikiego węża schowanego przed oczami gapiów... Niech tam sobie siedzi i namaka bo dobrze jej to zrobi... Chociaż zauważyłem, że co jakiś czas wychodzi z mokrej kryjówki i idzie się podsuszyć... Pod lampę grzewczą... No właśnie! W najbliższym czasie będę musiał powiększyć półkę bo moja mała sie powoli nie mieści i musi leżeć na raty... Ale to dopiero po zrzuceniu wylinki...
Środa, grudnia 2. 2009
WYLINKOWY DOMEK - NOWA KONCEPCJA
Powstała w mej głowie nowa koncepcja. W związku z tym, że poprzednio wykonany przeze mnie domek, który z mozołem wydłubałem w kawałku pnia z wierzby płaczącej stał się dla Juanity zbyt mały... pomyślałem, ze czas na jakąś małą zmianę. Jako, że węże w naturze żyjące mają do swojej dyspozycji naturalne kryjówki między innymi wilgotne kupy gnijących liści gdzie chętnie się zagrzebują aby nawilżyć ciało przed zrzuceniem wylinki... Postanowiłem stworzyć taką dziwną kryjówkę dla Juanity... Faktem jest, że nie sprawiło mi to zbytnich trudności bo cóż jest trudnego w rozłożeniu garści wilgotnego mchu przetykanego liśćmi? Na pewno jest to łatwiejsze zadanie od dłubania w drewnie... A ile radości dla mojej wężycy? Jak widac na zdjęciach chyba sporo bo od razu kiedy tylko owa kryjówka pojawiła się już na placu budowy mój Lampropeltis mexicana mexicana z wielkom zapałem zakopał się w masie mchu i tyle go widzieli... Mam nadzieję, że taka właśnie kryjówka się dobrze sprawdzi podczas procesu linienia. A proces ten u Juanity już daleko zaszedł... Juanita dzisiaj właśnie zaczęła przybierać mętny kolor co wróży niedługo wylinkę...