Jak tego oczekiwałem Juanita zjadła dzisiejszą kolację bez marudzenia. Po prostu dałem jej małe dwie myszy masto. Bez ociągania rzuciła się na posiłek... Wsunęła go w tempie ekspresowym tak, że pomyślałem sobie czy nie podać jej myszy zwykłej. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Co na to mój Lampropeltis mexicana mexicana? A czegóż się można było spodziewać. Totalna ignorancja. Mysz równa się nic do jedzenia... Trudno...
Poniedziałek, lutego 22. 2010
KOLACJA
Niedziela, lutego 21. 2010
TEST NA MYSZ
Dzisiaj przeprowadzałem test na przyswajanie przez mojego Lancetogłowa meksykańskiego myszy. Jak się spodziewałem Juanita nawet nie zaszczyciła wzrokiem podanej białej myszy. No cóż, trzeba będzie karmić myszami masto i oseskami szczurzymi. Swoją drogą ciekawe czemu akurat myszy nie chce moja Juanita jadać. Ogólnie to przecież nie wiele się różnią od mysz masto. Chociaż takie różnice jak kolor czy długość futra czy ogona może mieć tu kluczowe znaczenie. Bo jak zauważyłem myszy mają na przykład dłuższą sierść co może się wężowi mojemu nie podobać czy nieprzyjemnie w gardle drapać. Trudno. Będzie jej trzeba podać już te masto. Co prawda mam tylko takie maleńkie ale za to dwie może akurat się skusi na podwójne danie. Zauważyłem, że Juanita za bardzo nie lubi jeść kolacji w porcjach. Zazwyczaj jeżeli nawet dostaje za małą karmówkę to raczej drugą porcję porzuca. Za to jest wtedy szybciej głodna bo wtedy potrafi się skusić na jedzenie już po czterech dniach. Kiedy dostaje duż masto mysz to zwykle interesuje się jedzeniem po pięciu czy sześciu dniach. Zobaczymy co tym razem wymyśli w tej sprawie.
Czwartek, lutego 11. 2010
WĄŻ I CZŁOWIEK SŁOŃ
Już wczoraj Juanita wyszła na pierwszy spacerek. W sumie był to raczej tylko spacer za potrzeba bo niezbyt chętnie jeszcze spacerowała. W zasadzie to wyszła zrobiła swoje, chwilę pochodziła przy szybie i znowu się schowała do domku... Trochę szkoda bo po w związku z ostatnią wylinką mało co ją widziałem. Jak nigdy jeszcze przedtem tym razem w trakcie jej przygotowań do wylinki prawie wcale jej nie przeszkadzałem... Teraz znowu dzień po wylince dostała jeść, tak więc też nie wolno mojej wężycy było przeszkadzać... To i jej nie niepokoiłem... Co zauważyłem... To, że wczoraj była jakby bardzo nieśmiała po wyjściu z kryjówki... Po prostu się napinała... Tak jakby zapomniała gdzie jest i kto się do niej zbliża... Nie wiem czy po prostu zapomniała już mnie przez ten czas czy po prostu taki miała humor... Niestety nie powie mi tego tym bardziej, że już dzisiaj sytuacja była odmienna... Co prawda najpierw była trochę nerwowa... Ale to zrzucę na to, że jak się komuś chce iść za potrzebą to może być nerwowy... Ale jak się już załatwiła to sprawy przybrały dla mnie pomyślny obrót...
Ciąg dalszy "WĄŻ I CZŁOWIEK SŁOŃ" »Sobota, lutego 6. 2010
WŁAŚCIWIE TO MASTO-MYSZY SĄ EKSTRA!
Już jestem teraz pewien, że zwykłych myszy laboratoryjnych Juanita nie ma ochoty jeść. Właśnie dzisiaj bez żadnych oporów zjadła, a właściwie pochłonęła masto-mysz, po którą musiałem się specjalnie wybrać do sklepu. Niby miałem w zamrażalniku zapas ale ostatnio nasza lodówka coś strasznie zaczęła świrować i parę razy sama się odlodziła więc zbytnio nie ufałem zapasowi pożywienia dla mojego węża. Najpewniejsza była jednak świeżo zakupiona masto-mysz. Oczywiście nie dostała jej żywej bo jak już wcześniej pisałem staram się by moja Juanita była pacyfistką... No bo wegetarianką już nie może... Natura jest od niej silniejsza... Ale nie było dzisiaj obaw przy karmieniu, że miała by wydziwiać... Rzuciła się ochoczo na podany posiłek... Zaciągnęła w pobliże domku i połknęła... Niezmiernie mnie to ucieszyło... Jak zwykle...
Jeszcze przed karmieniem wywabiłem Juanitę na ręce... Jak to u niej w naturze wyszła bez żadnego zwlekania... Coś musiałem sprawdzić odnośnie wczorajszych obserwacji...
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI ZRZUCIŁ WYLINKĘ
Nareszcie po długim okresie oczekiwania, kiedy to miałem bardzo mało okazji do oglądania mojego Lancetogłowa meksykańskiego Juanita zrzuciła wylinkę. Już od samego popołudnia byłem wręcz przekonany, że zrzucenie wylinki jeszcze dzisiaj w nocy nastąpi. Lecz przed samym aktem odnowienia skóry mojej wężycy musiałem u niej w terrarium posprzątać... Zrobiła mi po południu dużej wielkości niespodziankę... I to naprawdę sporej wielkości... Przy okazji sprzątania kupy stwierdziłem, że należy porządnie wypłukać kamyczki, na których akurat teraz Juanicie się zdarzyło narobić... Powyciągałem wszystkie i je myłem, płukałem i suszyłem, a tymczasem Juanita siedziała we mchu i tylko ogon było widać. Po sprzątaniu moja uwaga została odwrócona od mojego Lampropeltisa mexicana mexicana... Dopiero po jakimś czasie zajrzałem do terrarium... A tu już Juanita już odświeżona na mnie patrzy... Wspaniałe kolory znowu odzyskały swoją czystość... Jak na razie kolejna wylinka zrzucona perfekcyjnie w całości... Oby tak dalej...
Przy okazji coś dzisiaj zauważyłem ciekawego w zachowaniu Juanity...