Wczoraj Juanita ruszyła już na wycieczkę. Najpierw się napiła świeżej wody. Przykleiła się do poidła jak Smok Wawelski... Myślałem, że wypije całą wodę. Wreszcie ruszyła dalej. Ja zapobiegawczo spryskałem Juanicie podłoże tak by mogła się wypróżnić w zaplanowanym przeze mnie miejscu... Niestety mój wąż stwierdził, że należy mi zrobić trochę kłopotu i jakimś cudem zrobiła kupę we mchu w starym swoim domku wylinkowym... Musiałem jej domek wysprzątać, a z braku świeżego mchu wyścieliłem jej trocinami z topoli osiki... Jak zwykle Juanita od razu przekopała całe trociny... Po sprzątaniu Zostawiłem swojego Lancetogłowa meksykańskiego samego sobie.. Oczywiście zamknąłem uprzednio terrarium... Po jakiejś godzinie znowu odwiedziłem Juanitę... Odsunąłem szybę, a moja wężyca wyszła mi na ręce... Nagle zatrzymała się i zaczęła intensywnie węszyć moją skórę... Zastanowiłem się czego ona może chcieć... Chce mnie zjeść czy co? Nagle sobie przypomniałem cóż takiego wyczuła... Wcześniej jeden z naszych gekonów Luana wyszła mi właśnie na tą rękę wyszła... Juanita wyczuła potencjalny posiłek... Ale tylko potencjalny bo po pierwsze Luana to miły gekon... A po drugie Luana jest za duża dla Juanity... A po trzecie... Nawet bym ich sobie nie przedstawił bo by mogły się zestresować...
Dziękuję za zwrócenie uwagi.
pozdrawiam /mkey