Po wczorajszej przechadzce Juanity (oczywiście jak zwykle spacerowała pod moją nieobecność) musiałem połowę terrarium czyścić, myć i odświeżać. W pierwszym momencie strasznie się przestraszyłem bo uchylając drzwiczki przy wymianie wody poczułem bynajmniej nie przyjemny zapach. Od razu przemknęło mi przez głowę, że zwróciła pokarm... Ostatni posiłek był naprawdę dla niej dużym wyzwaniem. Na szczęście po dokładnych oględzinach (w zasadzie nie musiały być takie dokładne) zauważyłem w dwóch miejscach spore (jak na mojego Meksykańskiego węża królewskiego) niespodzianki... To właśnie one były źródłem już prawie namacalnej woni. Jakimś sposobem mój Lampropeltis mexicana mexicana wymyślił sobie podrzucać mi niespodzianki z pięterka... Dokładniej mówiąc siedząc na krzaczkach tak żeby rozprysk i stopień zabrudzenia był należyty. Musiałem cały kamień ze sztuczną roślinnością szorować a do tego jeszcze część ściółki wymienić bo nie wszystko osiadło na kamieniu... Teraz ma już czysto...
Dzisiaj widziałem się z moją pupilką po trzech dniach sjesty. Patrzę czy to mój Lancetogłów Meksykański(?)... O rany jak ona urosła... Szczególnie widać jaką ma dużą głowę... Jestem z niej dumny!
Wracając do spraw budowlanych... Oświetlenie grzejne zostało osadzone w "gnieździe" i przechodzi testy regulacji temperatury. Ogólnie rzecz biorąc cały Wężowy Zakątek jest w trakcie sprawdzania jak się rozkłada temperatura i czy się utrzymuje... Jeszcze mam palący problem do rozwiązania... Jak zabezpieczyć lampę przed nie autoryzowanym wstępem (do klosza) przez moja Juanitę... Albo pleksi albo siatka stalowa... Nie mogę się zdecydować... Płyta z pleksiglasu może fajnie wyglądać ale nie zapewni rotacji powietrza wokół żarówki ale z drugiej strony nie mam pewności czy siatka będzie dostatecznie estetyczna... Będę jeszcze o tym myślał.