Po uspokajających słowach i dobrych radach lekarza weterynarii pana Michała Polok (gabinet ELKA-VET w Katowicach - Zadole ul. Kołobrzeska 24) zaopatrzyłem się w stalowe nerwy, cierpliwość i żywego oseska, którego "załatwił" mi (specjalnie zamówiony i sprowadzony jeszcze we wtorek wieczorem) pan ze sklepu zoologicznego NATURA (Katowice; ul. Warszawska 44).
Też podziękowania należą się dwóm panom "od węży" ze sklepu ANIMALS (Carrefour - Al. Roździeńskiego 200) za wsparcie i porady.
Bardzo tym osobom dziękuje za wsparcie!!
Około godziny pierwszej w nocy już dzisiaj "z pewną dozą nieśmiałości" podałem mojej Juanicie posiłek... w stanie niestety żywym. Zanim podałem zauważyłem, że mój Lampropeltis mexicana mexicana chce wyjść "pobiegać po ogródku... Umieściłem posiłek przed schronieniem... Juanita się schowała... Myślałem, że nie wyjdzie ale po trzydziestu sekundach wysunęła pyszczek pomachała językiem i... TRZASK!!! jak strzała zaatakowała... Więcej nie opiszę bo niektórym może się to nie podobać...
Najważniejsze jest to, że teraz siedzi na konarze z pełnym brzuszkiem i odpoczywa...
P.S. Dziękuję szczególnie mojej rodzinie za to że oprócz wspierania, pocieszania mnie mieli cierpliwość i przez ostatnie dwa tygodnie znosili moją nerwowość i burkliwość kiedy tylko się poruszyło temat Juanity... PRZEPRASZAM...