No i stało się... Kolejny (tym razem już ostatni) kot, a mianowicie Titka, córka Ciki stwierdziła piątkowego poranka, że i ona nie może pozostać bierna wobec powstania "Wężowego Zakątka". Jak widać na zdjęciu mimo tego, że terrarium jest przygotowywane dla Lampropeltis mexicana mexicana to i dla Felis silvestris catus też może być źródłem radości czy ośrodkiem terapeutycznym leczącym nerwicę na tle Shih-Tzu, który prześladuje wszystkie nasze koty. I nie ma się co dziwić przecież ten pies ma niespożytą energię i tysiąc myśli na sekundę z czego dziewięćset dziewięćdziesiąt osiem to "Pogonić Kota", a dwie pozostałe to "Jeść" i "Spać".
Ale nie o kotach tu mam pisać chociaż w zasadzie nie wiele mam do napisania. Jedyne nowości to takie, że Juanita zaczyna powolutku przybierać na wadze i się zaokrąglać. Co bardzo mnie cieszy... Ale z drugiej strony "wąż najedzony to wąż nieruchomy" co mój Meksykański wąż królewski dokładnie uskutecznia. Jedyny wysiłek jakiego się podejmuje to przejście pomiędzy strefami temperaturowymi w swoim królestwie no i ewentualne wydalanie. Co prawda wypróżnianie się mojej Juanity urozmaica jej czas wolny i angażuje mnie w roli sprzątacza. Ale ja się nie skarżę bo to sama przyjemność... To znaczy nie sprzątanie tylko obcowanie z Juanitą bo w trakcie sprzątania nigdy się nie mogę oprzeć przed braniem jej na ręce tak by wiedziała kto się nią zajmuje...