Każde nietypowe zachowanie Juanity zwraca moją uwagę. Tak samo dzisiaj. Zauważyłem jej dziwne zachowanie, a dokładniej brak zachowania. Przecież po posiłku już powinna zacząć chodzić po swoim podwórku... No przynajmniej jak nie spacerować to przynajmniej skorzystać z toalety... No niby toaleta zaliczona ale nie z tą grubszą potrzebą... Znając mojego Lampropeltisa mexicana mexicana spodziewałem się wydalenia najpóźniej dzisiaj po południu.. A tu jak nie ma... Tak nie ma... Tylko mocz (he he jeśli takie grudki można nazwać moczem)... Pomyślałem sprawdzę co u niej słychać... Zapukałem do domku... Puk... Puk... Cisza? No to myślę trzeba bez zaproszenia... Podniosłem kryjówkę... Juanita powąchała moje palce. Leniwie się podniosła obwąchując moją rękę. Przyglądam się jej dokładniej... Co ona taka spokojna? Wbija we mnie mętny wzrok.. MĘTNY?! Co ja widzę?! Mój Lancetogłów meksykański się przygotowuje do... WYLINKI!!! Odetchnąłem z ulgą. Jak wiadomo węże kiedy rosną to zmieniają skórę bo w starej robi się za ciasno. Co prawda jeszcze są inne powody wylinek i to nie miłe dla węży ale te mogłem wykluczyć... Na przykład roztocza... ale na razie jestem pewien, że nie zagościły na podwórku mojej Juanity...
Teraz ważne żeby wilgotność jej utrzymywać na poziomie nie niższym niż 65% ale o to się już postaram.
Co mnie cieszy? Skutki głodówki zostały zażegnane i moja meksykanka zaczęła już nie tylko nadrabiać utratę wagi ale też zaczęła rosnąć... Właśnie to mnie bardzo cieszy!!
Jeszcze tylko mały problem mam z żywnością dla niej... Bo zamówione mam dla niej jedzonko na czwartek... No wydaje mi sie, że Juanita zje dopiero po wylince. To gdzieś koło soboty... Trudno... trzeba coś wymyślić. Ale już nie dzisiaj...
A robali ona nie zjada. Jakieś tam karaluchy, glizdy? Może ślimaka?