Piątkowy posiłek Juanity był dosyć skromny. Mimo cudu zakupienia dwóch żywych noworodków mysich (podziękowania dla sklepu Animals Live w Katowicach na ul. Rozdzieńskiego) okazało się, że były one nadzwyczaj małe i mój Meksykański wąż królewski zdążył do dzisiaj je strawić i wydalić co wiązało się z czyszczeniem terrarium i to takim bardziej dokładnym. Wymieniłem jej podłoże bo już było nieświeże, a na dnie na samej szybie był jakiś pył (prawdopodobnie pozostałości po moczu). Jak widać na zdjęciach moja mała wcale się nie przejmowała tym, że robię totalne porządki. Biegała, wąchała bowiem to już nie jest mały przestraszony Lancetogłów meksykański tylko potężny czterdziesto-centymetrowy wąż, który się nie chowa przy byle ruchu na podwórku.
Obserwując radość jaką dała zmiana podłoża w terrarium mojego Lampropeltisa mexicana mexicana i zaangażowanie przy penetracji nowych zakamarków, które odkryła Juanita. A zmieniłem parę szczegółów. Po pierwsze podsypałem więcej kory z jodły kanadyjskiej, powiększyłem jej kryjówkę "za kamieniem" i w ciepłym domku zmieniłem ściółkę z kory jodły kanadyjskiej na wióry kokosowe. Zauważyłem, że Juanita woli spać i zagrzebywać się w kokosie bo jest lżejszy niż kora.
Ale wracam do tematu. Przy tym całym bieganiu Juanity po ogrodzie miałem wrażenie, że chce mi dać coś do zrozumienia... Węszyła swoim maleńkim, rozdwojonym językiem na wszystkie strony... Załapałem o co jej chodzi! Mój Lancetogłów meksykański nie najadł się w piątek! Tylko mały problem... W domu żywych osesków brak, a w poniedziałek miałbym problem z zakupem żywych mysich osesków. To znaczy dałbym radę kupić ale nie w pobliskim sklepie tylko bym musiał jechać na drugi koniec Katowic do pana doktora Miachała Polok bowiem prawdopodobnie tylko u niego bym je dostał. Ale coś mnie tknęło... Skoro moja Juanita jest tak bardzo głodna to może coś z mrożonek?
Rozmroziłem dwa oseski. Nie tak małe jak na moją meksykankę... Złapałem pierwszego, mniejszego oseska w pincetę... Pokazałem Juanicie... Podbiegła i zaczęła wąchać... Pomyślałem, że nie dam jej do końca sprawdzić czy to żywy czy nie i zacząłem jej uciekać karmówką... Juanita kroczyła za pożywieniem wyciągając szyję i... Ja cofałem... Nie dam jej dokładnie sprawdzić... uciekam... Juanita wyciąga szyję, wącha...
TRZASK!!! Jak grom z jasnego nieba!!!
Złapała i zaczęła jeść. Jak tylko połknęła zaczęła się rozglądać... To tą samą metodą podałem drugiego już większego oseska... I ona znowu upolowała!!! I zjadła!!!
P.S. Temat zakładania hodowli karmówek (mam nadzieję) jest nieaktualny.