Zauważyłem, że Juanita ma bardzo duży spust po ostatnich przejściach. Dzisiaj minęły zaledwie trzy dni od ostatniego karmienia, a ona już pokazywała, że chętnie by coś spożyła. Jako, że żyjąc nadzieją rozbudzoną niedzielnym mrożonym posiłkiem zaopatrzyłem się na razie tylko w mrożone oseski mysie. W tym tygodniu i tak miałem utrudnione zdobycie żywego pokarmu dla mojego Lancetogłowa meksykańskiego bo nie za bardzo miałem siłę i czas zamawiać takowe, a tym bardziej po zamówione jechać... Mrożone posiłki są bardzo dużym ułatwieniem dla hodowcy.
Zabezpieczony trzema rozmrożonymi oseskami zabrałem się w pierwszej kolejności za czyszczenie terrarium bo oczywiście ostatni posiłek nie przeszedł bez echa wydalania. Może nie echa ale zapachu. Nie uwierzyłbym gdybym nie poczuł, że z tak mała ilość wiadomej substancji może być tak bardzo uciążliwa dla nosa mojego... Już sobie wyobrażam efekty zapachowe kiedy Juanita będzie większa i będzie więcej jadła...
Z tym coraz więcej to powoli się zaczyna... Dzisiaj dałem jej dosyć duże (jak na nią) oseski, a ona je wessała jak makaron... W zasadzie to mnie bardzo cieszy... Potwierdziła tym samym definitywny powrót do mrożonych osesków mysich. Chyba to zrobiła dla mojej przyjemności i żeby mi kłopotu nie robić... Tym bardziej, że jak widać na zdjęciach po takim posiłku jest jak najbardziej zadowolona...