Zauważyłem, że Juanita upodobała sobie przesiadywanie w górnych partiach krzaczków zainstalowanych z myślą o jej intymności. Zastanowiłem się troszkę i wymyśliłem, że przyda sie jej trochę wygody. Z konara z poprzedniego terrarium odciąłem końce, wkręciłem haki i zamontowałem taką jakby huśtawkę w miejscu gdzie mój Lampropeltis mexicana mexicana lubi sobie odpoczywać. Jak widać na zdjęciu obok owo urządzenie bardzo przypadło jej do gustu. Prawie od razu wskoczyła na gałąź i siedziała tam przynajmniej godzinę jak nie więcej. Chyba lubi dostawać nowe gadżety do Wężowego Zakątka. Dlatego też kiedy będąc w sklepie zauważyłem bardzo fajny kawał korka to go od razu kupiłem z myślą o moim Lancetogłowie meksykańskim...
Sobota, maja 9. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI [MEXICANA] - HODOWLANE ROZTERKI
Wiadomo, że taki kawałek kory zawsze się może przydać. No i się przydał. Odciąłem od niego kawałek i zacząłem w nim rzeźbić. Nie wiedziałem o tym, że korek jest tak trudny w obróbce. Ani go ugryźć nożem ani piłą. Musiałem go potraktować na przemian wiertłem i obcinaczkami i już po dwóch godzinach powstała piękna kryjówka z okienkiem - to ten kawałek kory na zdjęciu powyżej. Jak przewidywałem Juanita od razu go sobie upodobała jako główną bazę wypadową dla swoich eskapad po swoim podwórku. Lubię jej robić prezenty.
W sumie to ostatnio się dużo wydarzyło.
Najpierw te nowe sprzęty w terrarium. Potem Juanita odbyła pierwszy spacer bez trzymania za rękę po kanapie. Była bardzo dzielna i do ciekawe garnęła się do moich rąk gdzie na nią czekało ciepłe i bezpieczne schronienie. Ale tak na poważnie to kiedy już
miałem ją wsadzić z powrotem do terrarium i nadstawiłem rękę to sama na nią weszła. Śmiać mi się chciało bo właśnie do niej powiedziałem żeby na nią weszła, a ona jak pies zareagowała. Wiem, że to zbieg okoliczności ale za to miły. No i jeszcze dozbroiłem jej konar w "świeże" liście żeby sobie mogła w nich buszować co oczywiście nie
omieszkała zrobić. Nawet sobie tam spędziła dużo czasu w świetle żarówki co mnie z kolei cieszyło bo mogłem ją sobie do woli obserwować.
Wszystkie takie zdarzenia bardzo cieszą ale znowu wkradł się mały cień. Juanita miała być dzisiaj karmiona. Oczywiście to była moja decyzja, a nie jej. No i chyba tylko moja bo ona za bardzo nie zainteresowała się pokarmem.
I tu mam parę teorii...
Albo pokarm jest za duży bo faktycznie dzisiejsze oseski są dosyć spore.Albo po prostu nie jest głodna... Ale też jest trzecia teza, która bardziej by mnie cieszyła, a na którą stawia moja żona. Zauważyła bowiem inny kolor Juanity niż jej zwykły. Ja w sumie też zauważyłem jakby takie przybrudzenie jej łusek... Po głębszej analizie zagadnienia mogę mieć przypuszczenia, że jest tuż przed samym zmętnieniem wylinkowym. Faktycznie nigdy jej nie wiedziałem tuż przed zmętnieniem. Zawsze (heh aż dwa razy) kiedy po posiłku miałem ją okazję zobaczyć to już miała mętne oczy. Więc tak naprawdę to nie wiem jak wygląda w tym stadium. Na razie jej kolory są dosyć mętne ale oczy jeszcze na pewno są przeźroczyste...
Zobaczymy, a czas nam pokaże... Jak będę czegoś bardziej pewny to na pewno tutaj opiszę ale póki co to muszę się
uzbroić w tarczę cierpliwości i nie panikować, że mój Lampropeltis mexicana mexicana jeden raz nie chce jeść...