
Jeżeli ktoś śledzi postępy rozwojowe mojej Juanity to zauważył, że od początku procesu zrzucania skóry upłynęło sporo czasu. Jak trafnie zauważyła główna pani herpetolog Wężowego Zakątka (hi hi moja żona), że ostatnie "problemy" z jedzeniem są na pewno wynikiem przygotowywania się mojego węża do wylinki i żebym się nie martwił. Oczywiście z dnia na dzień ciało mojego Lampropeltisa mexicana mexicana wyraźnie nabierało cech typowych dla wylinki...
Jako, że jest to pierwsza wylinka obserwowana od samego początku do końca to dostarczyła mi wiele wrażeń. Po dwóch dniach od zmiany koloru skóry na ciemniejszą Juanita weszła w fazę zmętnienia co było wyraźnym dowodem rozpoczętych przemian. Po niecałych dwóch dniach zmętnienie ustąpiło i mój Lancetogłów meksykański przesiadywał cały czas w nawilżanej nowej kryjówce, o której niedawno wspominałem. Dzisiaj po południu Juanita przeniosła się do suchej kryjówki umieszczonej w najzimniejszym miejscu Wężowego Zakątka. Wyraźnie było widać, że pragnie sobie trochę podsuszyć ciało. W pewnym momencie zauważyłem u niej ożywienie. Zaczęła krążyć po całym terrarium w poszukiwaniu odpowiednich sprzętów wylinkowych. W trakcie tych paru dniu przed samą wylinką przygotowałem jej parę kamieni tak ułożonych by były jej pomocne przy zrzucaniu starego "płaszcza". Mimo moich dobrych chęci Juanita wcale nie próbowała nawet wykorzystać owych kamyków tylko poszła na zachód terrarium i tam częściowo przekopując się przez korę jodły używając niewielkiego kawałka orzecha kokosowego zrzuciła wylinkę, której długość nawet mnie zaskoczyła bo wynosi pięćdziesiąt centymetrów.
Jestem z niej bardzo dumny!!!