Przyglądając się ostatnio wystrojowi terrarium mojego Lampropeltisa mexicana mexicana zauważyłem, że kryjówki wykonane ze skorupy orzecha kokosowego nie do końca pasują do ogólnego wystroju w Wężowym Zakątku. I nic w tym dziwnego. Przecież terrarium Juanity ma naśladować jej naturalne środowisko. Podłoże powinno choć trochę przypominać zalesione tereny lasów na Wyżynie Meksykańskiej. Z tego co udało mi się dowiedzieć to mają być lasy sosnowe lub dębowe więc prawdopodobieństwo leżącego kawałka kokosa jest niewielkie...
Tak więc chociażby z tego powodu kokosowe łupiny nie pasują do biotopu Meksykańskiego węża królewskiego. Pomijam już sam fakt terrarystycznego, oklepanego złotego środka jakim jest skorupa orzecha kokosowego. Do moich wizji estetycznych przychyla się także Juanita samodzielnie bardziej preferując jako kryjówki wydrążone kawałki kory dębu korkowego. Zbierając wszystkie za i przeciw postanowiłem ostatnią kryjówkę z kokosa zamienić na korkową. Moja decyzję mój Lancetogłów meksykański poparł od razu po zamianie. Gdy tylko zauważyła, że ma nowy domek (może nie wygląda jak domek) od razy podeszła do niego wnikliwie badając nowy obiekt architektoniczny w jej królestwie. Po wstępnych oględzinach i krótkiej przechadzce powróciła do niego i po ostrożnym badaniu wnętrza rozgościła się na dobre. Posiedziała w środku paręnaście minut czym pokazała, że nowe lokum jak najbardziej jest odpowiednie.
Teraz sobie siedzi na lewym konarze wśród listowia i obserwuje co sie w w domu dzieje, a raczej nie dzieje bo jest już późno więc i ja idę spać...
A co do pokoleniowego uchodźstwa to z moich informacji wynika, że Lampropeltis mexicana odmiana mexicana jest mało popularnym wężem w hodowlach i duża ich ilość pochodzi z odłowu...
Tak, że przypuszczam, że najdalej to babka już w największym porywie prababka pochodzi z Wyżyny Meksykańskiej...
Tym bardziej, że u Juanity nie widać żadnych domieszek i z wyglądu jest typowym przedstawicielem gatunku...