Sposoby na karmienie to prawie temat rzeka. Na każdym prawie forum terrarystycznym można sie spotkać z tematem treści: "Mój wąż nagle przestał jeść. Podaję mu pokarm na różne sposoby, a on się odwraca od posiłku i odchodzi". Jest to nie zaprzeczalny fakt, że węże (przynajmniej w niewoli) potrafią grymasić przy jedzeniu, nie przyjmować pokarmu mimo, że wyraźnie widać głód wyzierający z ich oczu i stopniową utratę masy ciała. Sam przecież taki stres żywieniowy przeżyłem o czym pisałem już wcześniej we wpisach ZMARTWIENIE,I DALEJ NIC... oraz WIZYTA U LEKARZA.... Jedno co mogę poradzić...
Wtorek, maja 19. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - SPOSÓB NA KOLACJĘ
...każdemu. Zachować spokój i się nie poddawać. W moim wypadku pomogło czasowe przestawienie mojego Lancetogłowa meksykańskiego na żywy pokarm co jest dosyć kłopotliwe ze względu na trudność zdobycia odpowiedniej wielkości osesków. No i wiadomo nie jest rzeczą przyjemną skazywać niewinne noworodki na niezbyt miła śmierć. Wiadomo, że mrożonki są uśmiercane jedną z najbardziej humanitarnych metod czyli usypianie dwutlenkiem węgla. Oprócz względów humanitarnych jest to metoda dopuszczona przez polskie prawo. Dodatkowo mrożony pokarm można kupić na zapas i przechowywać przez dłuższy czas. Ale wracając do tematu samego karmienia mrożonkami i kaprysami węży podczas karmienia. Wielu hodowców radzi aby węża niejadka na czas karmienia przekładać do małego ciemnego pudełka. Twierdzą, że wąż się przez to nie rozprasza nad karmówką i nie stresuje przy konsumpcji. Podobno ta metoda działa ale z tego co czytam na forach to raczej na węże które są przyzwyczajone do takiego karmienia albo sporadycznie odmawiają pokarmu. Mój Lampropeltis mexicana mexicana wcale nie podziela tej opinii, a ja mu w tym wtóruję. Według moich obserwacji jest to stresujące dla gada. Dokładnie chodzi mi tu o samo przekładanie do pojemnika, który jest dla niego zupełnie obcy i jest terenem nieznanym. Juanita na takie przełożenie reagowała w jeden sposób. Przez trzy czy nawet cztery godziny próbowała wyjść z pojemnika, a i tak nie zwracała uwagi na karmę. Uważam, że węża sie powinno karmić w jego własnym królestwie. Tylko ważne znaleźć na to sposób.
Z moim Meksykańskim wężem królewskim doszliśmy do pewnych wniosków i ustaliliśmy parę zasad, które obecnie sie sprawdzają.
Przed karmieniem wąż musi być rozbudzony i musi sie oswoić z obecnością swojego hodowcy. Karmić należy węża w jego własnym terrarium. Oseski należy podawać długą pincetą przynajmniej trzydziesto-centymetrową. Wąż widząc rękę zakończoną oseskiem może mieć sprzeczne sygnały. "To coś dużego może mnie podnosić, nie da się połknąć ale jakoś fajnie pachnie...". I co ciekawe zauważyłem u mojej Juanity...
Oseski powinny być do niej zwrócone tyłem, ewentualnie bokiem. Juanita nie chce atakować osesków kiedy na nią patrzą... Oczywiście podając mrożonkę trzeba tak ją cofać by Juanita nie mogła sprawdzić czy osesek jest żywy. Cały czas trzeba go cofać aż do momentu ataku. Po ataku już dla niej nie ma znaczenia czy jest żywy.
Takim oto sposobem dzisiaj Juanita zjadła rekordowo wielką karmówkę. Taka, z której zrezygnowała parę dni temu kiedy jej podałem ją głową do przodu. Tym razem nauczony doświadczeniami podałem oseska tak jakby przed nią nieporadnie uciekał. Juanita przypuściła pościg za nim coraz bardziej nerwowo wywijając swoim rozdwojonym językiem. Wyraźnie przypadł jej do gustu taki sposób polowania. W pewnym momencie uderzyła. Od tyłu zataczając łuk głową by go pochwycić w połowie ciała w najmiększym miejscu. Gdy już uznała, ze ofiara jest bezbronna przesunęła się w kierunku głowy by od tej strony swoją kolację pochłonąć. Przy tej wielkości oseska próba połknięcia od strony tylnej byłaby bardzo trudna...
Warto by spróbować.
A swoja droga to ja moim kotom kupiłem suszone rybki (maja być niby nagrodą) Nie chciały jeść. Wybierały tylko suchą karmę a "pyszne rybki" zostawiały.
Postanowiłem przycisnąć je głodem. Nie dosypywałem karmy suchej. Jak zgłodnieją to zjedzą.
Nagle zauważyłem , że młody gdy przysypia to się zaczyna trząść. Wyraźne objawy hipoglikemii.
Złamałem się. NASYPAŁEM NORMALNEJ KARMY. Od razu zjadły... i wszystko minęło.
Wygrały. Takie one już są. Na szczęście jedzą tez mokrą i mięso.
Rybki wcięły psy za jednym klapnięciem.