Duszek już niestety sam jest duszkiem (jedno pocieszenie, że nie z mojej winy).
Od piątku po południu zamieszkał z nami Jose. Mały ale silny... Przyszedł do nas już z mlecznymi oczkami... tuż przed samą wylinką. Ale na mnie nie poczekał. Zamiast tego kiedy byłem w pracy meksykanin mały zaczął się o kokos ocierać... I wylinka już gotowa... Została schowana na pamiątkę - Pierwsza Wylinka w domu...
Wieczorkiem dostał swoją kolacyjkę... Trochę mnie wystraszył bo się tak na nią rzucił jakby tydzień nie jadł... He he właśnie tyle nie jadł... Jak to przed wylinką... Trochę sie wieczorkiem jeszcze pokręcił i poszedł ( he he "POSZEDŁ" ) do Zimnego Domku... I zasnął... I zaczął sobie trawić... Mój Lampropeltis Mexicana Mexicana (Lancetogłów Meksykański lub jak ktoś woli Wąż Królewski Meksykański)