Po długiej (przynajmniej dla mnie) mojej nieobecności w domu wczoraj wreszcie mogłem się przywitać z moim Lancetogłowem meksykańskim. Przez cały czas kiedy chodziłem po górach... kiedy przemierzałem szlaki naszego pięknego, polskiego Beskidu... zdobywałem szczyty... schodziłem w doliny... Przez ten cały czas zastanawiałem się co porabia moja Juanita. Czy mój Lampropeltis mexicana mexicana przypadkiem nie jest głodny... Czy mój przeuroczy wąż przypadkiem nie marznie... Czy po prostu moja domowa pani herpetolog się zajmuje Juanitą tak jak należy. Kiedy dzwoniłem do domu z wielkim apetytem pochłaniałem każdą relację z zachowania mojego Meksykańskiego węża królewskiego... To, że była karmiona (Juanita oczywiście) to nie ulegało wątpliwości... Że była wyprowadzana na spacer to też... Co prawda moja żona zauważyła że nasza mała wężyca ma coraz to większy apetyt... Po wtorkowym karmieniu już wczoraj, czyli w dzień mojego powrotu wyszła w poszukiwaniu strawy... I tu właśnie ciekawa sprawa...
...czytając spostrzeżenia innych terrarystów dowiedziałem się takich rzeczy... po pierwsze że węże nie słyszą... nie przywiązują się i nie rozpoznają zbytnio ludzi... A ja mówię temu wielkie NIEPRAWDA!... Niech mi wytłumaczą inni ludzie coś takiego w zachowaniu Juanity... Wiadomo, że węże nie mają aparatu słuchowego i z tym się nie będę kłócił bo tak już jest... Ale wychwytywanie dźwięków jako wibracje powietrza czy podłoża przez ciało węża to wbrew pozorom wcale nie takie ubogie źródło bodźców dla węży... Bo jak wytłumaczyć coś takiego....
Przez cały czas kiedy mnie nie było w domu Juanita w zasadzie wcale nie opuszczała kryjówki w celach spacerowo penetracyjnych. W zasadzie gdyby zona sama jej nie wyciągała przed karmieniem to Juanita zapomniała by jak wygląda wiat za dnia. No bo w nocy nieraz wychodziła ale raczej tylko za potrzebami fizjologicznymi... No i oczywiście podczas karmienia...
No i tu właśnie wstępuję do świata chyba mało zbadanego... Kiedy przyjechałem jakimś magicznym sposobem Juanita nagle zapragnęła wychynąć ze swej kryjówki... Od mojego przyjazdu do domu siedziała albo całkiem na zewnątrz domku albo przynajmniej wystawiwszy głowę obserwowała co się dzieje... No dobra ktoś powie, że to mój zapach i może zbieg okoliczności... Ale gdy czyściłem jej wczoraj w terrarium odchody... Tak na powitanie jak pies zamiast się posikać to kupę zrobiła... Tak naprawdę to nawet jeszcze nie przy czyszczeniu ale już wcześnie zauważyłem, że kiedy się zbliżam do terrarium to Juanita zamiast jak zwykle sie trochę chować to ona się zbliżała do mnie... W zasadzie to wychodziła mi na przeciw... No i właśnie podczas sprzątania podchodziła bez strachu do moich rąk więc zrobiliśmy z żoną test... na przemian ja wkładałem rękę do terrarium, a raz żona i ciekawe... Juanita do mojej ręki się zbliżała a przed ręką żony się cofała...
Czym to wytłumaczyć?
A i jeszcze jedno już tak na bieżąco... Juanita dzisiaj pochłonęła dwa szczurze oseski i to z wielkim apetytem...