Juz od samego rana Juanita była bardzo ciekawska. Właśnie to jej zachowanie coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że węże to nie do do końca takie bezmyślne zwierzęta nie potrafiące się przywiązać do opiekuna. Jakimś dziwnym sposobem mój Lancetogłów meksykański wyraźnie chce przeczyć tym twierdzeniom i nie chce się im podporządkować. Faktem jest, że łatwo Juanitę spłoszyć gwałtownym ruchem czy jakimś uderzeniem w podłogę ale to wydaje mi się normalne. Przecież nasze ciepłokrwiste pupile też tak reagują na gwałtowne bodźce. Też je można spłoszyć czy wystraszyć. Biorąc pod uwagę czas jaki miały węże na przystosowanie się, a w zasadzie na wykształcenie odpowiednich odruchów zapewniających im tak długi żywot na ziemi nie można się im dziwić, że są skryte i płoszą się bardzo łatwo. Dzięki temu przetrwały... Ale kiedy się zachowujemy przy naszym pupilku w sposób opanowany to on wdzięcznie na to reaguje i po części oddaje "uczucie" jakim się go darzy...
Niedziela, lipca 19. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - CIEKAWSKIE STWORZENIE
...Jak wcześniej pisałem zauważyłem, Juanita naprawdę na mnie reaguje. I nie jest to typowa reakcja napotkanego nieoswojonego węża... A takiego spotkałem ostatnio w górach i szczerze mówiąc niewiele się jego widokiem nacieszyłem... Po pierwsze gad siedział w krzakach... Tak aby sam niezauważony mógł obserwować to co się wokoło niego dzieje... Po drugie kiedy tylko usłyszał nasze kroki w mgnieniu oka zaczął uciekać głębiej w krzaki i tyle go widać było... W zasadzie nawet nie wiem co to był za wąż... Bo kolor podstawowy był żółty taki jak u zaskrońca zwyczajnego ale one mają plamy na bokach zaś ten osobnik miał wyraźne czarne pasy po bokach... No nic trudno kiedyś może się dowiem co to było...
Ale wracam do mojej Juanity... To właśnie ona zupełnie inaczej reaguje na moje się pojawienie... Jak chyba pisałem wczoraj to przez cały czas moje nieobecności moja pupilka nie opuszczała swoje kryjówki w ciągu dnia zaś kiedy wróciłem sytuacja sie odmieniła... Nie licząc wczorajszego dnia kiedy to wchłaniała swoją kolacyjkę to właściwie teraz codziennie wychodzi z kryjówki i obserwuje co się dzieje... I widzę, że nie jest to wychodzenie w poszukiwaniu jedzonka bo wtedy jest bardzo wymowna... Po prostu Juanita leży sobie i obserwuje co się dziej... Nawet kiedy się trochę spłoszy i ucieknie do kryjówki to zaraz wystawia łebek i patrzy swoimi czarnymi oczkami... I co najbardziej mnie cieszy to to, że kiedy sie zbliżam do terrarium żeby na nią popatrzeć to ona do mnie się wysuwa a potem leży jakby czekała na fotki... Ale tu niespodzianka kiedy żona się zbliża to znowu reaguje w sposób odmienny... Juanita sie wycofuje w bezpieczne miejsce i za bardzo nie ma zamiaru wychodzić...
Kiedy dzisiaj sprzątałem w terrarium to Juanita sobie podeszła bliżej moich rąk i obserwowała o porabiam. Wyraźnie była wyluzowana i nawet niespecjalnie węszyła, a jej oddech był spokojny (jeden oddech na jakieś dwadzieścia sekund) jakby spała... Jak wytłumaczyć takie zachowanie "zimnego" gada? Czy to jest tylko sprawa osobnicza? Raczej mi się wydaje, że zbyt wiele ludzi zbyt powierzchownie obserwuje swoich podopiecznych, nie stara się ich zrozumieć i przez to stosuje szablonowe postrzeganie węża jako zimnego, nieczułego gada...