Wczoraj Juanita wieczorem, a nawet raczej w nocy wyszła z kryjówki. Powłóczyła się trochę po terrarium... Jakiś czas leżała sobie na półce pod żarówką... Odwiedziła też nowy konar... Nie wiem co ją tknęło aby zrobić mi niespodziankę może nie za miła ale starannie przemyślaną... Weszła bowiem na nowy konar... Chwilę balansowała na nim po czym opuściła ogon... Wyciągnęła się i zbombardowała poidło trafiając w sam środeczek akwenu odchodami... No miła niespodzianka... Szczególnie kiedy już czas spać... Ale co mi pozostało do roboty jak nie wymyć porządnie zbiornik i nalać nową wodę... Patrząc na to obiektywnie to pomimo, że woda była zapaskudzona to łatwiej się myje poidło niż usuwa odchody z podłoża gdzie oprócz usunięcia brudnej kory należy umyć "podłogę". Może jest to dobre rozwiązanie na załatwianie potrzeb fizjologicznych i usuwanie ich efektów ale kosztem niestety wody pitnej, którą należy szybko wymienić... Oczywiście Juanita się tym wcale nie przejęła tylko...
Wtorek, sierpnia 18. 2009
WYGRZEWANIE W ŚWIETLE ŻARÓWKI
Sobota, sierpnia 15. 2009
CZAS KARMIENIA
Dzisiaj, a raczej wczoraj bo nowy dzień się zaczął... A więc wczoraj wieczorkiem Juanita była jak zwykle na spacerze, właściwie to raczej chodziła po moich rękach... Trochę też po kanapie... W sumie to jakieś pół godziny biegała po mnie... Od czasu do czasu wylegiwała się na moim brzuchu... Typowy spacer Juanity, który odbywa przed karmieniem... No, a potem zjadła w rekordowym tempie dorosła mysz no i co zrobiła? Nic co by było tajemnicą... Po prostu jak zwykle poszła spać... Jeszcze wcześniej przed jedzeniem i spacerem Juanita podziwiała nowe kamyki, które jej ostatnio umieściłem w terrarium... Chyba przypadły jej do gustu bo jakiś czas właśnie na nich leżała... Chyba jej temperatura pasowała bo sa one umieszczone nad kablem grzewczym i dosyć mocno się nagrzewają... No oczywiście nie tak by mogły poparzyć moją Juanitę ale wyraźnie czuć, że są ciepłe...
No właśnie przy okazji... zastanawiam się jak regulować temperaturę z podziałem na cykl dobowy... Jak na razie to cały czas Juanita ma w terrarium 27,4°C co chyba jej odpowiada... Ale w miarę jak powoli dorasta należało by jej stworzyć nowy harmonogram ogrzewania... Cały czas myślę i myślę i chyba będę musiał sam zrobić termoregulator z podziałem na temperaturę dzienną i nocną... Jeszcze trzeba by to gruntownie przemyśleć... Ale czego się nie robi dla węża?
Piątek, sierpnia 14. 2009
COŚ DO TERRARIUM I DLA DUSZY WĘŻĄ
Jakże długa była sjesta Juanity. Prawie tydzień nie wykazywała żadnego zainteresowania światem zewnętrznym... Gdyby nie potrzeby fizjologiczne to chyba by wcale się nie pokazywała... Ale już się skończył okres trawienia posiłku przez mojego Lampropeltisa mexicana mexicana. Nareszcie mogę swoją pupilkę podziwiać. A jest co... Mój Lancetogłów meksykański tak ładnie już urósł, że aż miło patrzeć... Co prawda to dopiero jeden posiłek po wylince ale i bez okularów widać jak mój wąż rośnie jak na drożdżach. Przez to mogę się póki co zaliczać do grona szczęśliwych terrarystów... Ale ja też nie próżnuję cały czas staram się jakoś uprzyjemnić życie Juanity... jedną z takich przyjemności jest oczywiście mech ale też...
Ciąg dalszy "COŚ DO TERRARIUM I DLA DUSZY WĘŻĄ" »Wtorek, sierpnia 11. 2009
WIELKIE SPRZĄTANIE W TERRARIUM
Dzisiaj nareszcie po sześciu dniach Juanita dała się namówić na spacer po terrarium. Korzystając z okazji wpadłem na pomysł, że nadszedł czas by wyczyścić ale to tak porządnie jej lokum. Tym bardziej, że ostatnio zakupiłem nową korę jodły kanadyjskiej oraz trociny z kokosa. Jako, ze "Wężowy Zakątek" nie był już dłuższy czas gruntownie czyszczony to wypadałoby się wziąć do roboty. Więc przygotowałem sobie sprzęt. Dokładniej rzecz biorąc to były to: szczotka, ręczniki papierowe, spryskiwacz i worek na śmieci. Po przygotowaniach i wyciągnięciu szyb przesuwnych wyciągnąłem mojego Lancetogłowa meksykańskiego i dałem go pod opiekę nadwornej pani herpetolog czyli mojej żonie...
Niedziela, sierpnia 9. 2009
UPRAWA MCHU DLA WĘŻA, KTÓRY CIĄGLE ŚPI...
I tak to właśnie jest... Kiedy się wężowi dogadza to się go mniej widuje... Po ostatniej kolacji właściwie to Juanita tylko raz opuściła kryjówkę i to w celach bynajmniej nie towarzyskich. Krótko mówiąc to wyszła tylko do wychodka... Zrobiła coś bardzo śmierdzącego, napiła się i poszła dalej spać... No i sobie dalej śpi... Nawet kiedy sprzątałem po jej spacerku terrarium to nawet nie postarała się wystawić głowy spod dębowej kory... Chyba nawet grom by jej nie ruszył... I tak do dzisiaj... Bo zaczęła wykazywać wreszcie pewną aktywność... Bardzo się wysiliła by wystawić głowę na zewnątrz domku i popatrzeć co się dzieje... I znowu albo to był zbieg okoliczności ale zrobiła to jakby na zawołanie... Dzisiaj kiedy podglądałem ją przez okienko w kryjówce czyli po prostu dziurę w korze to akurat wyglądała przez nią, a kiedy się nachyliłem to Juanita się wysunęła bardziej żeby sobie mnie powąchać... Siedziała tak wysunięta tak długo aż nie poszedłem... Jeszcze kątem oka widziałem jak się chowa... Niech sobie śpi i wchłania to co ostatnio zjadła... A przy okazji ja zająłem się uprawą...
Czwartek, sierpnia 6. 2009
WYLINKA? JAKŻE SZYBKO!
Dzisiaj... A właściwie to prawdę mówiąc wczoraj... Po powrocie z pracy zauważyłem, że Juanita opuściła swoją mokrą kryjówkę i robi mały spacer po terrarium. Pomyślałem, że tak sobie już powoli na zmianę podsusza to zwilża skórę. Zastanowiłem się trochę i wyliczyłem, że właściwie zrzucanie wylinki powinno wypaść jutro (he he tzn dzisiaj) ale może mój Lampropeltis mexicana mexicana już zaczyna się do tego przygotowywać. Po jakimś czasie zauważyłem, że ten spacer wcale nie był niewinny... Juanita postanowiła jeszcze przed linieniem wydalić resztki strawionego ostatniego posiłku... Narobiła tak jakby była jakimś wielkim pytonem... Szybko to posprzątałem i przy okazji porobiłem porządki w terrarium... W międzyczasie mój Lancetogłów meksykański poszedł leżakować w suchej kryjówce... Jak już posprzątałem to sobie usiadłem i za bardzo nie zwracałem uwagi co się dzieje u mojej wężycy... W pewnym momencie spojrzałem na terrarium... Coś się błyszczy...
Poniedziałek, sierpnia 3. 2009
KOLEJNY KONAR W TERRARIUM
Od pewnego czasu zauważyłem, że przechadzki mojej Juanity stają się dla niej coraz bardziej kłopotliwe. Dokładniej chodzi mi tu o spacerowanie w górnych partiach Wężowego Zakątka. Mój Lampropeltis mexicana mexicana pomimo, ze jest wężem naziemnym to przejawia zainteresowanie wspinaczką. Często w nocy lubi sobie spacerować w gałęziach zwieszających się z sufitu terrarium. Niestety im jest starsza tym jest coraz cięższa co niestety ma wpływ na tolerancję wagową sztucznych roślinek umieszczonych w górnej części terrarium. Już nie jeden raz mojemu Meksykańskiemu wężowi królewskiemu udało sie ześlizgnąć z liści czy nawet parę razy same druciane gałązki nie wytrzymały naporu mojego wspaniałego węża i musiały ulec i sie powyginać. Jak każdy (a przynajmniej większość) hodowca mam na uwadze bezpieczeństwo mojej podopiecznej i martwią mnie takie upadki podczas, których mogła by sobie zrobić jakąś krzywdę... Korzystając z z przedwylinkowego braku aktywności Juanity zabrałem sie za pewne udogodnienia...
Ciąg dalszy "KOLEJNY KONAR W TERRARIUM" »Sobota, sierpnia 1. 2009
WYLINKA ZA DNI PARĘ...
Jeżeli ktoś patrząc na zdjęcie Juanity, które zamieściłem wczoraj miał jakieś wątpliwości odnośnie rozpoczęcia się procesu linienia to na pewno dzisiejsze zdjęcie takowe rozwieje... Mleczne zabarwienie skóry jest już niezaprzeczalne i daje świadectwo prawdzie... Prawdzie nieuchronnej jak... Jak coś tam... Chodzi ogólnie mi tylko o to, że mój Lampropeltis mexicana mexicana za parę dni zrzuci wylinkę by mógł dalej nieskrępowanie rosnąc ku mej szczerej uciesze. Kolejna wylinka oznacza, przynajmniej w tym wypadku, że moja Juanita nie dość, że ma apetyt to jeszcze się prawidłowo rozwija i efekty jej diety są zauważalne. Ostatnio dosyć szybko rośnie... Właściwie w związku z tym, że wąż jest skrytym gadem i nie widać go w domu jak psa czy kota to za każdym razem kiedy się go ujrzy poza kryjówką - przynajmniej w wypadku Juanity - widać jak rośnie i rośnie... No a co może cieszyć bardziej?...
Piątek, lipca 31. 2009
KIEDY WĘZE DOBRZE JEDZĄ... ROSNĄ I LINIEJĄ...
Tym razem Juanita wcale mnie nie zaskoczyła tym, że po ostatniej obfitej kolacji nie miała zamiaru spacerować... Przecież ostatnio zjadła pierwszą w swoim życiu dorosłą mysz... Po pierwsze samo jedzenie dla mojego Lancetogłowa meksykańskiego nie lada wyzwaniem, a po drugie ilość dostarczonych organizmowi substancji odżywczych spowodowała u mojego węża łatwe do przewidzenia efekty. Hmmm... Jakie się ktoś zapyta? No wiadomo znaczny przyrost ciała co przy okazji dało dobry powód do zrzucania wylinki... No i właśnie Juanita powolutku przygotowuje się do wylinki... Czyli po prostu sypia w wilgotnym domku i się nie rusza bez specjalnych powodów... Jedyne powody do wychylenia się poza kryjówkę to tylko wydalenie pozostałości po posiłku... Naprawdę nie spodziewałem się, że może być tego aż tak wiele... I to jeszcze trzy razy sobie pozwoliła nabrudzić w terrarium i to jeszcze w nietypowych miejscach bo akurat się jej to przydarzyło na skalnej półce. Nie za bardzo mi się to uśmiechało bo tam się bardzo ale to bardzo źle sprząta. Ale kiedy trzeba sprzątać to nie można marudzić tylko zacisnąć zęby i nos i brać się do roboty... Mój Lampropeltis mexicana mexicana musi mieć w ogródku czysto...
Wtorek, lipca 28. 2009
UPAŁY A OGRZEWANIE TERRARIUM
Przez ostatni tydzień panowały w naszym mieście dosyć duże upały. Było tak ciepło, że temperatura w mieszkaniu dochodziła do 28°C. To wpływało w bardzo dużym stopniu na regulację temperatury w terrarium mojego Lampropeltisa mexicana mexicana. Jako, że w terrarium Juanita ma na termostacie ustawione 27,4°C bo zauważyłem, że w ogólnym rozrachunku taka temperatura mierzona prawie w połowie szerokości jej królestwa jest optymalna. W momencie kiedy otoczenie (to znaczy pokój) miał normalną temperaturę powietrza to jest pomiędzy 23°C a 25°C. Kable grzewcze (2x15W) umieszczone w podłodze "Wężowego Zakątka" plus dodatkowo żarówka (Red Night Glo 15W) spełniały idealnie swoje zadanie. Mianowicie zapewnione strefy termiczne od 26°C w miejscu gdzie Juanita ma swój chłodny domek do 32,3°C gdzie jest strefa ciepła czyli takie miejsce do wygrzewania. W tym miejscu jest umieszczony mech gdzie mój Meksykański wąż królewski sobie przesiadywał kiedy miał ochotę się podgrzać od dołu... Miejsce ciepłe i wygodne bo jak zauważyłem Juanita lubi mieć miękko pod brzuszkiem... No i właśnie wszytko było dobrze dobrze dopóki temperatura na zewnątrz była sporo niższa ale podczas upałów byłby mały problem, który na szczęście się sam rozwiązał dzięki mojemu widzimisię i szczęściu...
Sobota, lipca 25. 2009
LANCETOGŁOW MEKSYKAŃSKI - KARMIENIE DOROSŁĄ MYSZĄ
Ostatnie dwa karmienia Juanity utwierdziły mnie w przekonaniu, że dwa oseski szczurze dla niej to jednak już za mało jak na tak "dużego" węża. Po owych kolacjach mój Lampropeltis mexicana mexicana bardzo szybko opuszczał kryjówkę by wybierać się na spacerek... Już w niespełna dwadzieścia cztery godziny od spożycia posiłku Juanita biegała po całym terrarium prezentując nam swoje wdzięki. Bo ostatnim czasem, a dokładniej od mojego powrotu z urlopu moja wężyca stwierdziła, ze już nie jest osobnikiem skrytym, wychodzącym na spacery tylko w nocy... Przez ostatnie prawie dwa tygodnie można było ją spotkać jak się wyleguje na samym środku terrarium. Od czasu do czasu wylegiwała się na kryjówce czy półce skalnej... No... taki prawdziwy wąż ozdobny...
Ale wracając do tematu... Jak już pisałem dwa oseski szczurze to za mało więc się za radą "pana od węży" ze sklepu Zoomix w Centrum Handlowym Dąbrówka w Katowicach zaopatrzyłem się dzisiaj już w dorosłe, całkiem pokryte futrem i ogromne (jak na Juanitę) myszy. Oczywiście myszy były zamówione mrożone... Po porządkach w terrarium i spacerku Juanity rozpocząłem rozmrażanie kolacji... I to troszkę inną metodą niż dotychczas...
Wtorek, lipca 21. 2009
JUANITA - WZROK U WĘŻA?
Przy wczorajszym karmieniu Juanity sprawdzałem jak się maja opowieści o wzroku węża... Od paru dni zastanawiałem się nad zmysłami węży... Jak już wcześniej pisałem jest juz udowodnione przez badaczy węży, że pozorna głuchota u tych przedstawicieli gadów to tylko mit... To, że nie posiadają zewnętrznego aparatu słuchowego oraz błony bębenkowej to nie oznacza ich głuchoty. Wręcz przeciwnie do wyłapywania dźwięków z otoczenia używają swojej żuchwy, a dokładniej rozpiętej skóry pomiędzy oboma kościami skąd wibracje są przekazywane do wewnętrznego aparatu słuchowego. Jedyny problem ze słuchem węża jest taki, że prawdopodobnie nie potrafią określić dokładnie kierunku skąd dochodzi fala dźwiękowa...
Ale wracam do wzroku...
Niedziela, lipca 19. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - CIEKAWSKIE STWORZENIE
Juz od samego rana Juanita była bardzo ciekawska. Właśnie to jej zachowanie coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że węże to nie do do końca takie bezmyślne zwierzęta nie potrafiące się przywiązać do opiekuna. Jakimś dziwnym sposobem mój Lancetogłów meksykański wyraźnie chce przeczyć tym twierdzeniom i nie chce się im podporządkować. Faktem jest, że łatwo Juanitę spłoszyć gwałtownym ruchem czy jakimś uderzeniem w podłogę ale to wydaje mi się normalne. Przecież nasze ciepłokrwiste pupile też tak reagują na gwałtowne bodźce. Też je można spłoszyć czy wystraszyć. Biorąc pod uwagę czas jaki miały węże na przystosowanie się, a w zasadzie na wykształcenie odpowiednich odruchów zapewniających im tak długi żywot na ziemi nie można się im dziwić, że są skryte i płoszą się bardzo łatwo. Dzięki temu przetrwały... Ale kiedy się zachowujemy przy naszym pupilku w sposób opanowany to on wdzięcznie na to reaguje i po części oddaje "uczucie" jakim się go darzy...
Piątek, lipca 17. 2009
POWITANIE PO URLOPIE
Po długiej (przynajmniej dla mnie) mojej nieobecności w domu wczoraj wreszcie mogłem się przywitać z moim Lancetogłowem meksykańskim. Przez cały czas kiedy chodziłem po górach... kiedy przemierzałem szlaki naszego pięknego, polskiego Beskidu... zdobywałem szczyty... schodziłem w doliny... Przez ten cały czas zastanawiałem się co porabia moja Juanita. Czy mój Lampropeltis mexicana mexicana przypadkiem nie jest głodny... Czy mój przeuroczy wąż przypadkiem nie marznie... Czy po prostu moja domowa pani herpetolog się zajmuje Juanitą tak jak należy. Kiedy dzwoniłem do domu z wielkim apetytem pochłaniałem każdą relację z zachowania mojego Meksykańskiego węża królewskiego... To, że była karmiona (Juanita oczywiście) to nie ulegało wątpliwości... Że była wyprowadzana na spacer to też... Co prawda moja żona zauważyła że nasza mała wężyca ma coraz to większy apetyt... Po wtorkowym karmieniu już wczoraj, czyli w dzień mojego powrotu wyszła w poszukiwaniu strawy... I tu właśnie ciekawa sprawa...
Ciąg dalszy "POWITANIE PO URLOPIE" »Czwartek, lipca 9. 2009
KRÓTKO BO JESTEM W GÓRACH.
W tej chwili jestem ma hali Miziowej przez co informacje o Juanicie mam z drugiej ręki. Wiem tyle, ze Juanita zjadła wczoraj oseska szczurzego i mysiego i zjadła je z wielkim apetytem. Przed posiłkiem byla na spacerze na rękach. Teraz śpi.