W dniu dzisiejszym rozpocząłem prace budowlane na nowej posesji mojego Meksykańskiego węża królewskiego. Wymiary nowego terytorium: 80x35x40 [cm]. Jak na razie trwa terraformowanie Planety Lampropeltis mexicana mexicana. Na zdjęciach widać endoszkielet formacji skalno-drzewiatych. Prace posuwają się na przód. Będę informował o postępach.
Piątek, lutego 27. 2009
PRACE NA BUDOWIE
Środa, lutego 25. 2009
Pewność i zaufanie?
Wyciągałem dzisiaj moją Juanitę z terrarium w celu kolejnych kroków w programie "Ja ufam Tobie, a Ty mnie". Pochodziła trochę po moich rękach... powyciągała się.. potem ułożyła się na dłoni i leżała tam jak w swoim ulubionym "zimnym" domku. Kiedy już mnie tyłek zaczął boleć od siedzenia na podłodze położyłem w jej "kuchni" jedną porcję kolacyjki tak by jak ją wsadzę do terrarium od razu dostała pierwszą porcję. Niestety maiłem dylemat z wyborem porcji. Jakimś trafem w sklepie mieli dosyć duże (jak na mojego Lampropeltisa mexicana mexicana) karmówki. Niektóre już tak wyrośnięte, że pierwszy meszek się pojawił. Udało mi się wybrać najmniejszego oseska i przy okazji rozmroziłem też większego i już z pierwszym zarostem.
Tak jak pisałem pierwsza porcja była już przygotowana więc wypuszczam mojego Meksykańskiego węża królewskiego, a tu szok!!! Jeszcze moja sznuróweczka nie zeszła z ręki, a już wyczuła kolację! Od razu złapała w pyszczek i zaczęła zjadać. Mam wrażenie, że nawet nie pamiętała gdzie siedzi przez co musiałem w prawie bezruchu czekać aż swą zdobycz pochłonie i delikatnie ją przepłoszyłem z dłoni...
Zadowolony podałem drugą większą i doroślejszą porcję, a moja pupilka... Tylko wącha i patrzy, podchodzi i odchodzi i... olała totalnie tego wielkiego oseska. Pomyślałem, że może trochę już za zimny to podgrzałem... Juanita tylko raz spojrzała i sobie poszła szukać czegoś lepszego.
Na szczęście miałem jeszcze w zapasie jednego, mniejszego i w dodatku łysego oseska. Odgrzałem i chciałem podać ale w między czasie moja Juanita schowała się w domku. Poruszałem jej posiłkiem przed "drzwiami" i jak wyleciała ze środka... Chciało by się powiedzieć, że aż się zakurzyło. Nie zdążyłem nawet położyć w kuchni, a ona się rzuciła jakby była głodzona przez dłuższy czas... Pochłonęła jedzonko w mig! I dalej nie miała ochoty iść na sjestę. Szukała jeszcze.
Ale już nie miałem na tyle małej potrawki dla niej więc po jakimś czasie znikła najpierw w ciepłym domku by po piętnasty minutach przenieść się do zimnego. I teraz śpi... mój Lampropeltis mexicana mexicana...
Wtorek, lutego 24. 2009
Polowanie na Meksykańskiego węża królewskiego
Zauważyłem, że mój Lancetogłów meksykański był dziś skory do "zabawy" i zachciało się jej bawić w chowanego. Rozpocząłem swoje polowanie na Meksykańskiego węża królewskiego za pomocą aparatu fotograficznego. Wypoczęta Juanita robiła podchody... wystawiała głowę, smakowała zapachy
i zastygała do fotki. Dawała sobie zrobić po parę zdjęć, by za chwilkę się schować i wystawić łebek z drugiej strony krzaków ustawiając się do kolejnych zdjęć. Ja oczywiście nie marnowałem takiej okazji. Kolejne fotki są tego dowodem. Znowu dawała mi parę razy pstryknąć i uciekała i pojawiała się w innym miejscu.
Szczerze mówiąc była dzisiaj bardzo ożywiona i śmiała. Przed fotkami znowu była się wygrzać na moich rękach gdzie była spokojna, a jak jak zrobiłem z dłoni jamę to się tam schowała i tylko głowę wystawiła tak żeby kontrolować co się dzieje na Świecie...
Poniedziałek, lutego 23. 2009
NA ŚWIEŻYM POWIETRZU
Niedziela, lutego 22. 2009
Czyżby za chłodno?
Wczoraj (sobota) odbyło się wietrznie w pokoju, w którym Juanita ma swoje królestwo. Panienka też to zauważyła pomimo tego, że w ogródku przyrządy pomiarowe pokazywały nieznaczny spadek temperatury. Chociaż jest w trakcie sjesty przeniosła swoje ciało w ciepłe kraje - dokładniej do domku na źródle ciepła (na macie grzewczej). Bardzo fajnie to wyglądało...
Najpierw wyjrzała spod kokosa... Rozglądnęła się... I jak strzała pomknęła...
Po jakiej godzinie od końca odświeżania powietrza w pomieszczeniu mój meksykański wąż królewski znowu przemknął jak strzała do przeciwległego końca ogrodu do domku bez ogrzewania i śpi sobie dalej. Ja w tym czasie jej trochę poprawiłem wystrój na posesji i zmieniłem wodę w basenie...
Piątek, lutego 20. 2009
Tadaaa... Nareszcie
Tylko trochę mi przykro, że przegapiłem sam moment zrzucania wylinki ale najważniejsze jest to by "było zdrowe".
Oczywiście nie mogłem się oprzeć aby zrobić jakieś fotki po-wylinkowe. Jako, że Juanita była po wylince dosyć "odważna" wyciągnąłem ją i... Pstryk!... Pstryk!
Po sesji fotograficznej odmroziłem jej trzy porcje kolacyjne i nakarmiłem. Wsunęła je z wielkim apetytem i jak to ma w zwyczaju chwilkę się pokręciła po "ogródku" i poszła spać. Zaskoczyło mnie to, że wybrała domek z "centralnym ogrzewaniem" bo długi czas się nie mogła do niego przekonać, a teraz tam śpi w najlepsze.
Do zobaczenia Juanito... (Myślę, że do poniedziałku...)
Wyczekując...
Czwartek, lutego 19. 2009
Cierpliwość jest Złotem...
Zajmowanie się Juanitą jest wspaniałym ćwiczeniem cierpliwości. Z natury brakuje mi tej cechy ale moja pupilka stara się jak może, żebym się trenował w tej złotej sztuce samokontroli. Nie dość, że jadła w ostatni czwartek przez co spała dwa dni i się wcale nie pokazywała (nie poganiałem jej ani trochę) to potem szanowana pani ogłosiła dekret następującej treści:
- Ja Juanita, księżna meksykańska z szacownego rodu Lampropeltis ogłaszam wszem i wobec iż nadszedł czas zmiany mego wspaniałego odzienia więc sobie nie życzę aby ktokolwiek... powtarzam ktokolwiek bez wyjątku mi przeszkadzał w tym "intymnym" dla mnie procesie...
Ogłosiwszy to zaszyła się w dżungli i tam sobie przesiaduje (jest tam najwilgotniej i najcieplej) i oczekuje czasu kiedy będzie gotowa na zrzucenie starej wylinki. Pocieszam się chociaż tym że już nie ma mętnych oczu i przewiduję wylinkę jutro, a najpóźniej pojutrze. Zobaczymy, a ja się uzbrajam w cierpliwość i jedynie będę jej dalej dowilżał terrarium i wymieniał wodę...
Wtorek, lutego 17. 2009
Przygotowania...
Zaniepokoiłem sie tym, że Juanita dzisiaj nie bardzo chce wychodzić na spacer. Zwykle już trzy dni po posiłku myszkuje w swoim terrarium. A tu dalej nic tylko jakieś parę minut i znika. Otworzyłem więc jej domek i wyciągnąłem żeby się jej przyjrzeć i...
Moje sznurowadełko przygotowuje się do wylinki. Ma mleczne oczy, a skóra w dotyku jest jak wilgotny aksamit no i oczywiście utraciła wzór. Wygląda jakby sie wymoczyła w mleku.
Teraz należy pamiętać o wilgoci w terrarium bo wylinka musi być elastyczna i wymoczona żeby dobrze odeszła. "Dżungla" została spryskana w "Kamiennej Misie" jest woda (teraz to dodatkowy zbiornik wody, który jako, że jest z kamienia to oddaje dobrze wilgoć powietrzu) no i trochę trocin kokosowych zostało namoczonych. Oczywiście będę kontrolował stan instalacji "wodno-sanitarnych" dla komfortu Juanity i oczekiwał na opuszczenie starej skóry w nowym jeszcze piękniejszym ubranku.
Poniedziałek, lutego 16. 2009
Pogoda w Meksyku
W związku z tym, że panna Juanita dzisiaj wyszła tylko na chwilkę i to jeszcze się schowała w "dżungli" wygrzewając swoje smukłe ciało zająłem się "rozwojem" strony.
Mając na uwadze dobro mojej pupilki wstawiłem na bloga małe usprawnienie, a mianowicie panel ukazujący temperaturę i wilgotność w San Luis Potosi na Wyżynie Meksykańskiej (około 2000 mnp) po to aby sobie uzmysłowić jakie warunki tam panują.
Oczywiście wiem, że teraz tam jest "zima" i wtedy węże śpią ale i tak zbierając dane przez cały rok będę mógł z większą dokładnością określić rodzime warunki Lampropeltis-ów mexicana mexicana. Oczywiście chodzi tu o warunki od wiosny do zimy wtedy gdy Lancetogłowy meksykańskie wesoło hasają po górkach i dolinkach Wyżyny Meksykańskiej.
Już niedługo będzie dostępny wykres temperatury i wilgotności powietrza ale na razie muszę nazbierać więcej danych tak żeby wykres miał postać jakiegoś sensownego obrazka.
Jeszcze jedno chcę dodać za parę dni w panelu pogodowym będą też dane pogodowe z przesunięciem czasowym (pogoda z dnia poprzedniego o danej godzinie odpowiadającej naszemu czasowi lokalnemu) bowiem dziwnie się sprawdza pogodę w ciągu naszego dnia gdy tam jest noc, a nikt nie będzie czekał do późnej nocy by sprawdzić warunki za dnia meksykańskiego.
Niedziela, lutego 15. 2009
Pobudka...
Dzisiaj jak zaglądałem do Juanity to się trochę przestraszyłem bo wilgotność powietrza na jej posesji spadła do 40%. (Nowe oświetlenie wyraźnie wysusza terrarium). Zacząłem kombinować jak tu podwyższyć zawartość wody w powietrzu... Po prostu pokropiłem jej trochę kamienie, wymoczyłem jedną skorupę kokosa i zmoczyłem krzaczki... Wilgotność powróciła do 50%-60% ale pomyślałem, że warto sprawdzić jakie naprawdę warunki panują w jej rodzimym kraju.
Za radą pewnego pana sprzedawcy ze sklepu Animals w katowickim Carrefour odwiedziłem strony pogodowe z rejonu San Luis Potosi oraz Zacatecas meksykańskich miast gdzie w naturze żyją Lampropeltis mexicana mexicana i zgadnijcie jaka tam jest dzisiaj wilgotność?...
15% a na jutro zapowiadają około 10% co rozwiało moje obawy co do przesuszenia terrarium - chociaż wiadomo, że trzeba brać poprawkę na to, że węże te przebywają blisko ziemi lub często w jakichś norkach gdzie wilgotność jest wyższa ale chyba nie aż o 50%...
Właśnie przed chwilką Juanita wyszła na krótki spacer po ogrodzie. Wyciągnęła się na całą długość terrarium, poszperała miedzy kamieniami napiła się wody z "basenu" (wymieniona dzisiaj), zajrzała do "Kamiennej Misy" w "Dżungli" i...
Poszła dalej leniuchować (wiem, że w nocy też musiała się przechadzać bo zostawiła wyraźne ślady jeśli wiecie o co mi chodzi )
Sobota, lutego 14. 2009
Galeria
W związku z tym, że Juanita śpi po posiłku zająłem się modyfikacją strony. Dokładniej to dodałem dział GALERIA (patrz prawa strona pod kalendarzem).
Środa, lutego 11. 2009
Ciężki dzień...
Wczoraj miałem małego pecha. Patrzę sobie co porabia Juanita gdy nagle... jedna dioda z oświetlenia mig... mig... pstryk... i zgasła. No nic mówię sobie... jedna dioda mniej niewielka strata. Ale nie pomyślałem tego do końca gdy nagle... "CIEMNOŚĆ WIDZĘ... CIEMNOŚĆ...". Okazało się, że wszystkie diody z oświetlacza się spaliły.
Dzisiaj zaraz po pracy poszedłem po żarówki do terrarium. Jedną niebieską (Blue Night Glow) i jedną czerwoną (Red Night Glow). Zabrałem się do produkcji oświetlenia. Najpierw z korytka plastikowego ale okazało się, że to zły pomysł. Za mało miejsca i ciepło nie ma gdzie uciekać. No, a przy okazji chciałem sprawdzić jak te żarówki świecą. Zaskoczenie czerwona padnięta. Ale pech..! Kolejna wycieczka do sklepu. Doszedłem już na miejsce i kolejna przeszkoda. Nie mam paragonu... bo nie wziąłem ze sklepu ale na szczęście pan sprzedawca pamiętał mnie i bez problemu wymienił (sprawdziliśmy w sklepie czy działa).
Nadszedł czas aby zająć się spokojnie wytwarzaniem super oświetlenia. Miałem jeszcze parę desek z boazerii które posłużyły jako konstrukcja.W środku zamontowałem obie żarówki, z tyłu dwa zajefajne okrągłe włączniki. Całość została oklejona korkiem. Podłączyłem do prądu i podziwiałem pięknie oświetlone terrarium.
Po zakończonej pracy zrobiłem porządek w "ogródku" Juanity (małe brązowe i może śmierdzieć - to chyba kupa...), wymieniłem wodę w baseniku. Wziąłem moją pupilkę na ręce w ramach oswajania z zapachem i dotykiem mym... Najpierw się zaniepokoiła pobytem na mojej ręce, węszyła rozglądała się. Po chwili ułożyła się spokojnie na dłoni zaczęła spokojnie oddychać i wcale nie wykazywała oznak zniecierpliwienia. Dopiero kiedy zaczęła się przegrzewać (36,6°C to zdecydowanie za dużo dla węża!!! Pamiętajcie o tym!!!) pokazała mi, że na dzisiaj już dość tych "miłości". Pozwoliłem jej zejść w jej małą, prywatną dżunglę i poszedłem do kuchni rozmrozić kolacyjkę (jej kolacyjkę nie moją). Podałem trzy porcje po kolei. Zjadła, aż jej się uszy... ups! ogon trząsł. Jeszcze chwilę pochodziła, poprawiła szczękę. I poszła spać... Niech sobie odpoczywa i wchłania na zdrowie...
Teraz moja kolej na kolację... Więc do zobaczenia za dwa dni...
A na dworze znowu pada śnieg... Jak długo jeszcze?
Wtorek, lutego 10. 2009
Najlepiej się czuję kiedy jestem najedzona... -> zdjęcia Juaninty
No i wyszła pani Juanita. Niezbyt ruchliwa ale jak widać spacer dobrze jej robi... Jeśli można to nazwać spacerem... Wyszła z domku i zaszyła się w "krzakach". Po paru minutach wygrzewania (krzaczki są w części rekreacyjnej - dogrzewanej) w jamce przy kamieniu... tak nie chciało jej sie nawet wejść na "drzewka" przeszła sobie do domku... Ale potem znowu wyjrzała aby sie mi pokazać. Tak naprawdę to się przede mną chowa i tylko łepek wystawia i skrzy do mnie tymi maleńkimi perełkami.
Jak rękę do niej zbliżam to najpierw się wychyla żeby powąchać "intruza" by zaraz się odwrócić i schować... Na moje szczęście jest zbyt ciekawska żeby długo się "boczyć na mnie. Nie mija pięć minut i patrzę, a zza liścia wychyla sie ciekawski pyszczek...
Na razie dam jej spokój... I tak w nocy będzie spacerować po swoim obejściu więc nadarzy sie wspaniała okazja żeby poobserwować moją pupilkę...
Poniedziałek, lutego 9. 2009
Fizjologia...
Nie było mnie w domu kiedy Juanita wyszła na pierwszy fizjologiczny spacer po akcji 3xP... Szkoda bo dawno jej nie widziałem (ostatni raz w sobotę podczas karmienia). Ale co mnie zaskoczyło!... Juanita skorzystała z toalety już po raz kolejny w tym samym miejscu (co bardzo mi może pomagać w utrzymaniu czystości w jej maleńkim Światku).
O jeszcze w nocy panna meksykanka wyszła się pogrzać do "kuchni". Poleżała jakieś dwadzieścia minut i czmychnęła do domku...