Spryskałem Juanicie terrarium po to by ją pobudzić do zrobienia kupki. No i właściwie zamierzenie się troszkę udało ale nie za dokładnie. Jakby na złość Juanita pomimo tego, że zwykle wydala w jednym miejscu to tym razem zrobiła mały wyjątek. Tak żeby sobie regułę potwierdzić... Nie wiem co jej strzeliło do ślicznej głowy by tym razem zapaskudzić dach swojego domku. I to jeszcze jak! Takiej kupy węża dawno nie widziałem... Po prostu domek najpierw do mycia, a potem do wyparzania... A Juanita jakby nigdy nic się najpierw na mnie patrzyła by potem z rozpędu wskoczyć na moje ramiona. Tak się rozochociła, że z rozpędu owinęła mi się wokół szyi. Śmieszne uczucie bo w tym czasie gmerała mi we włosach. Nie wiem czego tam szukała bo z tego co wiem to myszy tam żadnych nie mam... Za rzadko... W sumie po niby duszeniu swego pana Juanita próbowała wejść mi na głowę ale cały czas zjeżdżała... Więc dała sobie spokój i zeszła z powrotem na ręce... Pochodziła jeszcze z piętnaście minut... Pomyślałem że już czas na powrót do terrarium... Mój wąż tak nie uważał. Cały czas w ostatniej chwili przed terrarium skręcała i wracała do mnie... Wreszcie udało mi się ją odpowiednio pokierować... Weszła i teraz sobie siedzi obserwując mnie ukradkiem
Wtorek, maja 11. 2010
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI BAWI SIĘ W DUSICIELA
Niedziela, maja 9. 2010
PIĘCIOPAK NA KOLACJĘ
Ostatnio kiedy byłem w sklepie zoologicznym w celu zakupienia jedzonka dla Juanity okazało się, że niestety nie ma ani mysz masto ani normalnych szczurzych osesków. Tym samym zostałem zmuszony do zakupienia osesków też szczurzych ale za to niezbyt dużych. Poprosiłem o cztery jak największe ale przez przypadek w pudełku znalazło się pięć. Machnąłem ręką... Niech tak będzie... Wziąłem te pięć... Taki oseskowy pięciopak... I chyba stało się dobrze bo gdy dzisiaj podczas karmienia tego jednego zabrakło Juanita by mi chyba nie wybaczyła... Podczas karmienia oseski z prędkością karabinu maszynowego znikały w paszczy Juanity... Nawet kiedy już zjadła ostatniego oseska widać było, że ni pogniewała by się gdybym jej dał jeszcze coś do jedzenia... Ale niestety nie było już nic więcej... Juanita spojrzała się na mnie z wyrzutem i poszła na półeczkę... Niby to spać ale tak na prawdę to dalej obserwuje czy coś nowego do jedzenia się nie pokarze na horyzoncie... Niestety nic już więcej nie ma... Od tej pory muszę zawsze sie zaopatrzyć w jakiś poważniejszy zapas jedzenia tak by mój Lancetogłów meksykański nie mógł się do mnie przyczepić, że czegoś nie dopilnowałem...
Sobota, maja 8. 2010
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - PROMUJE BLOGA
Dzisiaj Juanita zajęła się pozowaniem do serii zdjęć promujących bloga o jej wspaniałym życiu. Najpierw się strasznie dobijała żeby wyjść z terrarium na moje ręce... Więc cóż miałem zrobić jak nie wziąć jej na spacer... Akurat byłem zajęty małą robótką, a Juanita łaziła po moich kolanach... W pewnym momencie weszła na stół i myk... Jest już na Netbooku gdzie wyświetlony był nasz blog... Pomyślałem, że warto by mieć takie zdjęcie jak mój Lancetogłów meksykański sam firmuje swoją postacią stronę... No i stąd to zdjęcie... Prawda, że fajne?
Sobota, maja 1. 2010
BIAŁE MYSZKI - WIDOK NIE NAMIEJSCU
Zdaje mi się, że białe myszki dla mojej Juanity to okropny widok. Dzisiaj pomimo czasu na karmienie Juanita kiedy jej podałem jak na tacy zwykła, białą myszkę wręcz od niej uciekała. Bardzo ciekawe zachowanie bo przecież nie ma z owymi stworzeniami złych wspomnień... Nie wiadomo dlaczego biała sierść wzbudza w moim Lancetogłowie meksykańskim taki ogromny wstręt do jedzenia... Jak zobaczy czarną, szarą mysz to atakuje bez żadnych problemów ale białe... to jakieś wstrętne... Na szczęście miałem w zanadrzu trzy szczurze oseski, które bez wątpienia zasmakowały Juanicie... Wciągnęła je jak makaron i poszła się wygrzewać na półce...
Środa, kwietnia 28. 2010
NA FOTELU WĘŻA KUPA!
Wyszła Juanita na spacerek... A że według moich obliczeń wypadałoby, że powinna dzisiaj zrobić kupę toteż spryskałem terrarium. Takie spryskanie terrarium w jednym miejscu bardzo pomaga przy wydalaniu mojego Lampropeltis mexicana mexicana bowiem po pierwsze pobudza to Juanitę do owej czynności, po drugie wydala wtedy w miejscu przeze mnie wyznaczonym na tego typu czynności. Miejsce to jest grubo wysypane kora i łatwo dostępne co pomaga w usuwaniu krótko mówiąc kupy... Ale dzisiaj się chyba przeliczyłem... Bowiem po przygotowaniu na kupę wyciągnąłem Juanitę z terrarium... Bo sama tego chciała... Wziąłem ją na kolana i...
Ciąg dalszy "NA FOTELU WĘŻA KUPA!" »Niedziela, kwietnia 25. 2010
PO POSIŁKU DNI KILKA
Wczoraj Juanita niewiele robiła bo tylko zmieniła miejsce odpoczynku podczas, którego trawiła ostatni posiłek. Za to dzisiaj wreszcie wyszła na krótki spacer po terrarium. Właściwie to nie spacer tylko podróż do wodopoju bo po napiciu się wody i chwili zastanowienia poszła dalej spać. Co prawda według mojego doświadczenia jeszcze dzisiaj wyjdzie za potrzebą ale to chyba dopiero w nocy więc muszę jej spryskać trochę terrarium bo to ją mobilizuje do wypróżniania...
Piątek, kwietnia 23. 2010
KOLACJA? ŻADNA NIESPODZIANKA...
Środa, kwietnia 21. 2010
CO RAZ TO ŚMIELEJ...
Wygląda na to, że Juanita coraz to bardziej si przyzwyczaja do swojego terrarium. Zdecydowanie jest bardziej pewna siebie. Dzisiaj bez większego strachu podeszła do moich rąk, a nawet weszła na nie węsząc co u mnie słychać. Ale jeszcze gdzieś tam widać, że w razie czego jest gotowa do ucieczki. Mam nadzieję, że proces aklimatyzacji będzie postępował i Juanita będzie tak pewna siebie jak w starym terrarium.
Poniedziałek, kwietnia 19. 2010
ZWYKŁY DZIEŃ
Niby zwykły dzień bo cały prawie Juanita spędziła w kryjówce z mchu. Zbytnio się nawet nie wychylała... Za to wieczorem wyszła na przechadzkę kiedy to miałem szansę się z nią przywitać... Podeszła i mnie obwąchała, a że robiłem porządek w mchowej kryjówce to z zainteresowaniem mnie wąchała i obserwowała co sie dzieje. Oczywiście zaraz potem musiała zmiany zatwierdzić po uprzedniej inspekcji... Nie iem jak kontrola wypadła ale po chwili ułożyła się w najzimniejszej części terrarium i to na dachu domku. Tak ładnie wyglądała, że musiałem jej zrobić zdjęcie, którym się z Wami wszystkimi dzielę...
Sobota, kwietnia 17. 2010
ROZKŁAD TEMPERATUR W TERRARIUM
Tak jak przypuszczałem Juanita zjadła wieczorem kolację jeszcze w tą środę. Co prawda jakoś bez entuzjazmu się za to zabrała ale najważniejsze, że zjadła. Nie wiem czy ten jakby mniejszy brak apetytu jest związany z przenosinami mojego Lancetogłowa meksykańskiego czy po prostu ma taki chwilowy kaprys. Co prawda w nowym terrarium zauważyłem, że Juanita siedzi w zimnych stosunkowo miejscach i dosyć rzadko się dogrzewa, a w nowym terrarium dokładnie można zauważyć jakie ma preferencje termiczne bo jest tam bardzo zróżnicowana temperatura od 24°C do 37°C. I co prawda Juanita siedzi w chłodniejszych miejscach to nieraz się w tych najcieplejszych położy. A jeszcze jedno takie małe unowocześnienie jeśli chodzi temperatury... Od godziny jedenastej przed południem do godziny siedemnastej ma ustawioną temperaturę wyższą czyli w miejscu pomiaru 28°C co daje 24 w najzimniejszym miejscu a prawie 40°C w najcieplejszym. Pozostałą część doby ma ustawioną niższą temperaturę czyli w miejscu pomiaru 22°C co w ogólnym rozrachunku pozwala na zbicie temperatury do 24°C w całym terrarium oprócz wyspy ciepła pod żarówką gdzie jest wtedy około 35°C. Tak więc różnice temperatur ma potężne jak na taki zbiornik. Mam nadzieję, że taki rozkład temperatur daje namiastkę naturalnych wahań temperatury w Meksyku...
A przy okazji to dzisiaj już Juanita wyszła za potrzebą po środowym posiłku...
Środa, kwietnia 14. 2010
CZEKAŁEM I NIE WIDZIAŁEM...
Przedwczoraj bo dwunastego kwietnia zauważyłem, że Juanita zaczęła się dosyć aktywnie przygotowywać do zrzucania wylinki. Wyszła z kryjówki napiła się świeżej wody z poidła. I poszła na półeczkę dalej dochodzić i dogrzewać się przed zrzucaniem wylinki. Maiłem wielka nadzieję, że uda mi się ją na tym procederze przyłapać bowiem przygotowałem sobie aparat fotograficzny i oczekiwałem... Niestety jako, że było dosyć późno wieczorem zasnąłem. Co prawda w nocy mój Lancetogłów meksykański nie zrzucił wylinki ale za to zrobiła to w czasie kiedy byłem w pracy więc moje zamierzenia spełzły na niczym... No nic będę dalej czuwał i może jeszcze ją przyłapię z aparatem fotograficznym... Na razie zamierzam ją dzisiaj karmić bo wczoraj jakoś tego mi się nie udało dokonać, a i Juanita wcale się niezbyt nachalnie doprasza... Może to jeszcze wpływ nowego otoczenia...
Niedziela, kwietnia 4. 2010
ADAPTACJA WĘŻA
Na początek chciałem zwrócić uwagę na różnicę jaką widać na zdjęciach obok... Na pierwszym zdjęciu mój Lancetogłów meksykański dwudziestego piątego czerwca dwa tysiące dziewiątego roku... Drugie zdjęcie to Juanita wczoraj... Prawda? Widać różnicę... Kiedyś była to taka maleńka sznurówka, a teraz wąż pełną gębą... Już jest dosyć duża ale mam taką cichą nadzieję, że jeszcze urośnie bo widziałem węże z jej podgatunku i były jeszcze większe i masywniejsze... Ale jak Juanita więcej nie urośnie to nic złego... I tak jest najpiękniejszym wężem na Świecie... Tylko teraz ma małe problemy aklimatyzacyjne... Co prawda po przenosinach jadła już i niby to powinno być takim jakby dowodem, że jest już u siebie ale...
Ciąg dalszy "ADAPTACJA WĘŻA" »Wtorek, marca 30. 2010
KOLACJA W NOWYM MIEJSCU...
Dzisiaj wreszcie poważyłem się spróbować nakarmić Juanitę po przeprowadzce. Pomimo upłynięcia już trzech dni od kiedy mój Lancetogłów meksykański mieszka w nowym terrarium miałem niejakie obawy, że na kolację zareaguje negatywnie. Przyglądając się Juanicie przez ostatnie dni jak się oswajała z nowym miejscem zauważyłem, że nie jest jeszcze całkowicie wyluzowana. Zdarza się jej jeszcze dosyć nerwowo reagować na otoczenie... Chociaż już coraz częściej pojawiała się poza kryjówkami to jednak cały czas była gotowa się w razie czego wycofać. Niby wyszła mi nawet na ręce ale widać dokładnie było, że nie jest jeszcze zbyt spokojna... No ale pomyślałem, że już czas coś dać mojej wężycy przekąsić bo w zasadzie to już zapomniałem kiedy wcześniej jadła... Więc rozmroziłem dwa spore oseski szczurze...
Ciąg dalszy "KOLACJA W NOWYM MIEJSCU..." »Niedziela, marca 28. 2010
W NOWYM MIEJSCU...
Wczoraj po wielu dniach ciężkiej pracy nad nowym terrarium dla Juanity nareszcie nadszedł czas przeprowadzki. Już od samego rana przygotowywałem się do tej podniosłej chwili. Umyłem po raz kolejny cały wystrój w terrarium, dokonałem paru modyfikacji w wystroju. Wypełniłem też terrarium podłożem. Kiedy już nadeszła godzina P (jak przeprowadzka) wyciągnąłem Juanitę ze starego terrarium... Przekazałem moją wężycę pod opiekę mojej żony. Wraz ze szwagrem zajęliśmy się ściąganiem "Wężowego Zakątka" trzeba było wszystkie kable po rozpinać i takie tam różne czynności... Wreszcie zdjęliśmy stare i postawiliśmy na komodzie nowe terrarium. Nie wiem jak je teraz nazwać... Może "Rancho Mexicana"? Póki co to nie wiem... Po dokonaniu niezbędnych przygotowawczych czynności takich jak podpięcie kabla do sterownika temperatur i oświetlenia... Nalania świeżej wody do poidełka odebrałem Juanitę żonie i...
Ciąg dalszy "W NOWYM MIEJSCU..." »Środa, marca 24. 2010
ZAJĘCIA
Długo nie odwiedzałem bloga... No jakoś tak wyszło... mam parę zajęć, które obecnie w dużym stopniu mnie absorbują przyczyniając się do braku natchnienia do pisania. Juz dużymi krokami zbliżają się przenosiny Juanity do nowego terrarium. Właściwie to zostało mi tylko upchnąć elektronikę do takiego jednego pudełka. jeszcze trzeba będzie całe terrarium w środku odkurzyć oraz umyć. Ale co do samych przenosin to już pierwsza faza nastąpiła. Mój Lancetogłów meksykański został wczoraj nakarmiony tak by po wchłanianiu można było dokonać przeprowadzki. Moim takim wielkim celem jest przenieść Juanitę w ten weekend. Powinna już się nadawać po wczorajszym posiłku na dłuższe wycieczki. No nic zobaczymy.