Wygląda na to, że Juanita coraz to bardziej si przyzwyczaja do swojego terrarium. Zdecydowanie jest bardziej pewna siebie. Dzisiaj bez większego strachu podeszła do moich rąk, a nawet weszła na nie węsząc co u mnie słychać. Ale jeszcze gdzieś tam widać, że w razie czego jest gotowa do ucieczki. Mam nadzieję, że proces aklimatyzacji będzie postępował i Juanita będzie tak pewna siebie jak w starym terrarium.
Środa, kwietnia 21. 2010
CO RAZ TO ŚMIELEJ...
Poniedziałek, kwietnia 19. 2010
ZWYKŁY DZIEŃ
Niby zwykły dzień bo cały prawie Juanita spędziła w kryjówce z mchu. Zbytnio się nawet nie wychylała... Za to wieczorem wyszła na przechadzkę kiedy to miałem szansę się z nią przywitać... Podeszła i mnie obwąchała, a że robiłem porządek w mchowej kryjówce to z zainteresowaniem mnie wąchała i obserwowała co sie dzieje. Oczywiście zaraz potem musiała zmiany zatwierdzić po uprzedniej inspekcji... Nie iem jak kontrola wypadła ale po chwili ułożyła się w najzimniejszej części terrarium i to na dachu domku. Tak ładnie wyglądała, że musiałem jej zrobić zdjęcie, którym się z Wami wszystkimi dzielę...
Sobota, kwietnia 17. 2010
ROZKŁAD TEMPERATUR W TERRARIUM
Tak jak przypuszczałem Juanita zjadła wieczorem kolację jeszcze w tą środę. Co prawda jakoś bez entuzjazmu się za to zabrała ale najważniejsze, że zjadła. Nie wiem czy ten jakby mniejszy brak apetytu jest związany z przenosinami mojego Lancetogłowa meksykańskiego czy po prostu ma taki chwilowy kaprys. Co prawda w nowym terrarium zauważyłem, że Juanita siedzi w zimnych stosunkowo miejscach i dosyć rzadko się dogrzewa, a w nowym terrarium dokładnie można zauważyć jakie ma preferencje termiczne bo jest tam bardzo zróżnicowana temperatura od 24°C do 37°C. I co prawda Juanita siedzi w chłodniejszych miejscach to nieraz się w tych najcieplejszych położy. A jeszcze jedno takie małe unowocześnienie jeśli chodzi temperatury... Od godziny jedenastej przed południem do godziny siedemnastej ma ustawioną temperaturę wyższą czyli w miejscu pomiaru 28°C co daje 24 w najzimniejszym miejscu a prawie 40°C w najcieplejszym. Pozostałą część doby ma ustawioną niższą temperaturę czyli w miejscu pomiaru 22°C co w ogólnym rozrachunku pozwala na zbicie temperatury do 24°C w całym terrarium oprócz wyspy ciepła pod żarówką gdzie jest wtedy około 35°C. Tak więc różnice temperatur ma potężne jak na taki zbiornik. Mam nadzieję, że taki rozkład temperatur daje namiastkę naturalnych wahań temperatury w Meksyku...
A przy okazji to dzisiaj już Juanita wyszła za potrzebą po środowym posiłku...
Środa, kwietnia 14. 2010
CZEKAŁEM I NIE WIDZIAŁEM...
Przedwczoraj bo dwunastego kwietnia zauważyłem, że Juanita zaczęła się dosyć aktywnie przygotowywać do zrzucania wylinki. Wyszła z kryjówki napiła się świeżej wody z poidła. I poszła na półeczkę dalej dochodzić i dogrzewać się przed zrzucaniem wylinki. Maiłem wielka nadzieję, że uda mi się ją na tym procederze przyłapać bowiem przygotowałem sobie aparat fotograficzny i oczekiwałem... Niestety jako, że było dosyć późno wieczorem zasnąłem. Co prawda w nocy mój Lancetogłów meksykański nie zrzucił wylinki ale za to zrobiła to w czasie kiedy byłem w pracy więc moje zamierzenia spełzły na niczym... No nic będę dalej czuwał i może jeszcze ją przyłapię z aparatem fotograficznym... Na razie zamierzam ją dzisiaj karmić bo wczoraj jakoś tego mi się nie udało dokonać, a i Juanita wcale się niezbyt nachalnie doprasza... Może to jeszcze wpływ nowego otoczenia...
Niedziela, kwietnia 4. 2010
ADAPTACJA WĘŻA
Na początek chciałem zwrócić uwagę na różnicę jaką widać na zdjęciach obok... Na pierwszym zdjęciu mój Lancetogłów meksykański dwudziestego piątego czerwca dwa tysiące dziewiątego roku... Drugie zdjęcie to Juanita wczoraj... Prawda? Widać różnicę... Kiedyś była to taka maleńka sznurówka, a teraz wąż pełną gębą... Już jest dosyć duża ale mam taką cichą nadzieję, że jeszcze urośnie bo widziałem węże z jej podgatunku i były jeszcze większe i masywniejsze... Ale jak Juanita więcej nie urośnie to nic złego... I tak jest najpiękniejszym wężem na Świecie... Tylko teraz ma małe problemy aklimatyzacyjne... Co prawda po przenosinach jadła już i niby to powinno być takim jakby dowodem, że jest już u siebie ale...
Ciąg dalszy "ADAPTACJA WĘŻA" »Wtorek, marca 30. 2010
KOLACJA W NOWYM MIEJSCU...
Dzisiaj wreszcie poważyłem się spróbować nakarmić Juanitę po przeprowadzce. Pomimo upłynięcia już trzech dni od kiedy mój Lancetogłów meksykański mieszka w nowym terrarium miałem niejakie obawy, że na kolację zareaguje negatywnie. Przyglądając się Juanicie przez ostatnie dni jak się oswajała z nowym miejscem zauważyłem, że nie jest jeszcze całkowicie wyluzowana. Zdarza się jej jeszcze dosyć nerwowo reagować na otoczenie... Chociaż już coraz częściej pojawiała się poza kryjówkami to jednak cały czas była gotowa się w razie czego wycofać. Niby wyszła mi nawet na ręce ale widać dokładnie było, że nie jest jeszcze zbyt spokojna... No ale pomyślałem, że już czas coś dać mojej wężycy przekąsić bo w zasadzie to już zapomniałem kiedy wcześniej jadła... Więc rozmroziłem dwa spore oseski szczurze...
Ciąg dalszy "KOLACJA W NOWYM MIEJSCU..." »Niedziela, marca 28. 2010
W NOWYM MIEJSCU...
Wczoraj po wielu dniach ciężkiej pracy nad nowym terrarium dla Juanity nareszcie nadszedł czas przeprowadzki. Już od samego rana przygotowywałem się do tej podniosłej chwili. Umyłem po raz kolejny cały wystrój w terrarium, dokonałem paru modyfikacji w wystroju. Wypełniłem też terrarium podłożem. Kiedy już nadeszła godzina P (jak przeprowadzka) wyciągnąłem Juanitę ze starego terrarium... Przekazałem moją wężycę pod opiekę mojej żony. Wraz ze szwagrem zajęliśmy się ściąganiem "Wężowego Zakątka" trzeba było wszystkie kable po rozpinać i takie tam różne czynności... Wreszcie zdjęliśmy stare i postawiliśmy na komodzie nowe terrarium. Nie wiem jak je teraz nazwać... Może "Rancho Mexicana"? Póki co to nie wiem... Po dokonaniu niezbędnych przygotowawczych czynności takich jak podpięcie kabla do sterownika temperatur i oświetlenia... Nalania świeżej wody do poidełka odebrałem Juanitę żonie i...
Ciąg dalszy "W NOWYM MIEJSCU..." »Sobota, marca 13. 2010
PO WYLINCE I KOLACJI...
Tak jak przypuszczałem Juanita przeszła linienie już w środę późnym wieczorem... Zrzuciła jak zwykle całą nienaruszoną wylinkę. Trwało to może pięć czy dziesięć minut... porównałem poprzednią wylinkę z obecną i wychodzi, że przyrostu jest około pięć centymetrów... Wiem, że to nie jest miarodajne mierzenie ale przynajmniej widać, że rośnie... No bo jak je to rośnie... Tym razem nietypowo po wylince nie dałem jej jeść... W zasadzie nie wiem czemu... Ale jakoś widziałem, że za bardzo się nie pali do kolacji więc dopiero dzisiaj ją nakarmiłem.... Już tradycyjnie dostała dwie mniejsze myszy masto... Niestety nie mogę trafić na większe... No ale jak na razie nie widać żeby jej taka ilość jedzenia przeszkadzała... Właściwie to widać, że jeszcze by coś małego zjadła ale jak nie zje to nie ma tragedii... Po kolacji mój Lancetogłów meksykański poszedł spać, a ja zająłem się dekoracją nowego terrarium... Dekoracją i montażem oświetlenia... Tak prawdę powiedziawszy to już niedługo będzie przeprowadzka... Dzisiaj umieściłem w jej nowym lokum sztuczne roślinki... trochę mi to zajęło bo trzeba było je przerabiać tak by mnie zadowoliły ale juz jet tak jak ma być... Hmmm... Naprawdę to jeszcze mi zabrakło paru rośłinek ale nie ma problemu... Zanim Juanita się przeprowadzi braki w zieleninie uzupełnię...
Środa, marca 10. 2010
WYLINKA NA DNIACH?
Moja miła Juanita już na dniach ma zamiar przejść. W sumie to nawet nie na dniach bo jest już w fazie trzeciej linienia i o ile się dobrze orientuję to powinna jeszcze dzisiaj... no może najpóźniej jutro przejść proces linienia. Jak zwykle czekam na owe wydarzenie z niecierpliwością. Tym bardziej, że będzie to chyba już ostatnia wylinka mojego Lancetogłowa meksykańskiego w starym terrarium. Nowe terrarium już zostało prawie ukończone. Jeszcze zostało tylko wyposażyć je w liście i gałązki... takie gadżety do zapewnienia Juanicie intymności... No i najważniejsze... Trzeba do końca skonstruować i zaprogramować termoregulator z funkcją zarządzania światłem. Będzie to takie urządzenie, które ma w nocy utrzymywać niższą temperaturę no i oczywiście mieć zgaszone oświetlenie... Za to w dzień temperatura będzie utrzymywana wyższa i dodatkowo będzie włączone światło... ekspozycyjne... Ile ja się musiałem naszukać by schemat tego urządzenia znaleźć... rozpracować program dla mikroprocesora... Ale to nic w porównaniu z satysfakcją jaka będzie moim udziałem kiedy całość będzie pracować... No nic na razie więcej nie napiszę ale kidy już Juanita zawita w nowym środowisku wtedy zdam relację i to jak najobszerniejszą z prac wykonanych przy terrarium...
Poniedziałek, lutego 22. 2010
KOLACJA
Jak tego oczekiwałem Juanita zjadła dzisiejszą kolację bez marudzenia. Po prostu dałem jej małe dwie myszy masto. Bez ociągania rzuciła się na posiłek... Wsunęła go w tempie ekspresowym tak, że pomyślałem sobie czy nie podać jej myszy zwykłej. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Co na to mój Lampropeltis mexicana mexicana? A czegóż się można było spodziewać. Totalna ignorancja. Mysz równa się nic do jedzenia... Trudno...
Niedziela, lutego 21. 2010
TEST NA MYSZ
Dzisiaj przeprowadzałem test na przyswajanie przez mojego Lancetogłowa meksykańskiego myszy. Jak się spodziewałem Juanita nawet nie zaszczyciła wzrokiem podanej białej myszy. No cóż, trzeba będzie karmić myszami masto i oseskami szczurzymi. Swoją drogą ciekawe czemu akurat myszy nie chce moja Juanita jadać. Ogólnie to przecież nie wiele się różnią od mysz masto. Chociaż takie różnice jak kolor czy długość futra czy ogona może mieć tu kluczowe znaczenie. Bo jak zauważyłem myszy mają na przykład dłuższą sierść co może się wężowi mojemu nie podobać czy nieprzyjemnie w gardle drapać. Trudno. Będzie jej trzeba podać już te masto. Co prawda mam tylko takie maleńkie ale za to dwie może akurat się skusi na podwójne danie. Zauważyłem, że Juanita za bardzo nie lubi jeść kolacji w porcjach. Zazwyczaj jeżeli nawet dostaje za małą karmówkę to raczej drugą porcję porzuca. Za to jest wtedy szybciej głodna bo wtedy potrafi się skusić na jedzenie już po czterech dniach. Kiedy dostaje duż masto mysz to zwykle interesuje się jedzeniem po pięciu czy sześciu dniach. Zobaczymy co tym razem wymyśli w tej sprawie.
Czwartek, lutego 11. 2010
WĄŻ I CZŁOWIEK SŁOŃ
Już wczoraj Juanita wyszła na pierwszy spacerek. W sumie był to raczej tylko spacer za potrzeba bo niezbyt chętnie jeszcze spacerowała. W zasadzie to wyszła zrobiła swoje, chwilę pochodziła przy szybie i znowu się schowała do domku... Trochę szkoda bo po w związku z ostatnią wylinką mało co ją widziałem. Jak nigdy jeszcze przedtem tym razem w trakcie jej przygotowań do wylinki prawie wcale jej nie przeszkadzałem... Teraz znowu dzień po wylince dostała jeść, tak więc też nie wolno mojej wężycy było przeszkadzać... To i jej nie niepokoiłem... Co zauważyłem... To, że wczoraj była jakby bardzo nieśmiała po wyjściu z kryjówki... Po prostu się napinała... Tak jakby zapomniała gdzie jest i kto się do niej zbliża... Nie wiem czy po prostu zapomniała już mnie przez ten czas czy po prostu taki miała humor... Niestety nie powie mi tego tym bardziej, że już dzisiaj sytuacja była odmienna... Co prawda najpierw była trochę nerwowa... Ale to zrzucę na to, że jak się komuś chce iść za potrzebą to może być nerwowy... Ale jak się już załatwiła to sprawy przybrały dla mnie pomyślny obrót...
Ciąg dalszy "WĄŻ I CZŁOWIEK SŁOŃ" »Sobota, lutego 6. 2010
WŁAŚCIWIE TO MASTO-MYSZY SĄ EKSTRA!
Już jestem teraz pewien, że zwykłych myszy laboratoryjnych Juanita nie ma ochoty jeść. Właśnie dzisiaj bez żadnych oporów zjadła, a właściwie pochłonęła masto-mysz, po którą musiałem się specjalnie wybrać do sklepu. Niby miałem w zamrażalniku zapas ale ostatnio nasza lodówka coś strasznie zaczęła świrować i parę razy sama się odlodziła więc zbytnio nie ufałem zapasowi pożywienia dla mojego węża. Najpewniejsza była jednak świeżo zakupiona masto-mysz. Oczywiście nie dostała jej żywej bo jak już wcześniej pisałem staram się by moja Juanita była pacyfistką... No bo wegetarianką już nie może... Natura jest od niej silniejsza... Ale nie było dzisiaj obaw przy karmieniu, że miała by wydziwiać... Rzuciła się ochoczo na podany posiłek... Zaciągnęła w pobliże domku i połknęła... Niezmiernie mnie to ucieszyło... Jak zwykle...
Jeszcze przed karmieniem wywabiłem Juanitę na ręce... Jak to u niej w naturze wyszła bez żadnego zwlekania... Coś musiałem sprawdzić odnośnie wczorajszych obserwacji...
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI ZRZUCIŁ WYLINKĘ
Nareszcie po długim okresie oczekiwania, kiedy to miałem bardzo mało okazji do oglądania mojego Lancetogłowa meksykańskiego Juanita zrzuciła wylinkę. Już od samego popołudnia byłem wręcz przekonany, że zrzucenie wylinki jeszcze dzisiaj w nocy nastąpi. Lecz przed samym aktem odnowienia skóry mojej wężycy musiałem u niej w terrarium posprzątać... Zrobiła mi po południu dużej wielkości niespodziankę... I to naprawdę sporej wielkości... Przy okazji sprzątania kupy stwierdziłem, że należy porządnie wypłukać kamyczki, na których akurat teraz Juanicie się zdarzyło narobić... Powyciągałem wszystkie i je myłem, płukałem i suszyłem, a tymczasem Juanita siedziała we mchu i tylko ogon było widać. Po sprzątaniu moja uwaga została odwrócona od mojego Lampropeltisa mexicana mexicana... Dopiero po jakimś czasie zajrzałem do terrarium... A tu już Juanita już odświeżona na mnie patrzy... Wspaniałe kolory znowu odzyskały swoją czystość... Jak na razie kolejna wylinka zrzucona perfekcyjnie w całości... Oby tak dalej...
Przy okazji coś dzisiaj zauważyłem ciekawego w zachowaniu Juanity...
Piątek, stycznia 29. 2010
NIEDALEKO OD WYLINKI...
Od ostatniego posiłku Juanita zdecydowanie sie uspokoiła.Na razie nie przypomina swoim zachowaniem niedawnego, rozbuchanego węża. Zastanawiałem czy znalazł sie powód uspokojenia i znalazłem. Juanita po raz kolejny przygotowuje się do zrzucenia wylinki... Co prawda prawie się nie rusza ale jeszcze się nieraz trafi chwila szaleństw po całym terrarium. Ale i tak teraz Juanita siedzi większość czasu na dachu domku. Z tamtego miejsca ma wspaniały widok... Juanita lubi nieraz tam siedzieć i obserwować co na podłodze słychać... Ale wracając do wylinki to czekamy i czekać będziemy...