Tak jak przypuszczałem Juanita ma bardzo dokładnie wyznaczoną górną granicę wielkości karmówki. Jak wcześniej pisałem, zaraz po wylince nie chciała zjeść dorosłej, mrożonej myszy. Najpierw myślałem, że to może być problem związany z "żywotnością" pokarmu. Tym bardziej, że kiedy mój Lancetogłów meksykański miał tak zwany młodzieńczy post jedynym rozwiązaniem problemu stało się przejście na pokarm żywy. Jak wiadomo takie rozwiązanie jest nie dość, że kłopotliwe to jeszcze niemiłe. Ja osobiście nie przepadam za takim karmieniem. Ale cóż było poradzić jeżeli nic innego nie pomagało? O czym parę dni temu pisałem: na drugi dzień po wylince poszedłem kupić coś mniejszego niż myszki, które posiadałem mrożone... No i kupiłem ale podałem karmówkę kiedy jeszcze była ciepła... To mogło dawać do myślenia, że to uchodzące życie podziałało na apetyt mojego Lampropeltisa mexicana mexicana bo wciągnęła ją w trybie ekspresowym... I właśnie dzisiaj znowu próbowałem karmić Juanitę... Wyciągnąłem z zamrażarki mysz (oczywiście te same co wcześniej już miałem), rozmroziłem....
Niedziela, września 20. 2009
PROBLEMY Z WIELKOŚCIĄ
Czwartek, września 17. 2009
KARMIENIE - ULGA WIELKA
Stanąłem naprzeciwko wyzwania. Jak wczoraj pisałem Juanita po wylince w sposób jednoznaczny i dobitny powiedziała, że nie pasuje jej to co podawałem do jedzenia. Oczywiście zaniepokoiłem sie strasznie i zacząłem intensywnie myśleć. Co mogło nie pasować mojemu Lancetogłowowi meksykańskiemu. Czy problem się powtarza problem z końca lutego? Przyjrzałem się dokładnie podczas powtórnego podawania kolacji, którą i tak olała... Patrząc jak wącha i trąca ofiarę ale po chwili porzuca ja i ignoruje pomyślałem, że raczej nie jest problemem martwoty ofiary czy nieapetyczny zapach... Cóż takiego Juanita robiła... Głównie to tylko wąchała z widocznym apetytem trącała nosem kolację i potem nie chciała jej znać... Zachowanie dawało do myślenia, ze napewno świeżość nie miała tu znaczenia, a raczej...
Ciąg dalszy "KARMIENIE - ULGA WIELKA" »Środa, września 16. 2009
WYLINKA... POST?
Przeliczyłem jakoś dni... Juanita mnie zaskoczyła. Dzisiaj kiedy spryskiwałem terrarium Juanita wysunęła się z kryjówki by za chwilkę zrzucić wylinkę. Jetem z niej dumny bo wylinka mierzy około osiemdziesiąt centymetrów. Zeszła calusieńka bez nawet jednego przerwania... W sumie powinienem się cieszyć ale niestety Juanita zastrajkowała... Nie chce nawet zwrócić uwagi na jedzenie... czyżby znowu jej coś odbiło? Czy może jest to planowany post, Na razie nie wiem co mam zrobić ale będę trzymał rękę na pulsie...
Wtorek, września 15. 2009
WYLINKA ZA DNI PARĘ
Jeszcze tak długo na wylinkę nie czekałem. Od ostatniego posiłku minęło już szesnaście dni. Teraz już wiem nauczony doświadczeniem, że taka przerwa pomiędzy posiłkami, a tym bardziej w trakcie procesu linienia nie wpływa negatywnie na kondycje węża. co prawda jeżeli Juanita była by jeszcze małą, trzydziestoparo centymetrową sznurówką to bym już siedział na szpilkach. Z dreszczem wspominam okres kiedy mój Lancetogłów meksykański doznał olśnienia i zaczął pościć. Oj ciężkie to były czasy... Do dziś to na mnie ma wpływ.. Ten stres i niepewność... Dzisiaj sobie właśnie czytałem wpisy z owego okresu...
Zmartwienie
I dalej nic...
Nigdy bym już nie chciał ponownie tego przeżywać... I mam wielką nadzieję...
Wtorek, września 8. 2009
PRZED WYLINKĄ A JEDZENIE
Jako, że Juanita jadła ostatni posiłek ponad tydzień temu pomyślałem, że może dam jej na próbę coś do przekąszenia. Oczywiście brałem pod uwagę fakt, że jest w pierwszej fazie linienia i głównym jej zajęciem jest kursowanie pomiędzy domkiem właściwym a wylinkowym. No może nieraz zatrzymuje się na skalnej półce gdzie nawet wczoraj spała prawie pół nocy. Poza tymi ruchami Juanita właściwie nie wykazuje prawie żadnej aktywności. Dosłownie chodzi mi o to, że nie poszukuje aktywnie jedzenia. Ot tak tylko się buja po terrarium... A ja stale kontroluję sytuacje odnośnie nawilżenia domku gdzie będzie nasiąkać wilgocią. Tak więc wieczorem...
Sobota, września 5. 2009
HARMONOGRAM KARMIEŃ
Tak sobie patrząc realnie na harmonogram karmienia Juanity zastanawiam się czy nie zwiększyć jej przerw pomiędzy poszczególnymi karmieniami. Ma ona już dziesięć miesięcy i powoli chyba zaczyna sie przestawiać na tryb jedzenia dorosłego węża... Faktem jest, że pomimo swojego wieku nie jest nadzwyczajnie wielkim wężem bo mierzy zaledwie około siedemdziesiąt centymetrów i według statystycznych danych na temat gatunku Lampropeltis mexicana mexicana wiele już nie urośnie bowiem węże te na ogół osiągają dziewięćdziesiąt centymetrów chociaż to różnie w różnych źródłach podają. W niektórych piszą, że Lancetogłowy meksykańskie podgatunek mexicana rosną do około stu dwudziestu centymetrów... Trudno powiedzieć ile Juanita ma zamiar jeszcze rosnąć... Póki co to do dorosłości zostało jej czternaście miesięcy. Przynajmniej we wszystkich źródłach, na które natrafiłem się to powtarza... Ale wracając do karmienia...
Sobota, sierpnia 29. 2009
MEKSYKAŃSKI WĄŻ OZDOBNY
Od przedwczoraj Juanita stała się prawdziwym wężem ozdobnym... Całymi dniami przesiadywała poza swoją kryjówką chyba po to by móc ją podziwiać. Nie wiem czemu ale jej kryjówka służyła jedynie jako miejsce do wylegiwania ale żeby sie w niej schować to chyba nawet jej nie zaświtało w głowie. W zasadzie nie ma się co smucić takim faktem, a raczej powinno się z tego cieszyć i ja sie cieszę... Bo o wiele ciekawiej jest mieć Lancetogłowa meksykańskiego w takim nastroju do pozowania. Ma się jakąś szczególną satysfakcję, a ile uciechy daje fakt, że kiedy się człowiek zbliży do terrarium to Juanita ciekawie się przygląda... węszy i podchodzi bliżej... Na prawdę jest to miłe... Bo przecież staram się by mojemu Lampropeltisowi mexicana mexicana był jak najlepiej... I właśnie dlatego sprawiłem jej nowy...
Środa, sierpnia 26. 2009
NARESZCIE WYSZŁA
Po długich czterech dniach Juanita wreszcie postanowiła się pokazać Światu. Co prawda nie było to zbyt długie okazanie ale zawsze coś. Kiedy dzisiaj wróciłem do domu spryskałem trochę terrarium, a dokładniej to ciepłą część... Po chwili mój Lancetogłów meksykański wysunął się z kryjówki by zrobić krótki spacer po swoim terrarium. Spacer jak to spacer... Napiła się trochę wody ale nie tak jak zwykle z poidełka tylko ubzdurała sobie, że zliże trochę wody z nowego sprzętu w terrarium. Kiedy już zaspokoiła swoje pragnienie nie omieszkała wdrapać się na skalną półkę by narobić mi trochę roboty... Wiadomo co... Coś małego, nie z czekolady i nie do zabawy... Na szczęście udało się jej tej sztuki dokonać w miejscu w miarę dostępnym, skąd usunąłem to bez trudu... Jeszcze chwilę poleżała w ciepłej strefie terrarium i poszła dalej spać... Nawet nie obejrzała dokładnie nowego nabytku... A jest to...
Niedziela, sierpnia 23. 2009
NIEPOKÓJ PO KARMIENIU
Dzisiejszy cały dzień Juanita spędziła poza swoją kryjówką. W zasadzie większość czasu spędzała wylegując się na mchu... I co ciekawe, że nawet kiedy jej wymieniałem wodę to tylko spojrzała na moje ręce, powąchała ale nawet nie zdradzała choćby nikłej chęci ukrycia sie w domku... Najbliżej swojej kryjówki była tylko wtedy kiedy na niej sobie leżała. Z dachu domku ma wygodny punkt obserwacyjny, z którego kontrolowała rozwój sytuacji na zewnątrz. To zachowanie oczywiście tłumaczę sobie chęcią spożycia małego co nieco. I oczywiście nie omieszkałem zaspokoić jej zachcianki. Tak jak ostatnio podarowałem jej rozmrożoną dorosłą mysz. Mój Lampropeltis mexicana mexicana był bardzo zadowolony z tego powodu. Rozprawiła się ze swoją kolacją w ciągu dwudziestu minut. Potem leżała jeszcze pół godziny układając sobie w żołądku to co wsunęła... Po odpoczynku Juanita skierowała się... Co mnie zaskoczyło...
Sobota, sierpnia 15. 2009
CZAS KARMIENIA
Dzisiaj, a raczej wczoraj bo nowy dzień się zaczął... A więc wczoraj wieczorkiem Juanita była jak zwykle na spacerze, właściwie to raczej chodziła po moich rękach... Trochę też po kanapie... W sumie to jakieś pół godziny biegała po mnie... Od czasu do czasu wylegiwała się na moim brzuchu... Typowy spacer Juanity, który odbywa przed karmieniem... No, a potem zjadła w rekordowym tempie dorosła mysz no i co zrobiła? Nic co by było tajemnicą... Po prostu jak zwykle poszła spać... Jeszcze wcześniej przed jedzeniem i spacerem Juanita podziwiała nowe kamyki, które jej ostatnio umieściłem w terrarium... Chyba przypadły jej do gustu bo jakiś czas właśnie na nich leżała... Chyba jej temperatura pasowała bo sa one umieszczone nad kablem grzewczym i dosyć mocno się nagrzewają... No oczywiście nie tak by mogły poparzyć moją Juanitę ale wyraźnie czuć, że są ciepłe...
No właśnie przy okazji... zastanawiam się jak regulować temperaturę z podziałem na cykl dobowy... Jak na razie to cały czas Juanita ma w terrarium 27,4°C co chyba jej odpowiada... Ale w miarę jak powoli dorasta należało by jej stworzyć nowy harmonogram ogrzewania... Cały czas myślę i myślę i chyba będę musiał sam zrobić termoregulator z podziałem na temperaturę dzienną i nocną... Jeszcze trzeba by to gruntownie przemyśleć... Ale czego się nie robi dla węża?
Czwartek, sierpnia 6. 2009
WYLINKA? JAKŻE SZYBKO!
Dzisiaj... A właściwie to prawdę mówiąc wczoraj... Po powrocie z pracy zauważyłem, że Juanita opuściła swoją mokrą kryjówkę i robi mały spacer po terrarium. Pomyślałem, że tak sobie już powoli na zmianę podsusza to zwilża skórę. Zastanowiłem się trochę i wyliczyłem, że właściwie zrzucanie wylinki powinno wypaść jutro (he he tzn dzisiaj) ale może mój Lampropeltis mexicana mexicana już zaczyna się do tego przygotowywać. Po jakimś czasie zauważyłem, że ten spacer wcale nie był niewinny... Juanita postanowiła jeszcze przed linieniem wydalić resztki strawionego ostatniego posiłku... Narobiła tak jakby była jakimś wielkim pytonem... Szybko to posprzątałem i przy okazji porobiłem porządki w terrarium... W międzyczasie mój Lancetogłów meksykański poszedł leżakować w suchej kryjówce... Jak już posprzątałem to sobie usiadłem i za bardzo nie zwracałem uwagi co się dzieje u mojej wężycy... W pewnym momencie spojrzałem na terrarium... Coś się błyszczy...
Piątek, lipca 31. 2009
KIEDY WĘZE DOBRZE JEDZĄ... ROSNĄ I LINIEJĄ...
Tym razem Juanita wcale mnie nie zaskoczyła tym, że po ostatniej obfitej kolacji nie miała zamiaru spacerować... Przecież ostatnio zjadła pierwszą w swoim życiu dorosłą mysz... Po pierwsze samo jedzenie dla mojego Lancetogłowa meksykańskiego nie lada wyzwaniem, a po drugie ilość dostarczonych organizmowi substancji odżywczych spowodowała u mojego węża łatwe do przewidzenia efekty. Hmmm... Jakie się ktoś zapyta? No wiadomo znaczny przyrost ciała co przy okazji dało dobry powód do zrzucania wylinki... No i właśnie Juanita powolutku przygotowuje się do wylinki... Czyli po prostu sypia w wilgotnym domku i się nie rusza bez specjalnych powodów... Jedyne powody do wychylenia się poza kryjówkę to tylko wydalenie pozostałości po posiłku... Naprawdę nie spodziewałem się, że może być tego aż tak wiele... I to jeszcze trzy razy sobie pozwoliła nabrudzić w terrarium i to jeszcze w nietypowych miejscach bo akurat się jej to przydarzyło na skalnej półce. Nie za bardzo mi się to uśmiechało bo tam się bardzo ale to bardzo źle sprząta. Ale kiedy trzeba sprzątać to nie można marudzić tylko zacisnąć zęby i nos i brać się do roboty... Mój Lampropeltis mexicana mexicana musi mieć w ogródku czysto...
Sobota, lipca 25. 2009
LANCETOGŁOW MEKSYKAŃSKI - KARMIENIE DOROSŁĄ MYSZĄ
Ostatnie dwa karmienia Juanity utwierdziły mnie w przekonaniu, że dwa oseski szczurze dla niej to jednak już za mało jak na tak "dużego" węża. Po owych kolacjach mój Lampropeltis mexicana mexicana bardzo szybko opuszczał kryjówkę by wybierać się na spacerek... Już w niespełna dwadzieścia cztery godziny od spożycia posiłku Juanita biegała po całym terrarium prezentując nam swoje wdzięki. Bo ostatnim czasem, a dokładniej od mojego powrotu z urlopu moja wężyca stwierdziła, ze już nie jest osobnikiem skrytym, wychodzącym na spacery tylko w nocy... Przez ostatnie prawie dwa tygodnie można było ją spotkać jak się wyleguje na samym środku terrarium. Od czasu do czasu wylegiwała się na kryjówce czy półce skalnej... No... taki prawdziwy wąż ozdobny...
Ale wracając do tematu... Jak już pisałem dwa oseski szczurze to za mało więc się za radą "pana od węży" ze sklepu Zoomix w Centrum Handlowym Dąbrówka w Katowicach zaopatrzyłem się dzisiaj już w dorosłe, całkiem pokryte futrem i ogromne (jak na Juanitę) myszy. Oczywiście myszy były zamówione mrożone... Po porządkach w terrarium i spacerku Juanity rozpocząłem rozmrażanie kolacji... I to troszkę inną metodą niż dotychczas...
Wtorek, lipca 21. 2009
JUANITA - WZROK U WĘŻA?
Przy wczorajszym karmieniu Juanity sprawdzałem jak się maja opowieści o wzroku węża... Od paru dni zastanawiałem się nad zmysłami węży... Jak już wcześniej pisałem jest juz udowodnione przez badaczy węży, że pozorna głuchota u tych przedstawicieli gadów to tylko mit... To, że nie posiadają zewnętrznego aparatu słuchowego oraz błony bębenkowej to nie oznacza ich głuchoty. Wręcz przeciwnie do wyłapywania dźwięków z otoczenia używają swojej żuchwy, a dokładniej rozpiętej skóry pomiędzy oboma kościami skąd wibracje są przekazywane do wewnętrznego aparatu słuchowego. Jedyny problem ze słuchem węża jest taki, że prawdopodobnie nie potrafią określić dokładnie kierunku skąd dochodzi fala dźwiękowa...
Ale wracam do wzroku...
Piątek, lipca 17. 2009
POWITANIE PO URLOPIE
Po długiej (przynajmniej dla mnie) mojej nieobecności w domu wczoraj wreszcie mogłem się przywitać z moim Lancetogłowem meksykańskim. Przez cały czas kiedy chodziłem po górach... kiedy przemierzałem szlaki naszego pięknego, polskiego Beskidu... zdobywałem szczyty... schodziłem w doliny... Przez ten cały czas zastanawiałem się co porabia moja Juanita. Czy mój Lampropeltis mexicana mexicana przypadkiem nie jest głodny... Czy mój przeuroczy wąż przypadkiem nie marznie... Czy po prostu moja domowa pani herpetolog się zajmuje Juanitą tak jak należy. Kiedy dzwoniłem do domu z wielkim apetytem pochłaniałem każdą relację z zachowania mojego Meksykańskiego węża królewskiego... To, że była karmiona (Juanita oczywiście) to nie ulegało wątpliwości... Że była wyprowadzana na spacer to też... Co prawda moja żona zauważyła że nasza mała wężyca ma coraz to większy apetyt... Po wtorkowym karmieniu już wczoraj, czyli w dzień mojego powrotu wyszła w poszukiwaniu strawy... I tu właśnie ciekawa sprawa...
Ciąg dalszy "POWITANIE PO URLOPIE" »