


Tylko trochę mi przykro, że przegapiłem sam moment zrzucania wylinki ale najważniejsze jest to by "było zdrowe".
Oczywiście nie mogłem się oprzeć aby zrobić jakieś fotki po-wylinkowe. Jako, że Juanita była po wylince dosyć "odważna" wyciągnąłem ją i... Pstryk!... Pstryk!
Po sesji fotograficznej odmroziłem jej trzy porcje kolacyjne i nakarmiłem. Wsunęła je z wielkim apetytem i jak to ma w zwyczaju chwilkę się pokręciła po "ogródku" i poszła spać. Zaskoczyło mnie to, że wybrała domek z "centralnym ogrzewaniem" bo długi czas się nie mogła do niego przekonać, a teraz tam śpi w najlepsze.
Do zobaczenia Juanito... (Myślę, że do poniedziałku...)