Nareszcie skończyłem malowanie... I do tego w piątek przywieźli meble. Cały dzień zeszło składanie ich w całość. Przez to nie mogłem się za bardzo zajmować "Wężowym Zakątkiem". A i dzięki przestawianiu mebli pewnie Juanita też trochę się stresowała. Najpierw przeniosłem ją w stare miejsce (na półce od kominka) ale kiedy przywieźli meble (i oczywiście już je zmontowałem) to wieczorem (w piątek) przeniosłem dotychczasowe terrarium mojego Lampropeltisa mexicana mexicana w miejsce docelowe. Miejscem docelowym jest komoda. Jak na razie śmiesznie wygląda takie małe królestwo mojej Juanity na tak wielkim meblu ale prace nad "Wężowym Zakątkiem" trwają.
Wczoraj (sobota) chciałem nakarmić mojego Lancetogłowa meksykańskiego bo jak policzyłem minął tydzień od ostatniego karmienia. Ale ku mojemu zaskoczeniu (tak na prawdę nie byłem taki zaskoczony) Juanita prawie wcale się nie zainteresowała pokarmem. Tylko powąchała i przekroczyła. Trochę mnie zmartwiła ta obojętność wobec pysznego posiłku. Po głębszym zastanowieniu, wnikliwym przemyśleniu wydedukowałem, że przecież mój Meksykański wąż królewski jeszcze dzień przed próbą karmienia zrobił "śmierdziuchy" (a było tego sporo, a jaki smród!!!) i że Juanita zwykle je dopiero jakieś dwa dni po całkowitym wypróżnieniu... Na pocieszenie po nieudanej kolacji Juanita wykazywała dużą aktywność co można zobaczyć na zdjęciu... Może jak sie wybiega to jej dam w niedzielę wieczorkiem jakiś skromny posiłek... Zobaczymy... Póki co niech sobie biega...