Obserwacje mojej Juanity są dosyć zaskakujące. Po ostatnich karmieniach byłem święcie przekonany o jej nowym przyzwyczajeniu polegającym na jedzeniu tylko jednej porcji jedzonka. Jak pisałem wcześniej ostatnie dwa karmienia mój Lancetogłów meksykański dziwnie dobierał nie dość, że wielkość oseska to jeszcze jakość. Wiedziona jakimś bliżej nieokreślonym widzimisię Juanita wybrała poprzednio średniej wielkości i trochę owłosione. Inne oseski były dla niej zupełnie nie do połknięcia. Ani mniejsze, ani większe czy łyse... Nauczony poprzednim wyborem mojego Lampropeltisa mexicana mexicana zaopatrzyłem się w cały przedział osesków z postanowieniem, że jako pierwszego podam jej największego i trochę już zarośniętego. Pomyślałem, że jak już ma zamiar zjeść tylko jednego to niech będzie słusznej wielkości.
No więc podałem jej pierwszą porcję za pomocą długiej pincety...
Tu uwaga moja taka... nie podaję jej pokarmu ręką aby nie kojarzyła zapachu moich rąk z jedzeniem lub jedzenia z moimi rękami... pierwsze się atakuje - to drugie może zaatakować, a jeśli nawet nie zaatakować to przynajmniej jest od niej większe... nie na darmo węże mają narząd Jacobsona żeby z niego nie korzystać... a pincetę Juanita zdecydowanie ignoruje.
Co to narząd Jacobsona? To takie dwa małe dołki czy otworki w podniebieniu węża do którego doprowadza zapachy wyłapane z powietrza za pomocą rozdwojonego języka. Czułość tego narządu jest ogromna (nie podam liczb), a do tego pozwala wężom "widzieć" zapachy stereoskopowo (dwa receptory plus rozdwojony język) umożliwiając tym zwierzakom ustalić kierunek i odległość od "wąchanego" obiektu...
Ale wracając do tematu... Podałem Juanicie jedną, słuszną porcję, a ona prawie bez zastanowienia odebrała ode mnie swój przydział... Wessała go z niespotykaną prędkością i czekała na kolejną porcję... Hmmm.... Zgłodniała? No to podałem kolejną porcję podobnej wielkości... Cap! Chwila mija, a moja meksykanka szuka co by tu jeszcze przekąsić... No to podałem jej jeszcze jedną porcję troszkę skromniejszą i do tego łysą jak... nieważne... Trochę się boczyła... Oglądała... Niuchała... By za chwile wsunąć oseska prawie jak makaron...
No i jak tu mam zaobserwować jej przyzwyczajenia czy gusta kiedy je zmienia prawie co drugie karmienie?