Jakże długa była sjesta Juanity. Prawie tydzień nie wykazywała żadnego zainteresowania światem zewnętrznym... Gdyby nie potrzeby fizjologiczne to chyba by wcale się nie pokazywała... Ale już się skończył okres trawienia posiłku przez mojego Lampropeltisa mexicana mexicana. Nareszcie mogę swoją pupilkę podziwiać. A jest co... Mój Lancetogłów meksykański tak ładnie już urósł, że aż miło patrzeć... Co prawda to dopiero jeden posiłek po wylince ale i bez okularów widać jak mój wąż rośnie jak na drożdżach. Przez to mogę się póki co zaliczać do grona szczęśliwych terrarystów... Ale ja też nie próżnuję cały czas staram się jakoś uprzyjemnić życie Juanity... jedną z takich przyjemności jest oczywiście mech ale też...
...wczoraj pomyślałem, że warto by dodać do terrarium jakiś motyw górski... Coś co by przypominało kamieniste podłoże na Wyżynie Meksykańskiej gdzie leży sporo porzuconych przez naturę kamieni, na których zadowolone węże mogą się do woli wygrzewać. Przyniosłem więc ze skalnika kolejny kamień... Taki ładny, płaski, rzeczny otoczak. Jako, że ów kamień był zbyt gruby postanowiłem go przepołowić... Parę uderzeń młotka i mam dwa podobne do siebie kamienie... Oczywiście nowe wyposażenie zostało porządnie wygotowane po uprzednim wyszorowaniu całej powierzchni... Kamyki oba umieściłem w"Wężowym Zakątku" przy samym poidełku... Byłem bardzo ciekaw jak to przyjmie Juanita... Okazało się że nader dobrze... Może bez specjalnego entuzjazmu ale z wyrazem wdzięczność→ na pyszczku... Tak właściwie to Juanita dokładnie sobie przetestowała nowy gadżet. Spędziła na nowych kamieniach jakiś czas leżąc bez ruchu... Pozwalając wypełnić swoje ciało ciepłem dochodzącym z dołu.. No i oczywiście potem wyruszyła na rekonesans... Sprawdziła każdy kąt i każdą szczelinę... Wydaje mi się, że dawała znaki świadczące o gotowości na przyjęcie kolejnego posiłku... Tak sobie myślę, że dzisiaj pod wieczór jej potrzebom stanie się zadość... Ja przynajmniej taki harmonogram dzisiejszego wieczora... Ale to sie jeszcze okaże... Jak na razie to Juanita sobie śpi we mchu gdzie jest nie tylko ciepło ale i przytulnie... Całą ostatnią noc tam spędziła. Mówiąc o przytulności to mam wrażenie, że jej ciepły domek wymaga albo rozbudowy albo nowej konstrukcji... Obecne schronienie zaczyna już być dla niej zbyt ciasne... Ale to jeszcze jakiś cza poczeka bo w sklepie nie ma kory dębowej, z której mam zamiar coś wyskubać.... Oczywiście jak tylko dostanę korę...