Przedwczoraj czyli we wtorek Juanita zrzuciła wylinkę. Wylinka zeszła w całości i była prawie cała. Obejrzałem ją dokładnie. Okulary były w porządku... zeszły. Nie za bardzo mogłem stwierdzić czy wszytko zeszło z pyska bo oskórek był mocno porozrywany w okolicach nosa... Na szczęście jak zwykle po wylince skontrolowałem wrażliwe miejsca u węży... Między innymi końcówkę ogona, okolice kloaki no i oczywiście pysk... I o mało nie przegapiłem trzech łusek na samym szczycie pyska... Tuż pod nosem środkowe łuski miały jakieś takie dziwne zabarwienie... Przyglądnąłem się im dokładniej i... Połapałem się, że tam wylinka nie zeszła... Nie wiem czemu... Zwykle nie było z linieniem nigdy żadnych problemów... Trochę się tym zestresowałem... Pomyślałem sobie jak to teraz usunąć... No nic trzeba było dokonać operacji... Przyniosłem sobie mokry ręcznik papierowy... Bardzo mokry i zacząłem najpierw przykładać do pyska Juanity... Nie wiem czy wiedziała, że moje działanie ma jej przynieść tylko same korzyści ale prawdę powiedziawszy współpracowała ze mną idealnie... Nawet ani razu nie cofnęła pyska... Po jakimś czasie kiedy już stwierdziłem, że stary oskórek jest wystarczająco namoknięty delikatnie zacząłem ścierać stare łuski... Po trzech czy czterech przetarciach wstrętny kawałek odpadł... A Juanita szczęśliwa poszła na moje ramiona na spacer....