SPRZĄTANKO... NA ŻYCZENIE... SPACER!

... zająłem się sprzątaniem. I to takim naprawdę wielkim z odkurzaniem i myciem podług. Najpierw usunąłem stare podłoże. Cały osprzęt tradycyjnie wygotowałem... tym razem nawet mech bo wydawało mi się to odpowiednie... Kiedy domki, kamienie i mech się gotowały ja myłem podłogę potem ja osuszałem. Wymościłem miejsca kryjówek świeżutkimi trocinami z topoli osiki... Resztę terrarium wysypałem oczywiście korą z jodły kanadyjskiej... Tymczasem sprzęty były już gotowe do wyjęcia, ochłodzenia i wysuszenia... Umieściłem wszystko na swoim miejscu... Trochę spryskałem terrarium... Podczas moich zabiegów Juanita spokojnie siedziała sobie na fotelu koło mojej córki i obserwowała otaczający ją Świat... Podszedłem wężycy nadstawiłem rękę, a ona spokojnie wspięła się na moje ramię, a kiedy już wygodnie się usadowiła wpuściłem ją do Wężowego Zakątka... Oczywiście wilgoć zrobiła swoje... Jak tylko przeszła po mokrym podłożu poczuła, że czas by znowu jakieś siusiu zrobić i stało się... Znowu musiałem sprzątać... Szybko skażony teren oczyściłem i poszedłem po jedzonko... Tak na próbę... Zjadła małą myszkę... Co prawda naprawdę malutką ale zawsze... Pomyślałem, że może jeszcze się skusi ale to było wszystko na co miała ochotę... Po przegryzieniu tego małego co nieco poleżała sobie chwilę przy poidle i poszła sobie spać na półkę skalną skąd teraz mnie obserwuje jak przechodzę koło terrarium...