Ostatnio się odgrażałem, że nakarmię Juanitę na drugi dzień po zdjęciu wylinki ale jakoś nie wiem dlaczego nie złożyło się. Właściwie to moja wężyca nie wykazywała specjalnie chęci na kolacyjkę. Po wylince zaszyła się w kryjówce i nie interesowała się niczym co poza jej kawałkiem kory... Nawet kiedy zmieniałem jej wodę czy spryskiwałem torf Juanita tylko spoglądała rozleniwiona z miną taką jakby cały świat jej nie obchodził. Dopiero wczoraj po południu mój Lancetogłów meksykański wyszedł rozejrzał się po otoczeniu i zaczęła się dobijać o jedzenie. Niestety za dużo czasu nie miałem i musiała na kolację czekać aż do późnej nocy... Ale się doczekała... Po rozmrożeniu myszy podałem jej do terrarium... Położyłem pod sam nos i nawet zaatakowała ale jakoś nieśmiało... Złapała i po chwili puściła... Ja się nie poddałem i podałem jej znowu... wreszcie wzięła karmówkę do pyska i zaczęła pochłaniać... W pewnym momencie zauważyłem że wraz z myszą wciąga kawałki torfu... z pewną dozą nieśmiałości pincetą usunąłem jej z pyska niepożądane obiekty co niespecjalnie ją speszyło i jadła dalej... Cała kolacja w sumie trwała prawie pół godziny, a ja to wszystko sfilmowałem i opublikowałem...
Piątek, czerwca 8. 2012
NAKARMIONA...
Piątek, marca 23. 2012
POPRAWIONA WYLINKA
Jak wcześniej pisałem ostatnio Juanita bardzo źle zrzuciła wylinkę, a właściwie to nie zrzuciła... Stary oskórek zszedł jej tylko w nielicznych miejscach... Próbowałem jej jakoś tą wylinkę ściągnąć... Były kąpiele, masaże i inne. Niestety stare łuski nie miały zamiaru zejść z Juanity... Na szczęście moja wężyca od razu zaczęła się przygotowywać do kolejnej wylinki... W ciągu paru dniu przeszła cały cykl od nowa. Tym razem dokładnie ją nadzorowałem... Kolejna wylinka obyła się już bez niespodzianek, zeszła cała od głowy aż po sam koniuszek ogona... Na szczęście...
Przy okazji pomyślnego linienia we wtorek Juanita dostała muszkę do zjedzenia... Mimo, że była to zwykła biała mysz to Juanita zjadła ją z wyraźnym smakiem....
Przy okazji pomyślnego linienia we wtorek Juanita dostała muszkę do zjedzenia... Mimo, że była to zwykła biała mysz to Juanita zjadła ją z wyraźnym smakiem....
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wylinka węża
o
00:39
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Środa, sierpnia 3. 2011
PRZEDWCZORAJ WYLINKA I KARMIENIE
Juanita przedwczoraj zrzuciła sobie wylinkę i wsunęła jedną małą szarą mysz... Na razie nie mam dostępu do masto myszy przez co Juanita jest bardzo niezadowolona i je tylko kiedy ją bardzo przyciśnie... Mam nadzieję, że znowu myszy masto będą dostępne jak kiedyś bo Juanita nienawidzi zwykłych myszy... Wczoraj zrobiłem do terrarium takie dzikie tunele z kory jodły... Mojej wężycy się bardzo spodobały... Jak tylko będę miał czas to zrobię zdjęcia...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Terrarium i osprzęt, Zachowania węża
o
20:59
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Piątek, lipca 1. 2011
TO I OWO...
Cóż mam rzec na wytłumaczenie mojego długiego milczenia w sprawie Juanity? Sam nie wiem co to... Może brak czasu... Może brak siły... A może brak po prosty natchnienia do dzielenia się potokiem słów o swojej księżnej Juanicie... Jedno mogę powiedzieć z czystym sumieniem... Może i o niej długo nie pisałem ale samej wężycy nie zaniedbywałem....
Tak teraz w wielkim skrócie cóż ciekawego...
Od ostatniego postu Juanita przeszła dwie wylinki... Parę razy jadła... W czasie ostatnich upałów brałem ją ze sobą na spacer po ogródku... Podczas jednego spaceru wpadłem na pomysł policzenia jaki dystans pokona mój Lancetogłów meksykański... Wyszło mi prawie pół kilometra... I to nie było jakiś tam dla niej wysiłek... Po prostu sobie spokojnie spacerowała i zwiedzała zakamarki... Trochę buszowała na skalniku trochę po chodniku, a nawet wspięła się na dwumetrowy bez... Tam sobie zawisła i obserwowała psy i koty hasające poniżej... Była wyraźnie nimi zainteresowana... Podczas jej spaceru zauważyłem, że jej ulubionym miejscem jest mieszanina igliwia i trawy pod sosną... Często tam sobie przystawała i odpoczywała z dala od żaru słonecznego...
Innego dnia zrobiłem Juanicie taki mały labirynt z różnych pieńków i liści w niewielkim zagłębieniu w trawniku gdzie akurat zebrała się woda podczas podlewania trawnika... Juanita czuła się tam jak w zamku raz wyglądała z jednej strony to znowu z drugiej... A że było bardzo ale to bardzo gorąco w ten dzień moja wężyca od czasu do czasu przemierzała wspomnianą wcześniej kałużę gdzie była w miarę chłodna woda...
Wracam teraz do bardziej aktualnych spraw...
Tydzień temu byłem w górach skąd przywiozłem wspaniały mech dla Juanity... Według mnie bardzo się jej spodobał bo często albo na nim, a raczej w nim śpi albo buszuje... Fajna sprawa... Jeszcze mi się przypomniało, że z pewną obawą wyjeżdżałem bo akurat na dzień przed wyjazdem spaliła się w terrarium żarówka grzewcza... Na szczęście nie wpłynęło to na kondycję mojego Lancetogłowa meksykańskiego. Żarówkę kupiłem dopiero po powrocie. Podczas mojej nieobecności Juanita zdecydowała się na przygotowania do wylinki i właśnie dzisiaj ją zrzuciła tak śmiesznie zrolowaną jak obwarzanek... Oczywiście rozwinąłem i dołączyłem do mojej kolekcji "ubranek" Juanity...
Jak to bywa po wylince wieczorem dzisiaj podałem Juanicie na kolację sporą mysz masto, którą pochłonęła by za chwilę pójść na półeczkę trawić w spokoju jedzonko...
Tak teraz w wielkim skrócie cóż ciekawego...
Od ostatniego postu Juanita przeszła dwie wylinki... Parę razy jadła... W czasie ostatnich upałów brałem ją ze sobą na spacer po ogródku... Podczas jednego spaceru wpadłem na pomysł policzenia jaki dystans pokona mój Lancetogłów meksykański... Wyszło mi prawie pół kilometra... I to nie było jakiś tam dla niej wysiłek... Po prostu sobie spokojnie spacerowała i zwiedzała zakamarki... Trochę buszowała na skalniku trochę po chodniku, a nawet wspięła się na dwumetrowy bez... Tam sobie zawisła i obserwowała psy i koty hasające poniżej... Była wyraźnie nimi zainteresowana... Podczas jej spaceru zauważyłem, że jej ulubionym miejscem jest mieszanina igliwia i trawy pod sosną... Często tam sobie przystawała i odpoczywała z dala od żaru słonecznego...
Innego dnia zrobiłem Juanicie taki mały labirynt z różnych pieńków i liści w niewielkim zagłębieniu w trawniku gdzie akurat zebrała się woda podczas podlewania trawnika... Juanita czuła się tam jak w zamku raz wyglądała z jednej strony to znowu z drugiej... A że było bardzo ale to bardzo gorąco w ten dzień moja wężyca od czasu do czasu przemierzała wspomnianą wcześniej kałużę gdzie była w miarę chłodna woda...
Wracam teraz do bardziej aktualnych spraw...
Tydzień temu byłem w górach skąd przywiozłem wspaniały mech dla Juanity... Według mnie bardzo się jej spodobał bo często albo na nim, a raczej w nim śpi albo buszuje... Fajna sprawa... Jeszcze mi się przypomniało, że z pewną obawą wyjeżdżałem bo akurat na dzień przed wyjazdem spaliła się w terrarium żarówka grzewcza... Na szczęście nie wpłynęło to na kondycję mojego Lancetogłowa meksykańskiego. Żarówkę kupiłem dopiero po powrocie. Podczas mojej nieobecności Juanita zdecydowała się na przygotowania do wylinki i właśnie dzisiaj ją zrzuciła tak śmiesznie zrolowaną jak obwarzanek... Oczywiście rozwinąłem i dołączyłem do mojej kolekcji "ubranek" Juanity...
Jak to bywa po wylince wieczorem dzisiaj podałem Juanicie na kolację sporą mysz masto, którą pochłonęła by za chwilę pójść na półeczkę trawić w spokoju jedzonko...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Wylinka węża, Zachowania węża
o
22:09
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Niedziela, kwietnia 24. 2011
CZYŻBY OSZUKANA?
Tydzień temu w piątek... Czyli piętnastego kwietnia poszedłem do sklepu po jedzonko dla Juanity... Niestety... Nie było odpowiedniej wielkości mysz masto dla mojej wężycy. Jedyne jakie były duże to tylko białe, laboratoryjne myszy i myszy kolorowe... Po dłuższej chwili namysłu pomyślałem, że wezmę kolorowe... Poprosiłem by pan sprzedawca wybrał najciemniejsze. Znalazły się dwie jedna prawie cała czarna, a druga łaciata... Po przyjściu do domu... Nawet nie ogrzewałem myszek i dałem tą czarną... Postawiłem na świeżość... Juanita w miarę szybko się zainteresowała kolacyjką... Co prawda zajęła się najpierw nie od tej strony co trzeba bo od ogona... Dopiero po jakimś czasie zabrała sie wreszcie tak jak trzeba od głowy... Trochę to trwało ale zjadła i poszła spać... Jaki z tego wniosek? Ano taki że im mysz ciemniejsza tym lepsza...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Zachowania węża
o
21:36
| 2 Komentarze
| Brak Śladów
Poniedziałek, marca 7. 2011
BRAK NATCHNIENIA
Z powodu braku natchnienia niestety długo nie pisałem co u Juanity słychać... Przeszła w sumie dwie wylinki... A ostatnio była karmiona w sobotę dorosłą, wielką myszą masto... Pojedzona odpoczywała do dzisiaj... Teraz sobie wyszła i obserwuje Świat... z za szybki...
Czwartek, stycznia 27. 2011
GRYMASY PRZY KOLACJI
Wczoraj Juanita dojrzała do kolacji. W związku z tym postanowiłem wykonać mały test na preferencje żywieniowe moje podopiecznej. Jako, że miałem w zamrażarce mysz masto oraz białą mysz laboratoryjną rozmroziłem obie. Po ogrzaniu kolacji spróbowałem podać najpierw mysz białą. Jak tego oczekiwałem mój Lancetogłów meksykański właściwie nie zwrócił uwagi na to coś białego na podłożu... Podałem więc Juanicie masto mysz i co? Od razu się na nią rzuciła... Szybko zjadła i się rozglądała za jedzeniem dalej... Mimo, że miała w zasięgu języka białą mysz to i tak jej nawet nie tknęła... Białe nie smakuje!
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
18:33
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Środa, stycznia 12. 2011
JUANITA WRESZCIE ZJADŁA
Wreszcie wczoraj Juanita wykazała chęć do współpracy. Wieczorem zauważyłem, że zachowuje się tak jakby jej już powoli głód doskwierał. Z pewną dozą nieśmiałości rozmroziłem dwie myszy masto by podać swojemu wężowi. Dwie na wszelki wypadek bo... różnie bywa... Co prawda nie były to duże myszy, raczej takie podrostki ale też małe nie były... Rozmroziłem no i zniosłem mojemu Lancetogłowowi meksykańskiemu kolację. Zauważyłem, że Juanita dosyć żywiołowo zareagowała na ruch w terrarium... Ale przed samą myszką zwolniła... Myślałem, że się rozmyśli kiedy nagle wystrzeliła... Tak, że znowu się wystraszyłem... Złapała posiłek i połknęła... Kiedy pierwsza porcja znalazła się już w żołądku Juanita znowu zaczęła się rozglądać za smakołykami... Podałem więc kolejną mysz masto... Wyraźnie ją to ucieszyło... Podeszła szybko i od razu zaczęła połykać...
Potem fajnie wyglądała taka... wypchana... Trochę to widać na drugim zdjęciu powyżej... Odpoczęła jakieś piętnaście minut i poszła spać... Tak jak to węże mają w zwyczaju i naturze...
Potem fajnie wyglądała taka... wypchana... Trochę to widać na drugim zdjęciu powyżej... Odpoczęła jakieś piętnaście minut i poszła spać... Tak jak to węże mają w zwyczaju i naturze...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż
o
20:28
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Wtorek, grudnia 28. 2010
I TAK JAKOŚ...
Dawno nie pisałem bo jakoś tak... Niedawno Juanita przeszła kolejną wylinkę i właściwie nie jadła około miesiąca... Ale na wigilię Bożego Narodzenia wreszcie się skusiła na dużą mysz masto i właśnie dzisiaj wyszła na spacerek by coś się napić i jak mi się zdaje trochę nabrudzić na podłoże... Teraz właśnie sobie siedzi obserwuje co sę dziej wokoło...
Ostatnio, a dokładniej dwudziestego trzeciego grudnia ważyłem Juanitę po tej dłuższej przerwie w jedzeniu i ważyła 332g... Póki co nie za bardzo wiem czy waga jest odpowiednia do jej długości czy nie... Ale wygląda na dobrze zbudowaną... nie za gruba nie za chuda... Mam nadzieje...
Ostatnio, a dokładniej dwudziestego trzeciego grudnia ważyłem Juanitę po tej dłuższej przerwie w jedzeniu i ważyła 332g... Póki co nie za bardzo wiem czy waga jest odpowiednia do jej długości czy nie... Ale wygląda na dobrze zbudowaną... nie za gruba nie za chuda... Mam nadzieje...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Wąż, Ważenie węża, Wylinka węża
o
20:36
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Środa, listopada 24. 2010
POWRÓT DO NORMALNOŚCI
Nareszcie moja ręka jest na tyle sprawna, że mogłem Juanitę wziąć na dłuższą przechadzkę. Oczywiście tylko pod domu bo na dwór niestety nie ma już żadnych szans... Moja wężyca towarzyszyła mi dzisiaj podczas prac przygotowawczych do karmienia. Najpierw siadła sobie na mojej szyi, a ja w tym czasie wyciągnąłem dla niej mysz masto... Wsadziłem do gorącej wody i poszedłem porządkować u mojej wężycy w terrarium bo jak to zwykle bywa zaraz po spryskiwaniu Juanita zrobiła kupę i to tak solidną, że było co sprzątać. A śmierdziała strasznie... Po uprzątnięciu odchodów i małym porządku wpadłem na pomysł zważenia mojego Lancetogłowa meksykańskiego. Waga wskazała 324 gramy co oznacza, że podczas okresu remontu, rozproszonych karmień i ostatnich wylinek utraciła na wadze około pięciu gramów... Hmmm... Trzeba to nadrobić... A Juanita jest całkiem chętna do współpracy bo dzisiaj po rozmrożeniu bez oporów, spokojniutko sobie zjadła kolację i jak zauważyłem czekała na dokładkę... Niestety nie bylem na to przygotowany ale na następny posiłek przygotuję albo dwie myszy masto albo niezbyt dużego szczurka bo trzeb od czasu do czasu zmieniać menu... Mam nadzieję, że zmiana zostanie zaaprobowana przez Juanitę... Chciałbym wprowadzić większe posiłki bo Juanita właściwie jak na jej długość to jedna mysz co tydzień wydaje mi sie jakoś mało tym bardziej, że moja wężyca ma prawie metr długości i dziwnie wygląda jak zjada mysz, która w porównaniu do niej jest maleńka...
Niedziela, października 31. 2010
WYLINKA, KOLACJA... ALE CZASU BRAK...
Tak to jest kiedy człowiekowi czasu brak... Trochę jak widać zaniedbałem bloga Juanity... Ale żeby nie było nieporozumień... Blog to blog ale choćby nie wiem co to samej Juanity bym nie zaniedbał... No nie zaniedbywałem... Co prawda podczas remontu czasu dla niej nie mam zbyt wiele ale dokładnie śledziłem jej przygotowania do wylinki... Odpowiednio nawilżałem mech do wylinki i takie tam... Krótko bo nie mam za dużo siły... W poniedziałek moja wężyca przeszła wylinkę, a że nie miałem dla niej nic pysznego to nakarmiłem ją dopiero we wtorek... Teraz już jest po sporej kupie i buszuje po całym terrarium... No i oczywiście ma ochotę na spacer... Niestety tylko krótkie są dopuszczalne bo w tej chwili ledwo żyję... Kiedy znajdę więcej sił i czasu wrzucę jakieś aktualne zdjęcia, a może nawet nowy filmik...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż, Wylinka węża, Zachowania węża
o
21:07
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Wtorek, października 12. 2010
MIMO WSZYSTKO... DAŁEM SIĘ ZASKOCZYĆ...
Dzisiaj podczas karmienia Juanity znowu dałem się zaskoczyć. Maiłem dla niej przygotowana bardzo duża mysz masto i nie byłem przekonany, że mój Lancetogłów meksykański skusi się na tak duży posiłek. Zwykle Juanita odmawia zbyt dużych porcji do jedzenia... W trakcie karmienia swoim zachowaniem zaczęła mnie tylko utwierdzać w tym przekonaniu... Kiedy włożyłem karmówkę do terrarium Juanita stosunkowo powoli się zbliżyła do ofiary... Zaczęła z dużą dozą nieśmiałości obwąchiwać i głęboko zastanawiać czy jeść czy się jeszcze wstrzymać... Puściłem kolację pincetą i czekałem co zrobi. Zazwyczaj kiedy tak się powoli zbliża to zamiast atakować delikatnie podnosi z podłoża jedzenie... Tym razem wydawało się, że sytuacja się powtórzy... Była pyskiem coraz bliżej... i bliżej.. i bliżej...
I nagle tak zaatakowała jakby to była żywa mysz i nie dość że duża to jeszcze uzbrojona i niebezpieczna... Aż się wystraszyłem... Owinęła się wokół swojej ofiary i z zapałem zaczęła dusić... No raczej dla sportu bo z rozmrożonej myszy nie wiele można wycisnąć... Po chwili się zabrała od głowy i powolutku zaczęła wciągać w siebie zdobycz... Gdy posiłek zniknął w głębi Juanity zaczęła poprawiać szczęki... Z przyczyn nie wyjaśnionych nawet p konsultacjach z lekarzem i na różnych forach pokarm znowu powrócił do przełyku. Na szczęście po raz kolejny po chwili znowu zaczęła połykać i po krótkim odpoczynku poszła się schować do kryjówki...
I nagle tak zaatakowała jakby to była żywa mysz i nie dość że duża to jeszcze uzbrojona i niebezpieczna... Aż się wystraszyłem... Owinęła się wokół swojej ofiary i z zapałem zaczęła dusić... No raczej dla sportu bo z rozmrożonej myszy nie wiele można wycisnąć... Po chwili się zabrała od głowy i powolutku zaczęła wciągać w siebie zdobycz... Gdy posiłek zniknął w głębi Juanity zaczęła poprawiać szczęki... Z przyczyn nie wyjaśnionych nawet p konsultacjach z lekarzem i na różnych forach pokarm znowu powrócił do przełyku. Na szczęście po raz kolejny po chwili znowu zaczęła połykać i po krótkim odpoczynku poszła się schować do kryjówki...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
21:30
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Poniedziałek, października 4. 2010
KOLACJA PO PRZERWIE
Po dłuższej przerwie w jedzeniu... Bo właściwie to Juanita nie jadła już od ósmego września co dało dwadzieścia sześć dni bez pochłaniania drogocennych białek, witamin i innych... Podczas tego całego okresu mój Lancetogłów meksykański zdążył zrzucić wylinkę i wysikać się na fotel... Tak właśnie na fotel... Tak jakby nie było innego, odpowiedniejszego miejsca... I to jeszcze tak niespodziewanie, że zanim się połapałem to już zdążyłem sobie spodnie wysmarować... Ale to było przedwczoraj...
A wracając do jedzenia... To ostatnio wydawało mi się, że Juanita jest trochę spasiona... I z coraz to mniejszym zapałem zabiera się za posiłki... Ostatnią mysz masto przed tą przerwą to tak zaczęła jeść jakby mi łaskę robiła... Potem przez te cztery tygodnie nie wykazywała zbytniego zainteresowania jedzeniem... Dopiero wczoraj zaczęła się domagać jedzenia... Ale kiedy to zauważyłem było już za późno i nie miałem siły jej nakarmić. Musiała biedaczka czekać aż do dzisiaj... Jak widać na pierwszym zdjęciu bardzo wdzięcznie się czaiła oczekując posiłku... No i w przeciwieństwie do próby karmienia sprzed tygodnia kiedy to tylko powąchała posiłek i odeszła dzisiaj bardzo aktywnie polowała jeżeli można nazwać polowaniem pogoń za mrożonką... Chociaż i tak musiała trochę się postarać bo za pomocą pincety pozorowałem żywą mysz... Kolacja na przemian uciekała to się zatrzymywała i przy jednym takim postoju nastąpił "niespodziewany" atak... Pięknie to wyglądało... Najpierw jej ciało zaczęło jak sprężyna tężeć przywodząc na myśl naciąganie jakiejś sprężyny albo nawet bardziej kuszy... Potem chwila bezruchu i... Błyskawiczny atak... Złapała mysz za kark i owinęła się wokoło... Ja żeby dać Juanicie namiastkę natury co jakiś czas pociągałem delikatnie mysz za ogon tak, że mój wąż myślał o kolacji jak o żywej myszy przez co coraz to mocniej zaciskał swoje sploty... Po jakimś czasie przestałem i Juanita zabrała się za jedzenie... Widać było, że po takiej przerwie naprawdę kolacja smakuje... Gdyby miała uszy to by nimi trzęsła... A tak to tylko połknęła pierwszą porcją i szukała dalej... Oczywiście ni obyło się przy pierwszym przełykaniu stałego, dramatycznego przedstawienia z układaniem pokarmu w przełyku...
Jak już kiedyś pisałem mój Lancetogłów meksykański ma takie dziwny sposób na połykanie pierwszej ofiary... Zaraz po połknięciu z powrotem przesyła jedzenie aż pod samo gardło... Wygląda to nie ładnie bo przywodzi na myśl początek wymiotowania z tym, że na szczęście po chwili już połyka jedzenie na dobre aż do samego żołądka... Co ciekawe przy drugiej porcji już tak nie robi... Konsultowałem to z lekarzem (specjalistą od gadów) i właściwie nie wiedział czemu Juanita tak może robić bo sam ani raz nie widział takiego sposobu przełykania, a trzeba dodać, że jest hodowcą węży w tym także Lancetogłowów meksykańskich... Powiedział, że póki nie ma problemów z karmieniem to raczej si tym nie przejmować i ja się nie przejmuję (no może trochę)...
I znowu myśl mi uciekła na inne tory chociaż właściwie nie mam wiele już do dodania poza ty, że Juanita w sumie dzisiaj zjadła dwie myszy masto i poszła spać...
A wracając do jedzenia... To ostatnio wydawało mi się, że Juanita jest trochę spasiona... I z coraz to mniejszym zapałem zabiera się za posiłki... Ostatnią mysz masto przed tą przerwą to tak zaczęła jeść jakby mi łaskę robiła... Potem przez te cztery tygodnie nie wykazywała zbytniego zainteresowania jedzeniem... Dopiero wczoraj zaczęła się domagać jedzenia... Ale kiedy to zauważyłem było już za późno i nie miałem siły jej nakarmić. Musiała biedaczka czekać aż do dzisiaj... Jak widać na pierwszym zdjęciu bardzo wdzięcznie się czaiła oczekując posiłku... No i w przeciwieństwie do próby karmienia sprzed tygodnia kiedy to tylko powąchała posiłek i odeszła dzisiaj bardzo aktywnie polowała jeżeli można nazwać polowaniem pogoń za mrożonką... Chociaż i tak musiała trochę się postarać bo za pomocą pincety pozorowałem żywą mysz... Kolacja na przemian uciekała to się zatrzymywała i przy jednym takim postoju nastąpił "niespodziewany" atak... Pięknie to wyglądało... Najpierw jej ciało zaczęło jak sprężyna tężeć przywodząc na myśl naciąganie jakiejś sprężyny albo nawet bardziej kuszy... Potem chwila bezruchu i... Błyskawiczny atak... Złapała mysz za kark i owinęła się wokoło... Ja żeby dać Juanicie namiastkę natury co jakiś czas pociągałem delikatnie mysz za ogon tak, że mój wąż myślał o kolacji jak o żywej myszy przez co coraz to mocniej zaciskał swoje sploty... Po jakimś czasie przestałem i Juanita zabrała się za jedzenie... Widać było, że po takiej przerwie naprawdę kolacja smakuje... Gdyby miała uszy to by nimi trzęsła... A tak to tylko połknęła pierwszą porcją i szukała dalej... Oczywiście ni obyło się przy pierwszym przełykaniu stałego, dramatycznego przedstawienia z układaniem pokarmu w przełyku...
Jak już kiedyś pisałem mój Lancetogłów meksykański ma takie dziwny sposób na połykanie pierwszej ofiary... Zaraz po połknięciu z powrotem przesyła jedzenie aż pod samo gardło... Wygląda to nie ładnie bo przywodzi na myśl początek wymiotowania z tym, że na szczęście po chwili już połyka jedzenie na dobre aż do samego żołądka... Co ciekawe przy drugiej porcji już tak nie robi... Konsultowałem to z lekarzem (specjalistą od gadów) i właściwie nie wiedział czemu Juanita tak może robić bo sam ani raz nie widział takiego sposobu przełykania, a trzeba dodać, że jest hodowcą węży w tym także Lancetogłowów meksykańskich... Powiedział, że póki nie ma problemów z karmieniem to raczej si tym nie przejmować i ja się nie przejmuję (no może trochę)...
I znowu myśl mi uciekła na inne tory chociaż właściwie nie mam wiele już do dodania poza ty, że Juanita w sumie dzisiaj zjadła dwie myszy masto i poszła spać...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
23:59
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Niedziela, września 12. 2010
SPRZĄTANIE... WYPROWADZANIE...
Długo nic nie pisałem o Juanicie bo miałem pewne sprawy... ważne, które mi nie pozwalały się skupić... Ostatnio Juanita dostała jeść w środę i wczoraj po posiłku zaczęła spacerować, a dokładniej to już wczoraj zrobiła kupę... Dzisiaj postanowiłem jej trochę posprzątać w terrarium. W szczególności właśnie w związku z wczorajszą kupką, z której trochę śmieci pozostało na podłodze... Tak więc było postanowione... Sprzątanie i spacerek... Wyciągnąłem Juanitę, założyłem ją sobie na szyję i zająłem się sprzątaniem. Usunąłem stare podłoże... Odkurzyłem podłogę... Wymyłem... No i dałem świeże trociny z topoli osiki... Po sprzątaniu dałem Juanitę z powrotem do terrarium... Ale ona i tak nie chciała tam siedzieć więc ją znowu wziąłem na szyję i tak z nią chodziłem po domu, a ona po mnie... Kiedy już się wyhasała wróciła do domku. Z tym, że niestety znowu zrobiła kupę... Chyba jakoś tak na złość mi albo... Nie wiem... Musiałem znowu posprzątać bo smrodek od razu się uniósł taki, że szkoda gadać... Juanita tym czasem obserwowała moje starania o świeży zapach, a potem poszła się położyć w kącie gdzie sobie teraz leży i ogląda co w domu piszczy...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
17:51
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Środa, sierpnia 18. 2010
WĄŻ UDAJE DUSICIELA
Troszkę dzisiaj sprzątałem w terrarium u Juanity... W międzyczasie moja wężyca biegała po mnie. To po ręce to po szyi... Śmiałem się, że to taki mały dusiciel bo owinęła mi się wokoło szyi... ale ona jest taka malutka, że choćby chciała to by mi krzywdy nie zrobiła... Za to widok jest wspaniały - taki wężowy naszyjnik... Po sprzątaniu wpuściłem Juanitę do terrarium i podałem uprzednio przygotowaną kolację bo widziałem, że mój Lancetogłów meksykański chętnie coś by skonsumował.. Niestety tak się złożyło, że tylko jedną mysz masto miałem więc możliwe, że mój wąż ma jakiś taki niedosyt... Chociaż za posiłek się wzięła bez szczególnego zapału i możliwe, że na razie jej ta jedna mysz wystarczy... Oczywiście nie na długo... Po zjedzeniu kolacji Juanita poszła na półeczkę spać... Ostatnio zawsze tak robi po kolacji... Śpi tam jakieś dwie trzy godziny, a potem się chowa do kryjówki...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lampropeltis mexicana mexicana, Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
21:30
| Brak komentarzy
| Brak Śladów