Sobota, sierpnia 7. 2010
MEKSYKAŃSKI WĄŻ... NASKALNIKOWY?
Dzisiaj była w miarę ładna pogoda, a Juanita miała ochotę na spacerowanie... Widząc ją tak chętną do biegania wziąłem ją kolejny raz na ogródek... Wypuściłem ją w trawę prawie przy samym domu, a mój Lancetogłów meksykański rozpoczął swą długą podróż poprzez pół ogródka... Najpierw Juanita odwiedziła swój wychodek... Chyba tylko z czystej ciekawości bo tym razem nawet siku nie zrobiła. No ale czego tu oczekiwać kiedy już tyle razy wydalała od ostatniego posiłku? Pod bukszpanem spędziła tylko chwilkę by od razu wyruszyć przez chodnik w kierunku sosen... Wiadomo sosny to jej sercu miłe miejsce... Tym razem jednak przystanęła tam na krótko bo miała w planie zwiedzanie prawdziwej atrakcji turystycznej... Po odpoczynku i chwili zastanowienia mój Lampropeltis mexicana znowu przekroczył nagrzany chodnik i skierował swe kroki w kierunku południowo-zachodnim gdzie na horyzoncie ukazał się skalnik...
Juanita nie wiele myśląc szybciutko wśliznęła się pomiędzy kamienie i byliny porastające skalnik... Ile miała radości z tego nowego miejsca wąchała na wszystkie strony... Najpierw zwiedziła podnóże kosodrzewiny... Tam pomiędzy korzeniami i gałęziami pospacerowała chyba z dziesięć minut... Musiała obejrzeć i powąchać każdy zakamarek... Po jakimś czasie kosodrzewina jej się znudziła i ruszyła na obchód całego skalnika... Pomykała pomiędzy liśćmi juki... lilii... pomiędzy bylinami przeczesała cały teren wzdłuż i w szerz... Co jakiś czas sobie odpoczywała i chłonęła klimat natury... Wczuwała się w rytm Ziemi... Ogólnie to spędziła na skalniku około czterdziestu pięciu minut... Oczywiście ja nie mogłem takie okazji przepuścić i pstryknąłem parę myślę, że ładnych... fotek... Kiedy już się Juanicie znudził spacer... a dokładniej to kiedy żona idąc w naszą stronę spłoszyła Juanitę tak, że moja wężyca się zaniepokoiła i chciała uciec ze skalnika wziąłem ją na ręce i zaniosłem do terrarium... W terrarium Juanita położyła się i oczekiwała na jakąś puentę takiego miłego dnia... No i się doczekała wspaniałej... smakowitej... Myszy masto... Dawno nie widziałem Juanity tak żywiołowo reagującej ana posiłek... Prawie nie dała mi położyć kolacji na dnie terrarium... Rzuciła się i wyrwała mi z pincety jedzonko by je w rekordowym tempie połknąć... Po jedzeniu poszła się położyć na najwyższą półkę w swoim królestwie i teraz tam śpi...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lampropeltis mexicana mexicana, Wąż, Zachowania węża
o
23:07
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Komentarze
Wyświetl komentarze jako
(Płasko | Wątki)
Dodaj komentarz