Dzisiaj wreszcie poważyłem się spróbować nakarmić Juanitę po przeprowadzce. Pomimo upłynięcia już trzech dni od kiedy mój Lancetogłów meksykański mieszka w nowym terrarium miałem niejakie obawy, że na kolację zareaguje negatywnie. Przyglądając się Juanicie przez ostatnie dni jak się oswajała z nowym miejscem zauważyłem, że nie jest jeszcze całkowicie wyluzowana. Zdarza się jej jeszcze dosyć nerwowo reagować na otoczenie... Chociaż już coraz częściej pojawiała się poza kryjówkami to jednak cały czas była gotowa się w razie czego wycofać. Niby wyszła mi nawet na ręce ale widać dokładnie było, że nie jest jeszcze zbyt spokojna... No ale pomyślałem, że już czas coś dać mojej wężycy przekąsić bo w zasadzie to już zapomniałem kiedy wcześniej jadła... Więc rozmroziłem dwa spore oseski szczurze...
Ciąg dalszy "KOLACJA W NOWYM MIEJSCU..." »Wtorek, marca 30. 2010
KOLACJA W NOWYM MIEJSCU...
Sobota, marca 13. 2010
PO WYLINCE I KOLACJI...
Tak jak przypuszczałem Juanita przeszła linienie już w środę późnym wieczorem... Zrzuciła jak zwykle całą nienaruszoną wylinkę. Trwało to może pięć czy dziesięć minut... porównałem poprzednią wylinkę z obecną i wychodzi, że przyrostu jest około pięć centymetrów... Wiem, że to nie jest miarodajne mierzenie ale przynajmniej widać, że rośnie... No bo jak je to rośnie... Tym razem nietypowo po wylince nie dałem jej jeść... W zasadzie nie wiem czemu... Ale jakoś widziałem, że za bardzo się nie pali do kolacji więc dopiero dzisiaj ją nakarmiłem.... Już tradycyjnie dostała dwie mniejsze myszy masto... Niestety nie mogę trafić na większe... No ale jak na razie nie widać żeby jej taka ilość jedzenia przeszkadzała... Właściwie to widać, że jeszcze by coś małego zjadła ale jak nie zje to nie ma tragedii... Po kolacji mój Lancetogłów meksykański poszedł spać, a ja zająłem się dekoracją nowego terrarium... Dekoracją i montażem oświetlenia... Tak prawdę powiedziawszy to już niedługo będzie przeprowadzka... Dzisiaj umieściłem w jej nowym lokum sztuczne roślinki... trochę mi to zajęło bo trzeba było je przerabiać tak by mnie zadowoliły ale juz jet tak jak ma być... Hmmm... Naprawdę to jeszcze mi zabrakło paru rośłinek ale nie ma problemu... Zanim Juanita się przeprowadzi braki w zieleninie uzupełnię...
Poniedziałek, marca 1. 2010
WSTYD!
Aż wstyd, że tak zaniedbałem informowanie Szanownych Czytelników o życiu mojego Lancetogłowa meksykańskiego. Na wstępie podam suche fakty. A więc w piątek Juanita dostała jeść. Z braku odpowiedniejszej karmówki ponownie musiałem zastosować karmienie dwoma mniejszymi myszami masto. No ale Juanicie i tak się to podobało. Właściwie to nie tak bardzo bo po zjedzeniu ostatniej, drugiej porcji Juanita dalej chyba była niedojedzona. Potem jak zwykle poszła spać ale już wczoraj żywo sobie hasała po terrarium czego skutki musiałem potem sprzątać. Bardzo śmierdziało. A i wielkość kupy była też słuszna. No nic na razie na tyle bo zadanie mam wielkie przed sobą. Dalej ostro pracuję nad nowym terrarium. Co prawda prace są daleko posunięte bo dzisiaj już pokrywałem kolorem ściany. Dokładniej część ścian Tak więc można się domyślić na jakim etapie moje prace. A przy okazji w wolnych chwilach bawię się termoregulatorem. Staram się dla niego napisać oprogramowanie tak by odpowiadał moim... to znaczy Juanity potrzebom. Na razie na wyświetlaczu można sobie zobaczyć datę i godzinę... Heh... Temperaturę też wskazuje ale za to jakąś z kosmosu bo na pewno nie jest to odpowiednio obliczona temperatura... No nic... Jak się oswoję z bascomem to oprogramuję dokładniej owo urządzenie...