Ostatnie dwa karmienia Juanity utwierdziły mnie w przekonaniu, że dwa oseski szczurze dla niej to jednak już za mało jak na tak "dużego" węża. Po owych kolacjach mój Lampropeltis mexicana mexicana bardzo szybko opuszczał kryjówkę by wybierać się na spacerek... Już w niespełna dwadzieścia cztery godziny od spożycia posiłku Juanita biegała po całym terrarium prezentując nam swoje wdzięki. Bo ostatnim czasem, a dokładniej od mojego powrotu z urlopu moja wężyca stwierdziła, ze już nie jest osobnikiem skrytym, wychodzącym na spacery tylko w nocy... Przez ostatnie prawie dwa tygodnie można było ją spotkać jak się wyleguje na samym środku terrarium. Od czasu do czasu wylegiwała się na kryjówce czy półce skalnej... No... taki prawdziwy wąż ozdobny...
Ale wracając do tematu... Jak już pisałem dwa oseski szczurze to za mało więc się za radą "pana od węży" ze sklepu Zoomix w Centrum Handlowym Dąbrówka w Katowicach zaopatrzyłem się dzisiaj już w dorosłe, całkiem pokryte futrem i ogromne (jak na Juanitę) myszy. Oczywiście myszy były zamówione mrożone... Po porządkach w terrarium i spacerku Juanity rozpocząłem rozmrażanie kolacji... I to troszkę inną metodą niż dotychczas...
Sobota, lipca 25. 2009
LANCETOGŁOW MEKSYKAŃSKI - KARMIENIE DOROSŁĄ MYSZĄ
Wtorek, lipca 21. 2009
JUANITA - WZROK U WĘŻA?
Przy wczorajszym karmieniu Juanity sprawdzałem jak się maja opowieści o wzroku węża... Od paru dni zastanawiałem się nad zmysłami węży... Jak już wcześniej pisałem jest juz udowodnione przez badaczy węży, że pozorna głuchota u tych przedstawicieli gadów to tylko mit... To, że nie posiadają zewnętrznego aparatu słuchowego oraz błony bębenkowej to nie oznacza ich głuchoty. Wręcz przeciwnie do wyłapywania dźwięków z otoczenia używają swojej żuchwy, a dokładniej rozpiętej skóry pomiędzy oboma kościami skąd wibracje są przekazywane do wewnętrznego aparatu słuchowego. Jedyny problem ze słuchem węża jest taki, że prawdopodobnie nie potrafią określić dokładnie kierunku skąd dochodzi fala dźwiękowa...
Ale wracam do wzroku...
Niedziela, lipca 19. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - CIEKAWSKIE STWORZENIE
Juz od samego rana Juanita była bardzo ciekawska. Właśnie to jej zachowanie coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że węże to nie do do końca takie bezmyślne zwierzęta nie potrafiące się przywiązać do opiekuna. Jakimś dziwnym sposobem mój Lancetogłów meksykański wyraźnie chce przeczyć tym twierdzeniom i nie chce się im podporządkować. Faktem jest, że łatwo Juanitę spłoszyć gwałtownym ruchem czy jakimś uderzeniem w podłogę ale to wydaje mi się normalne. Przecież nasze ciepłokrwiste pupile też tak reagują na gwałtowne bodźce. Też je można spłoszyć czy wystraszyć. Biorąc pod uwagę czas jaki miały węże na przystosowanie się, a w zasadzie na wykształcenie odpowiednich odruchów zapewniających im tak długi żywot na ziemi nie można się im dziwić, że są skryte i płoszą się bardzo łatwo. Dzięki temu przetrwały... Ale kiedy się zachowujemy przy naszym pupilku w sposób opanowany to on wdzięcznie na to reaguje i po części oddaje "uczucie" jakim się go darzy...
Piątek, lipca 17. 2009
POWITANIE PO URLOPIE
Po długiej (przynajmniej dla mnie) mojej nieobecności w domu wczoraj wreszcie mogłem się przywitać z moim Lancetogłowem meksykańskim. Przez cały czas kiedy chodziłem po górach... kiedy przemierzałem szlaki naszego pięknego, polskiego Beskidu... zdobywałem szczyty... schodziłem w doliny... Przez ten cały czas zastanawiałem się co porabia moja Juanita. Czy mój Lampropeltis mexicana mexicana przypadkiem nie jest głodny... Czy mój przeuroczy wąż przypadkiem nie marznie... Czy po prostu moja domowa pani herpetolog się zajmuje Juanitą tak jak należy. Kiedy dzwoniłem do domu z wielkim apetytem pochłaniałem każdą relację z zachowania mojego Meksykańskiego węża królewskiego... To, że była karmiona (Juanita oczywiście) to nie ulegało wątpliwości... Że była wyprowadzana na spacer to też... Co prawda moja żona zauważyła że nasza mała wężyca ma coraz to większy apetyt... Po wtorkowym karmieniu już wczoraj, czyli w dzień mojego powrotu wyszła w poszukiwaniu strawy... I tu właśnie ciekawa sprawa...
Ciąg dalszy "POWITANIE PO URLOPIE" »