Zamówiłem rano dzisiaj jedzonko dla Juanity. Jakoś tak przez telefon rozmawialiśmy i się nie dogadaliśmy. Moim zamierzeniem było kupno pięciu szczurzych osesków takich mniej więcej wielkości małej dorosłej myszy... Kiedy przyszedłem wieczorem do sklepu okazało się, że pan mnie źle zrozumiał i sprowadził tylko oseski i biegusy masto-myszy. Faktycznie przypominając sobie rozmowę telefoniczna nie padło ani razu wtedy słowo szczur... No fakt moja wina. Ale myślałem, że to jest tak oczywiste, że chcę nabyć szczurki, że nawet o tym nie wspomniałem... Trudno... Kupiłem więc jednego biegusa masto oraz cztery starsze już oseski... Znając mojego Lancetogłowa meksykańskiego, a bardziej jego apetyt i tendencje do grymaszenia założyłem, że będzie to jednak nie do końca wymarzona kolacja. A jednak sie myliłem...
Ciąg dalszy "MASTO-MYSZY MAŁE NIEPOROZUMIENIE..." »Środa, listopada 25. 2009
MASTO-MYSZY MAŁE NIEPOROZUMIENIE...
Sobota, listopada 21. 2009
SPRZĄTANKO... NA ŻYCZENIE... SPACER!
Chociaż Juanita jadła niedawno to jest przedwczoraj postanowiła dzisiaj poświęcić nieco czasu na zajęcia rekreacyjne. Wykonywała standardowe ćwiczenia wzmacniające mięśnie karku czyli wznoszenie głowy do nieba. Przy okazji tych ćwiczeń nie omieszkała także wypróbować czy przypadkiem szyba od terrarium nie ma zamiaru się trochę uchylić... Wystarczy trochę tak by można było się wydostać na zewnątrz i... No właśnie co dalej... Pewnie by weszła na parapet. Ale kto wie może by wybrała trudniejszą drogę... Wyczynowe zejście po uchwytach szuflad w komodzie... Raz już tamtędy próbowała się zsunąć... Na szczęście terrarium jest już zawsze dobrze zamykane więc takie radosne próby wyjścia spełzają na niczym... Ale nie do końca... Bowiem kiedy ma taki zapał do wycieczek to ja staję się jej wyzwolicielem... Wystarczy uchylić szybę i już mój Lampropeltis mexicana mexicana śmiga na ręce... Oczywiście dziś był tak samo chociaż wcale jej nie miałem zamiaru wyciągać... No ale życzenie mojej wężycy zobowiązuje... Jak już wyszła to może upiekę dwie pieczenie przy jednym ogniu... Posprzątam terrarium... Tym bardziej, że przed wyjściem na spacer Juanita trochę zanieczyściła kryjówkę... I to przy mnie!!! Jak jej nie wstyd... Tak więc wyciągnąłem mojego Lancetogłowa meksykańskiego i przekazałem do pilnowania mojej córce a ja tym czasem...
Ciąg dalszy "SPRZĄTANKO... NA ŻYCZENIE... SPACER!" »Czwartek, listopada 19. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI I KRYSZTAŁOWA KULA
Podczas dzisiejszej wymiany wody w terrarium jak zwykle nie obyło się bez czmychnięcia Juanity na moje ręce... Tak już ma... Dziewczyna spragniona jest nowych wrażeń... Nie wystarcza jej monotonny wystrój terrarium i kiedy tylko ma okazję natychmiast je opuszcza... Tak więc kiedy weszła mi na ręce, a po nich na szyję postanowiłem usiąść sobie na fotelu przy stoliku... Mój Lancetogłów meksykański trochę pobiegał po mnie by ze szczerą radością wejść na stół... Nie wiem czemu ale mój Lampropeltis mexicana mexicana uwielbia po nim spacerować... Skutkiem takich wycieczek najczęściej są pozrzucane piloty na podłogę... Ale dzisiaj już się zabezpieczyłem raczej nie miała czego zrzucić. Wiec co moja wężyca wymyśliła?
Ciąg dalszy "LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI I KRYSZTAŁOWA KULA" »Sobota, listopada 14. 2009
WARTO CZEKAĆ NA KOLACJĘ
Myślałem, że po ostatniej kolacyjce Juanita przystopuje ze swoim upodobaniem do biegania... No i prawie można powiedzieć, że była spokojna aż całe dwa dni kiedy to spokojnie sobie spała i wchłaniała ale kiedy tylko dwukrotnie wydaliła apetyt na sport na nowo się w niej obudził. Mój Lampropeltis mexicana mexicana zaczął na nowo harce urządzać i straszyć biedne koty... Na którymś ze zdjęć jest widoczna huśtawka, a właściwie kawałek gałęzi wierzby płaczącej przymocowany do kratki wentylacyjnej za pomocą drutu... Kiedy koty śpią na terrarium zwykle leżą na owych drutach, a Juanita wąż wędrując po Wężowym Zakątku nie omieszka przespacerować się po wspomnianej huśtawce... Huśtawka zaczyna się ruszać co zabawnie straszy koty... Do których Juanita często się zbliża przez szybę by e powąchać, posmakować czy obejrzeć... Bardzo fajnie to wygląda... Ale jest sprawa o której chciałem napisać, a mianowicie...
Ciąg dalszy "WARTO CZEKAĆ NA KOLACJĘ" »Poniedziałek, listopada 9. 2009
NAJPRAWDZIWSZA KOLACJA
Nareszcie Juanita zjadła porządną kolację. Co prawda nie miałem dla niej zamierzonych większych osesków szczurzych to jednak udało mi się kupić dzisiaj trzy łyse oseski szczurze i jednego oseska mastomyszy. Kiedy wróciłem do domu oczywiście pani Lancetogłów meksykański jak zwykle nie próżnowała. Kontynuowała swój marsz do wolności poprzez niezmierzone przestrzenie swojego Wężowego Zakątka. Kiedy mnie ujrzała łeb uniosła i węsząc swym rozdwojonym językiem próbowała zgadnąć cóż takiego dla niej dzisiaj mam... No więc zabrałem się do karmienia bo już mi samemu było przykro, że moja wężyca tak niechętnie się zabierała ostatnio do jedzenia... Od razu prawie podałem jej pierwszego łysego, szczurzego oseska... Oczywiście najprzód go ubiwszy... I cóż takiego miała w zanadrzu moja Juanita? tym razem nową niespodziankę... Zaatakowała...
Ciąg dalszy "NAJPRAWDZIWSZA KOLACJA" »