Wtorek, października 19. 2010
DOROSŁY WĄŻ I JEGO METABOLIZM...
Przedwczoraj próbowałem Juanitę nakarmić ale tym razem odmówiła posiłku. Mam wrażenie, że teraz kiedy już prawie osiągnęła dorosłość będzie jadła coraz mniej. Oczywiście wiedziałem o tym ale jak zwykle jako hodowca zawsze się trochę martwię kiedy Juanita nie chce jeść. Jak do niedawna dostawała co tydzień jeść i jadła jak oszalała to teraz sobie coraz częściej robi przerwy. Po tej ostatniej próbie podania jedzenia na wszelki wypadek zważyłem swojego węża tak by mieć jasność co do jej kondycji... Przygotowałem wagę z miską... I się zdziwiłem... Myślałem, że będzie ważyć tyle samo co ostatnio no może troszkę więcej ale prawie zaniemówiłem kiedy odczytałem wskazanie wagi... 329 gramów... Nie przypuszczałem, że będzie aż tyle ważyć... Od ostatniego ważenia właściwego jej waga wzrosła o 17 gramów... Co prawda tuż przed samym karmieniem po dwudziestu paru dniach przerwy w spożywaniu kolacji ważyła już tylko 304 gramy... Zakładając, że ostatnio zjedzona mysz ważyła około 30 gramów to i tak po dwukrotnym wydaleniu sporo Juanita przyswoiła do swojego organizmu... Właściwie to prawie cała waga zjedzonej czwartego września czyli dwa tygodni temu... Zastanawia mnie taki metabolizm węża bo żeby Juanita była Lancetogłowem meksykańskim to łatwiej by było w to uwierzyć ale ona jest bardzo aktywna... Często opuszcza terrarium, a i po nim urządza nawet dwugodzinne przechadzki... A spadek masy ciała po karmieniu nie jest tak gwałtowny jakby się można było spodziewać... A wracając do karmienia to przypuszczam, ze Juanita nie chciała ostatnio jeść bo powoli już przygotowuje się do kolejnej wylinki... Prawdopodobnie zrzuci ją za dziesięć dni... Jeszcze w tym czasie dopóki nie zmętnieje spróbuję ją nakarmi, a nuż się skusi...
Zamieścił mkey
w Lampropeltis mexicana mexicana, Lancetogłów meksykański, Wąż, Ważenie węża, Zachowania węża
o
20:57
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Wtorek, października 12. 2010
MIMO WSZYSTKO... DAŁEM SIĘ ZASKOCZYĆ...
Dzisiaj podczas karmienia Juanity znowu dałem się zaskoczyć. Maiłem dla niej przygotowana bardzo duża mysz masto i nie byłem przekonany, że mój Lancetogłów meksykański skusi się na tak duży posiłek. Zwykle Juanita odmawia zbyt dużych porcji do jedzenia... W trakcie karmienia swoim zachowaniem zaczęła mnie tylko utwierdzać w tym przekonaniu... Kiedy włożyłem karmówkę do terrarium Juanita stosunkowo powoli się zbliżyła do ofiary... Zaczęła z dużą dozą nieśmiałości obwąchiwać i głęboko zastanawiać czy jeść czy się jeszcze wstrzymać... Puściłem kolację pincetą i czekałem co zrobi. Zazwyczaj kiedy tak się powoli zbliża to zamiast atakować delikatnie podnosi z podłoża jedzenie... Tym razem wydawało się, że sytuacja się powtórzy... Była pyskiem coraz bliżej... i bliżej.. i bliżej...
I nagle tak zaatakowała jakby to była żywa mysz i nie dość że duża to jeszcze uzbrojona i niebezpieczna... Aż się wystraszyłem... Owinęła się wokół swojej ofiary i z zapałem zaczęła dusić... No raczej dla sportu bo z rozmrożonej myszy nie wiele można wycisnąć... Po chwili się zabrała od głowy i powolutku zaczęła wciągać w siebie zdobycz... Gdy posiłek zniknął w głębi Juanity zaczęła poprawiać szczęki... Z przyczyn nie wyjaśnionych nawet p konsultacjach z lekarzem i na różnych forach pokarm znowu powrócił do przełyku. Na szczęście po raz kolejny po chwili znowu zaczęła połykać i po krótkim odpoczynku poszła się schować do kryjówki...
I nagle tak zaatakowała jakby to była żywa mysz i nie dość że duża to jeszcze uzbrojona i niebezpieczna... Aż się wystraszyłem... Owinęła się wokół swojej ofiary i z zapałem zaczęła dusić... No raczej dla sportu bo z rozmrożonej myszy nie wiele można wycisnąć... Po chwili się zabrała od głowy i powolutku zaczęła wciągać w siebie zdobycz... Gdy posiłek zniknął w głębi Juanity zaczęła poprawiać szczęki... Z przyczyn nie wyjaśnionych nawet p konsultacjach z lekarzem i na różnych forach pokarm znowu powrócił do przełyku. Na szczęście po raz kolejny po chwili znowu zaczęła połykać i po krótkim odpoczynku poszła się schować do kryjówki...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
21:30
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Sobota, października 9. 2010
SZELEST LIŚCI... W LIŚCIACH KUPA...
Od poniedziałku Juanita nie opuszczała swojej kryjówki ani na chwilę... No przepraszam... Na chwilę wyszła ale tylko po to żeby się napić ale za raz uciekła szybko do kryjówki... Nic niezwykłego przecież po jedzeniu to jest normalne i byłbym zaniepokojony gdyby się wcześniej pokazywała na spacerach... Zastanawiałem się tylko kiedy zacznie swoje wieczorne obchody terrarium... W czwartek na wszelki wypadek gdyby mojemu Lancetogłowowi meksykańskiemu zachciało się wyskoczyć za potrzebą spryskałem w terrarium umowną ubikację Juanity... Było już dosyć późno więc położyłem się już do spania... Gdy nagle słyszę jakiś tajemniczy szelest... Coś jakby liście czy coś... Pomyślałem chwilę i przypomniałem sobie, że przecież niedawno do terrarium dałem sporą kupę liści jako taką niby naturalną kryjówkę... Wstałem żeby zobaczyć czy to Juanita faktycznie tak hałasuje...
Chwila obserwacji przez szybę... Przy czerwonym świetle słabo widać... Patrzę, a Juanita gramoli się z kupy liści... No ciekawe gdzie pójdzie... Nie zawiodła mnie... Od razu poszła w kącik gdzie zrobiła pierwszą kupę po ostatnim posiłku... Jeszcze taką nieśmiałą ale zawsze kupę... To taki umowny znak, że od tej chwili koniec z parodniową sjestą... Teraz się zacznie buszowanie po terrarium... I się zaczęło... Nie zdawałem sobie sprawy, że w nocy takie wysuszone, jesienne liście to może być zmora dla mojego snu... Co jakiś czas szelest... szelest... Z za szyby oczka we mnie utkwione... Juanita na spacerze... Chce wyjść...
Co prawda po pierwszym wydaleniu moja wężyca sobie spaceruje ale ja jeszcze nie ryzykuję nigdy jej wyciągania... Wolę nie kusić losu... Źle się zwiesi i jeszcze coś poleci... Zwymiotuje...
Wreszcie dzisiaj kiedy wymieniałem wodę w poidełku Juanita wyszła do mnie żeby niby sprawdzić co robię... Przesunęła mi się pod palcami... Gdy nagle ogonek w górę... Jak antenka... Juanita znowu robi swoje i to takiej wielkości, że... Nie wiem co! Od razu posprzątałem, a że Juanita rwała się na moje ręce to ją wyciągnąłem na spacer... Trochę porękach... Trochę po stole... Trochę po kanapie... To myślę sobie niech i trochę po wadze pobiega... Przygotowałem wagę... Pojemnik na wagę... Tara... Juanita do pojemnika...
I co? No i 317g (słownie trzysta siedemnaście gramów), po dwóch kupkach... Ciekawe...
Ostatnio kiedy ją ważyłem było to około miesiąca temu. Wtedy też tak samo się odbyło ważenie po podwójnym wydalaniu i ważyła 312g. Potem nie jadła dwadzieścia sześć dni przy czym zrzuciła wylinkę. Przed samym karmieniem zważyłem swojego Lancetogłowa meksykańskiego i ważył 301g. Ciekawe czy przytyła czy tylko jeszcze nie do końca ostatni posiłek przez nią nie przeszedł... Zobaczę...
Od teraz będę ją starał się ważyć jak najczęściej... I będę prowadził statystykę... Zobaczymy jak to będzie się rozkładać w ciągu przemijającego czasu...
Chwila obserwacji przez szybę... Przy czerwonym świetle słabo widać... Patrzę, a Juanita gramoli się z kupy liści... No ciekawe gdzie pójdzie... Nie zawiodła mnie... Od razu poszła w kącik gdzie zrobiła pierwszą kupę po ostatnim posiłku... Jeszcze taką nieśmiałą ale zawsze kupę... To taki umowny znak, że od tej chwili koniec z parodniową sjestą... Teraz się zacznie buszowanie po terrarium... I się zaczęło... Nie zdawałem sobie sprawy, że w nocy takie wysuszone, jesienne liście to może być zmora dla mojego snu... Co jakiś czas szelest... szelest... Z za szyby oczka we mnie utkwione... Juanita na spacerze... Chce wyjść...
Co prawda po pierwszym wydaleniu moja wężyca sobie spaceruje ale ja jeszcze nie ryzykuję nigdy jej wyciągania... Wolę nie kusić losu... Źle się zwiesi i jeszcze coś poleci... Zwymiotuje...
Wreszcie dzisiaj kiedy wymieniałem wodę w poidełku Juanita wyszła do mnie żeby niby sprawdzić co robię... Przesunęła mi się pod palcami... Gdy nagle ogonek w górę... Jak antenka... Juanita znowu robi swoje i to takiej wielkości, że... Nie wiem co! Od razu posprzątałem, a że Juanita rwała się na moje ręce to ją wyciągnąłem na spacer... Trochę porękach... Trochę po stole... Trochę po kanapie... To myślę sobie niech i trochę po wadze pobiega... Przygotowałem wagę... Pojemnik na wagę... Tara... Juanita do pojemnika...
I co? No i 317g (słownie trzysta siedemnaście gramów), po dwóch kupkach... Ciekawe...
Ostatnio kiedy ją ważyłem było to około miesiąca temu. Wtedy też tak samo się odbyło ważenie po podwójnym wydalaniu i ważyła 312g. Potem nie jadła dwadzieścia sześć dni przy czym zrzuciła wylinkę. Przed samym karmieniem zważyłem swojego Lancetogłowa meksykańskiego i ważył 301g. Ciekawe czy przytyła czy tylko jeszcze nie do końca ostatni posiłek przez nią nie przeszedł... Zobaczę...
Od teraz będę ją starał się ważyć jak najczęściej... I będę prowadził statystykę... Zobaczymy jak to będzie się rozkładać w ciągu przemijającego czasu...
Zamieścił mkey
w Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
23:55
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Wtorek, października 5. 2010
Wąż po wylince - kiedy karmić?
Często zadawane pytanie... Odpowiedź bardzo prosta...
W związku z tym, że wąż pod wylinką ma całkowicie wykształcony nowy oskórek jest zdolny do polowania od razu po zrzuceniu wylinki.
Czyli jeżeli tylko ma na to ochotę (a zwykle ma bo większość szanujących się węzy nie je przez cały proces przygotowujący do linienia) może zostać nakarmiony od razu...
W związku z tym, że wąż pod wylinką ma całkowicie wykształcony nowy oskórek jest zdolny do polowania od razu po zrzuceniu wylinki.
Czyli jeżeli tylko ma na to ochotę (a zwykle ma bo większość szanujących się węzy nie je przez cały proces przygotowujący do linienia) może zostać nakarmiony od razu...
Poniedziałek, października 4. 2010
KOLACJA PO PRZERWIE
Po dłuższej przerwie w jedzeniu... Bo właściwie to Juanita nie jadła już od ósmego września co dało dwadzieścia sześć dni bez pochłaniania drogocennych białek, witamin i innych... Podczas tego całego okresu mój Lancetogłów meksykański zdążył zrzucić wylinkę i wysikać się na fotel... Tak właśnie na fotel... Tak jakby nie było innego, odpowiedniejszego miejsca... I to jeszcze tak niespodziewanie, że zanim się połapałem to już zdążyłem sobie spodnie wysmarować... Ale to było przedwczoraj...
A wracając do jedzenia... To ostatnio wydawało mi się, że Juanita jest trochę spasiona... I z coraz to mniejszym zapałem zabiera się za posiłki... Ostatnią mysz masto przed tą przerwą to tak zaczęła jeść jakby mi łaskę robiła... Potem przez te cztery tygodnie nie wykazywała zbytniego zainteresowania jedzeniem... Dopiero wczoraj zaczęła się domagać jedzenia... Ale kiedy to zauważyłem było już za późno i nie miałem siły jej nakarmić. Musiała biedaczka czekać aż do dzisiaj... Jak widać na pierwszym zdjęciu bardzo wdzięcznie się czaiła oczekując posiłku... No i w przeciwieństwie do próby karmienia sprzed tygodnia kiedy to tylko powąchała posiłek i odeszła dzisiaj bardzo aktywnie polowała jeżeli można nazwać polowaniem pogoń za mrożonką... Chociaż i tak musiała trochę się postarać bo za pomocą pincety pozorowałem żywą mysz... Kolacja na przemian uciekała to się zatrzymywała i przy jednym takim postoju nastąpił "niespodziewany" atak... Pięknie to wyglądało... Najpierw jej ciało zaczęło jak sprężyna tężeć przywodząc na myśl naciąganie jakiejś sprężyny albo nawet bardziej kuszy... Potem chwila bezruchu i... Błyskawiczny atak... Złapała mysz za kark i owinęła się wokoło... Ja żeby dać Juanicie namiastkę natury co jakiś czas pociągałem delikatnie mysz za ogon tak, że mój wąż myślał o kolacji jak o żywej myszy przez co coraz to mocniej zaciskał swoje sploty... Po jakimś czasie przestałem i Juanita zabrała się za jedzenie... Widać było, że po takiej przerwie naprawdę kolacja smakuje... Gdyby miała uszy to by nimi trzęsła... A tak to tylko połknęła pierwszą porcją i szukała dalej... Oczywiście ni obyło się przy pierwszym przełykaniu stałego, dramatycznego przedstawienia z układaniem pokarmu w przełyku...
Jak już kiedyś pisałem mój Lancetogłów meksykański ma takie dziwny sposób na połykanie pierwszej ofiary... Zaraz po połknięciu z powrotem przesyła jedzenie aż pod samo gardło... Wygląda to nie ładnie bo przywodzi na myśl początek wymiotowania z tym, że na szczęście po chwili już połyka jedzenie na dobre aż do samego żołądka... Co ciekawe przy drugiej porcji już tak nie robi... Konsultowałem to z lekarzem (specjalistą od gadów) i właściwie nie wiedział czemu Juanita tak może robić bo sam ani raz nie widział takiego sposobu przełykania, a trzeba dodać, że jest hodowcą węży w tym także Lancetogłowów meksykańskich... Powiedział, że póki nie ma problemów z karmieniem to raczej si tym nie przejmować i ja się nie przejmuję (no może trochę)...
I znowu myśl mi uciekła na inne tory chociaż właściwie nie mam wiele już do dodania poza ty, że Juanita w sumie dzisiaj zjadła dwie myszy masto i poszła spać...
A wracając do jedzenia... To ostatnio wydawało mi się, że Juanita jest trochę spasiona... I z coraz to mniejszym zapałem zabiera się za posiłki... Ostatnią mysz masto przed tą przerwą to tak zaczęła jeść jakby mi łaskę robiła... Potem przez te cztery tygodnie nie wykazywała zbytniego zainteresowania jedzeniem... Dopiero wczoraj zaczęła się domagać jedzenia... Ale kiedy to zauważyłem było już za późno i nie miałem siły jej nakarmić. Musiała biedaczka czekać aż do dzisiaj... Jak widać na pierwszym zdjęciu bardzo wdzięcznie się czaiła oczekując posiłku... No i w przeciwieństwie do próby karmienia sprzed tygodnia kiedy to tylko powąchała posiłek i odeszła dzisiaj bardzo aktywnie polowała jeżeli można nazwać polowaniem pogoń za mrożonką... Chociaż i tak musiała trochę się postarać bo za pomocą pincety pozorowałem żywą mysz... Kolacja na przemian uciekała to się zatrzymywała i przy jednym takim postoju nastąpił "niespodziewany" atak... Pięknie to wyglądało... Najpierw jej ciało zaczęło jak sprężyna tężeć przywodząc na myśl naciąganie jakiejś sprężyny albo nawet bardziej kuszy... Potem chwila bezruchu i... Błyskawiczny atak... Złapała mysz za kark i owinęła się wokoło... Ja żeby dać Juanicie namiastkę natury co jakiś czas pociągałem delikatnie mysz za ogon tak, że mój wąż myślał o kolacji jak o żywej myszy przez co coraz to mocniej zaciskał swoje sploty... Po jakimś czasie przestałem i Juanita zabrała się za jedzenie... Widać było, że po takiej przerwie naprawdę kolacja smakuje... Gdyby miała uszy to by nimi trzęsła... A tak to tylko połknęła pierwszą porcją i szukała dalej... Oczywiście ni obyło się przy pierwszym przełykaniu stałego, dramatycznego przedstawienia z układaniem pokarmu w przełyku...
Jak już kiedyś pisałem mój Lancetogłów meksykański ma takie dziwny sposób na połykanie pierwszej ofiary... Zaraz po połknięciu z powrotem przesyła jedzenie aż pod samo gardło... Wygląda to nie ładnie bo przywodzi na myśl początek wymiotowania z tym, że na szczęście po chwili już połyka jedzenie na dobre aż do samego żołądka... Co ciekawe przy drugiej porcji już tak nie robi... Konsultowałem to z lekarzem (specjalistą od gadów) i właściwie nie wiedział czemu Juanita tak może robić bo sam ani raz nie widział takiego sposobu przełykania, a trzeba dodać, że jest hodowcą węży w tym także Lancetogłowów meksykańskich... Powiedział, że póki nie ma problemów z karmieniem to raczej si tym nie przejmować i ja się nie przejmuję (no może trochę)...
I znowu myśl mi uciekła na inne tory chociaż właściwie nie mam wiele już do dodania poza ty, że Juanita w sumie dzisiaj zjadła dwie myszy masto i poszła spać...
Zamieścił mkey
w Karmienie węża, Lancetogłów meksykański, Wąż, Zachowania węża
o
23:59
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Czwartek, września 30. 2010
WYLINKOWE KOMPLIKACJE
Przedwczoraj czyli we wtorek Juanita zrzuciła wylinkę. Wylinka zeszła w całości i była prawie cała. Obejrzałem ją dokładnie. Okulary były w porządku... zeszły. Nie za bardzo mogłem stwierdzić czy wszytko zeszło z pyska bo oskórek był mocno porozrywany w okolicach nosa... Na szczęście jak zwykle po wylince skontrolowałem wrażliwe miejsca u węży... Między innymi końcówkę ogona, okolice kloaki no i oczywiście pysk... I o mało nie przegapiłem trzech łusek na samym szczycie pyska... Tuż pod nosem środkowe łuski miały jakieś takie dziwne zabarwienie... Przyglądnąłem się im dokładniej i... Połapałem się, że tam wylinka nie zeszła... Nie wiem czemu... Zwykle nie było z linieniem nigdy żadnych problemów... Trochę się tym zestresowałem... Pomyślałem sobie jak to teraz usunąć... No nic trzeba było dokonać operacji... Przyniosłem sobie mokry ręcznik papierowy... Bardzo mokry i zacząłem najpierw przykładać do pyska Juanity... Nie wiem czy wiedziała, że moje działanie ma jej przynieść tylko same korzyści ale prawdę powiedziawszy współpracowała ze mną idealnie... Nawet ani razu nie cofnęła pyska... Po jakimś czasie kiedy już stwierdziłem, że stary oskórek jest wystarczająco namoknięty delikatnie zacząłem ścierać stare łuski... Po trzech czy czterech przetarciach wstrętny kawałek odpadł... A Juanita szczęśliwa poszła na moje ramiona na spacer....
Zamieścił mkey
w Lampropeltis mexicana mexicana, Wąż, Wylinka węża, Zachowania węża
o
21:31
| Brak komentarzy
| Brak Śladów
Niedziela, września 26. 2010
Jak przygotować podłoże do terrarium węża?
Kupujemy w sklepie ogrodniczym korę sosnową bez dodatków (na opakowaniu jest napisane, że nie zawiera dodatków użyźniających etc...), koszt to około 15-25 zł za 50 litrów.
Taka kora wymaga jeszcze przygotowania przed wyłożeniem w terrarium. Jest w niej sporo piasku, ziemi ostrużyn drewnianych i innych śmieci...
Taka kora wymaga jeszcze przygotowania przed wyłożeniem w terrarium. Jest w niej sporo piasku, ziemi ostrużyn drewnianych i innych śmieci...
- Wrzucamy parę garści kory do dużego garnka lub wiadra z wodą, mieszamy i przekładamy tylko to co pływa do kolejnego garnka z wodą.
- Gotujemy korę w garnku przez około 30 minut...
- Wybieramy najlepiej łyżką cedzakową lub inaczej szumówką tylko to co pływa po wierzchu... Większość syfu zostanie na dnie i płuczemy pod ciepła wodą... (płukanie pozwala na pozbycie się resztek żywicy)... wybierając resztki drewna i paski miękkiej kory...
- odcedzoną i wypłukaną korę najlepiej jeszcze wsadzić do kuchenki mikrofalowej na 15 minut przy 800W co pozwoli osuszyć korę i doszczętnie wytłuc nieproszonych gości z lasu
Jak przygotować mech do terrarium węża?
Mech z lasu (oczywiście zdobyty nielegalnie):
- płat mchu delikatnie zebrany z l ziemi należy porządnie płukać najlepiej prysznicem w wannie czy brodziku aż do usunięcia całej ziemi i piasku... Można go w trakcie tego wyciskać delikatnie jak gąbkę... Płukać z jednej i z drugiej strony
- mokry mech wkładamy do kuchenki mikrofalowej ustawionej na 800W i grzejemy przez około 10 minut. Po tym czasie wszystko co żywe, a mogłoby zaszkodzić wężowi ginie...
- Wkładamy ostudzony mech do terrarium - może być jeszcze wilgotny...
Gotowanie mchu też się dobrze sprawdza tylko, że wtedy mech traci swój kolor i śmierdzi oraz często się rozwala
Jak często wymieniać podłoże u węża?
Generalnie jak najczęściej ale...
Ja Juanicie wymieniam kompleksowo co jakieś trzy czy cztery miesiące... Dokładnie przy tym odkurzając w terrarium oraz myjąc je...
Na co dzień dbam by na podłożu nie zalegały wydaliny dłużej niż dwie trzy godziny, które usuwam wraz z częścią podłoża na której leżą, a owe braki uzupełniam świeżą korą...
Ja Juanicie wymieniam kompleksowo co jakieś trzy czy cztery miesiące... Dokładnie przy tym odkurzając w terrarium oraz myjąc je...
Na co dzień dbam by na podłożu nie zalegały wydaliny dłużej niż dwie trzy godziny, które usuwam wraz z częścią podłoża na której leżą, a owe braki uzupełniam świeżą korą...
Jak długo Lancetogłów meksykański może nie jeść?
Bez obaw! Młody 25-35 cm osobnik może nie jeść przez miesiąc. Wiem, że to jest bardzo stresujące ale po tym okresie naprawdę należy się zacząć martwić. U Juanity też miałem problem bo po jakimś czasie nie chciała spożywać mrożonych osesków... Miała wtedy niecałe 30 centymetrów... Nie jadła przez dwadzieścia cztery dni dopóki za radą lekarza weterynarii nie spróbowałem jej podać dwudniowego żywego oseska mysiego... Zjadała i jeszcze jakiś czas chciała tylko żywe aż wreszcie się znowu przekonała do mrożonych...
Dorosłe węże mogą nie jeść przez nawet pół roku bez uszczerbku na zdrowiu...
Oczywiście wszystko zależy od osobnika i w okresie głodówki należy dokładnie obserwować zachowanie oraz kondycję węża czy przypadkiem gwałtownie nie traci na wadze...
Dorosłe węże mogą nie jeść przez nawet pół roku bez uszczerbku na zdrowiu...
Oczywiście wszystko zależy od osobnika i w okresie głodówki należy dokładnie obserwować zachowanie oraz kondycję węża czy przypadkiem gwałtownie nie traci na wadze...
Jakie podłoże dla Lancetogłowa meksykańskiego?
Po wielu testach stwierdzam, że najlepszym rozwiązaniem jest stosowanie:
- dla kryjówek - podłoże z dwóch do trzech warstw mchu uprzednio wypłukanego i wygrzanego w kuchence mikrofalowej
- dla reszty terrarium - kora sosnowa ze sklepu ogrodniczego bez dodatków uprzednio wypłukana, wygotowana i wyprażona w kuchence mikrofalowej - tu trzeba zbierać tylko te kawałki pływające podczas płukania. To co opada na dno to same "syfy"
lub kora jodły kanadyjskiej zakupiona w sklepie zoologicznym
lub kora jodły kanadyjskiej zakupiona w sklepie zoologicznym
LANCETOGŁOW MEKSYKAŃSKI - PORADY
W związku z oczekiwaniem na zrzucenie wylinki przez Juanitę utworzyłem nowy dział - Porady gdzie będę umieszczał odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania odnośnie hodowli Lancetogłowa meksykańskiego...
Mile widziane uwagi i sugestie oraz pytania...
Mile widziane uwagi i sugestie oraz pytania...
Jak często wylinka u węża?
U młodych gwałtownie rosnących osobników od trzech tygodni do miesiąca... Starsze osobniki ponad półtoraroczne linieją coraz rzadziej i jest to uwarunkowane prędkością wzrostu węża może to być co dwa trzy miesiące ale i nawet raz do roku...
Wąż nie wychodzi z kryjówki.. Co robić?
Najczęstszym powodem braku ochoty na wychodzenie węża z kryjówki w ciągu dnia (bo zwykle wychodzi w nocy czego wielu hodowców nie zauważa bo śpi) jest jego niepewność co do otoczenia... Jak temu zaradzić?
Ciąg dalszy "Wąż nie wychodzi z kryjówki.. Co robić?" »
Jak rozmrozić pokarm dla węża?
Ja rozmrażam tak:
Do około litra wody o temperaturze około 50°C wrzucam karmówkę i czekam aż woda ostygnie do temperatury pokojowej
Wymieniam wodę na świeżą o temperaturze około 50°C i czekam aż osiągnie około 38°C.
Po takim zabiegu dorosła masto mysz jest rozmrożona i o właściwej temperaturze.
Potem wycieram karmówkę w ręcznik papierowy tak by futro było prawie suche i podaję Juanicie...
Do około litra wody o temperaturze około 50°C wrzucam karmówkę i czekam aż woda ostygnie do temperatury pokojowej
Wymieniam wodę na świeżą o temperaturze około 50°C i czekam aż osiągnie około 38°C.
Po takim zabiegu dorosła masto mysz jest rozmrożona i o właściwej temperaturze.
Potem wycieram karmówkę w ręcznik papierowy tak by futro było prawie suche i podaję Juanicie...