Dalej się nie mogę przyzwyczaić do wielkości Juanity. Cały czas kiedy przygotowuję dla niej nowe porcje na kolacje to muszę się upominać, że ona już nie jest takim małym wężem, któremu jeszcze niedawno przy zakupach musiałem specjalnie wybierać jak najmniejsze oseski... Wtedy mój Lancetogłów meksykański nie chciał jeszcze nic poza dwu czy trzydniowymi oseskami. Tak jakby bała się, że coś większego ja zaatakuje czy nie będzie mogła połknąć swoich ofiar. Teraz już ten problem uważam za niebyły... Ostatnio w sklepie wybierałem prawie największe mrożonki dla mojego Lampropeltisa mexicana mexicana bo ona coraz więcej je. Pomiędzy ostatnim a dzisiejszym posiłkiem wyraźnie dała do zrozumienia, że coraz większe posiłki czas podawać...
Ciąg dalszy "LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - ILE ZJEM? JAK..." »Niedziela, maja 31. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - ILE ZJEM? JAK POŁYKAĆ? (film)
Sobota, maja 30. 2009
GWIAZDA FILMOWA (film)
Od południa Juanita była dziś bardzo aktywna. Zwykle jej się nie chce chodzić w ciągu dnia by dopiero wieczorem lub ewentualnie w nocy wyjść z kryjówki pobuszować po terrarium. Dotychczas mój Lampropeltis mexicana mexicana był w swym przyzwyczajeniu dosyć konsekwentny. No nieraz sie zdarzało wyskoczyć na krótko za potrzebą czy napić się trochę wody. Wykorzystując niesłychane ożywienie mojego Meksykańskiego węża królewskiego postanowiłem ją trochę sfilmować tak by można było widzieć jej wspaniałe ciało nie tylko na nieruchomym zdjęciu ale też w ruchu. Tak by można było docenić jej piękno i grację...
Środa, maja 27. 2009
POLOWANIE Z DACHU - LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI
Z poniedziałku na wtorek Juanita obdarowała mnie sercem z własnego ciała. Podczas swojej wędrówki po Wężowym Zakątku zrobiła sobie przerwę w galerii widokowej, gdzie ułożyła się w wielce wymowny wzór. Czyżby chciał w ten sposób coś mi powiedzieć? Czy może wyrazić swoją wdzięczność za moje poświęcenie w opiece nad moją podopieczną? Jakiekolwiek były to motywy to efekt był piękny co widać na zdjęciu. Z tej pozycji mój Lampropeltis mexicana mexicana prowadził intensywne obserwacje terenu za granicą Wężowego Zakątka. Stamtąd najlepiej widać. Innym punktem widokowym i dobrym miejscem na oczekiwanie na posiłek jest taras na dachu jej schronienia...
Ciąg dalszy "POLOWANIE Z DACHU - LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI" »Sobota, maja 23. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - NAJPIERW SPACER, POTEM KOLACJA...
Pod wieczór wziąłem Juanitę na spacer po kanapie. Najpierw ją wypuściłem na mnie gdzie sobie buszowała po mojej koszulce węsząc na lewo i prawo. Potem sobie ubzdurała, że za wszelką cenę musi zwiedzić kieszeń w moich spodniach. nie wpuściłem jej tam bo nie wiadomo co w tych kieszeniach było. Dałem ją wreszcie na poduszkę gdzie mogła spokojnie rozprostować swoje kości. Chodziła tam i z powrotem od czasu do czasu zwijając się w zagłębieniu poduszki. Podczas tych wędrówek zauważyłem coś ciekawego...
Ciąg dalszy "LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - NAJPIERW SPACER,..." »TERRARIUM - UPGRADE SKALNYCH PÓŁEK
Obserwując mojego Lancetogłowa meksykańskiego coś dziwnego zauważyłem. Juanita dosyć niechętnie używa swoich skalnych półek. Nieraz tylko głową się trochę wspinała i zaraz wracał na podłoże. Nawet kiedy schodziła z krzaczków umieszczonych w górze terrarium to raczej wybierała drogę omijającą nawisy. Bardzo rzadko zdarzało się jej przemknąć przez całą długość półek. Myślałem, że po prostu jej nie po drodze albo temperatury jej tam nie odpowiadają. Ale powód był zupełnie inny...
Ciąg dalszy "TERRARIUM - UPGRADE SKALNYCH PÓŁEK" »Piątek, maja 22. 2009
WALKING ON THE STREET
Minęło już trochę czasu od ostatnich spacerów Juanity po Wężowym Zakątku. To już jest jej mała tradycja, że po jedzeniu zaszywa się w najzimniejszym schronieniu gdzie sobie wchłania przez jakieś dwa dni. Cały ten czas spędza na leniuchowaniu i nie ma zamiaru (nawet dla mnie) wyłaniać się nawet na chwilę, a jak już się wychyli to na chwilę by potem znowu zniknąć w korkowym domku. Bardzo się cieszę, że domek jej spasował i że traktuje go jako swój własny "Home, Sweet Home". No ale kiedyś trzeba rozprostować kości i wyciągnąć kręgi...
NOWA SZATA
Wczoraj ciężko pracowałem nad nowym banerami dla strony. Pomyślałem, że może ktoś będzie miał ochotę wrzucić mojego banera z linkiem na swoją stronę. Jakby co, to wszystkich bannerach jest Juanita we własnej osobie. Może komuś się spodoba? Wszystkie są dostępne w dziale BANNERY
Zapraszam.
Dodatkowym efektem mojej zabawy z GIMP-em jest także nowy image strony. Dokładniej chodzi mi o dodanie bannera w nagłówku.
Pozdrawiam /mkey
Wtorek, maja 19. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - SPOSÓB NA KOLACJĘ
Sposoby na karmienie to prawie temat rzeka. Na każdym prawie forum terrarystycznym można sie spotkać z tematem treści: "Mój wąż nagle przestał jeść. Podaję mu pokarm na różne sposoby, a on się odwraca od posiłku i odchodzi". Jest to nie zaprzeczalny fakt, że węże (przynajmniej w niewoli) potrafią grymasić przy jedzeniu, nie przyjmować pokarmu mimo, że wyraźnie widać głód wyzierający z ich oczu i stopniową utratę masy ciała. Sam przecież taki stres żywieniowy przeżyłem o czym pisałem już wcześniej we wpisach ZMARTWIENIE,I DALEJ NIC... oraz WIZYTA U LEKARZA.... Jedno co mogę poradzić...
Ciąg dalszy "LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - SPOSÓB NA KOLACJĘ" »Niedziela, maja 17. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - KOREK VS. KOKOS
Przyglądając się ostatnio wystrojowi terrarium mojego Lampropeltisa mexicana mexicana zauważyłem, że kryjówki wykonane ze skorupy orzecha kokosowego nie do końca pasują do ogólnego wystroju w Wężowym Zakątku. I nic w tym dziwnego. Przecież terrarium Juanity ma naśladować jej naturalne środowisko. Podłoże powinno choć trochę przypominać zalesione tereny lasów na Wyżynie Meksykańskiej. Z tego co udało mi się dowiedzieć to mają być lasy sosnowe lub dębowe więc prawdopodobieństwo leżącego kawałka kokosa jest niewielkie...
Ciąg dalszy "LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - KOREK VS. KOKOS" »Piątek, maja 15. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - UPODOBANIA KULINARNE
Wiadomym jest, że węże, w tym także mój Lampropeltis mexicana mexicana w okresie poprzedzającym wylinkę z reguły nie przyjmują pokarmu. Jest to spowodowane ograniczeniem zmysłu wzroku bowiem wydzielina oddzielająca stary naskórek od ciała zaburza jakość widzenia. Drugi powód jest taki, że wąż w tym okresie ma bardzo wilgotną skórę co utrudnia mu poruszanie. No i jeszcze aby wylinka przeszła pomyślnie skóra musi być aż do zrzucenia cały czas wilgotna...
Ciąg dalszy "LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - UPODOBANIA KULINARNE" »Czwartek, maja 14. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - KOLEJNA WYLINKA
Jeżeli ktoś śledzi postępy rozwojowe mojej Juanity to zauważył, że od początku procesu zrzucania skóry upłynęło sporo czasu. Jak trafnie zauważyła główna pani herpetolog Wężowego Zakątka (hi hi moja żona), że ostatnie "problemy" z jedzeniem są na pewno wynikiem przygotowywania się mojego węża do wylinki i żebym się nie martwił. Oczywiście z dnia na dzień ciało mojego Lampropeltisa mexicana mexicana wyraźnie nabierało cech typowych dla wylinki...
Ciąg dalszy "LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - KOLEJNA WYLINKA" »Niedziela, maja 10. 2009
TRZY KROKI DO WYLINKI
Na szczęście brak apetytu Juanity został wyjaśniony. Powodem mojego niepokoju był fakt, że jeszcze nie widziałem jak się dokładnie wylinka zaczyna. Dotąd mój Lancetogłów meksykański miał usystematyzowany sposób na wylinkę...
Ciąg dalszy "TRZY KROKI DO WYLINKI" »Sobota, maja 9. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI [MEXICANA] - HODOWLANE ROZTERKI
Zauważyłem, że Juanita upodobała sobie przesiadywanie w górnych partiach krzaczków zainstalowanych z myślą o jej intymności. Zastanowiłem się troszkę i wymyśliłem, że przyda sie jej trochę wygody. Z konara z poprzedniego terrarium odciąłem końce, wkręciłem haki i zamontowałem taką jakby huśtawkę w miejscu gdzie mój Lampropeltis mexicana mexicana lubi sobie odpoczywać. Jak widać na zdjęciu obok owo urządzenie bardzo przypadło jej do gustu. Prawie od razu wskoczyła na gałąź i siedziała tam przynajmniej godzinę jak nie więcej. Chyba lubi dostawać nowe gadżety do Wężowego Zakątka. Dlatego też kiedy będąc w sklepie zauważyłem bardzo fajny kawał korka to go od razu kupiłem z myślą o moim Lancetogłowie meksykańskim...
Wtorek, maja 5. 2009
WĘŻOWY ZAKĄTEK - AKLIMATYZACJA
Od niedzieli Juanita przechodziła aklimatyzację w swoich nowych włościach. Bardzo aktywnie spędzała ten czas. Wchodziła to tu to tam... Penetrowała nowe kryjówki, a ma ich teraz cztery nie tak jak w poprzednim terrarium tylko dwie. Chociaż domków "ci u niej dostatek" to i tak mój Lampropeltis mexicana mexicana ma swoje zdanie na ich temat. A dała mi to dobitnie odczuć najpierw wchodząc pod prawie kilogramowy kamień o mało mnie nie doprowadzając tym do palpitacji serca czy jakiejś innej przypadłości umysłowej... Z obawy przed zmiażdżeniem mojego Meksykańskiego węża królewskiego prawie natychmiast pozbyłem się owego głazu... Potem Juanita poszła sobie do domku i... znikła... Widziałem już wcześniej jak się zakopuje w podłożu ale nie przypuszczałem, że to dl niej taka frajda... Tylko głowa z pomiędzy kawałków kory wystawiona, a i ona przykryta z góry baldachimem czy swego rodzaju markizą... Wyglądała jak aztecka królowa - jeżeli takie istniały. Ale żeby zakłócić moje spostrzeżenia odnośnie ulubionych miejsc Lancetogłowa meksykańskiego wybrała sobie nowe miejsce i tam siedziała długi czas... I ciekawe czy to jest skażenie cywilizacją czy jakieś wyczuwanie energii elektrycznej bo owinęła się wokół kabli wychodzących z terrarium.
Ale najważniejsze dla mnie jest to, że odnalazła swoje miejsca... że aklimatyzacja przebiegła na tyle bezstresowo by dzisiaj bez problemu przyjąć z rąk mych (dokładniej z pincety) kolację. A co ciekawe pierwsza porcja, którą podałem wzbudzała moje wątpliwości czy sie takim dużym (jak na nią) oseskiem zajmie. Juanita lubi mnie zaskakiwać więc nie tracąc zbyt wiele czasu trzy razy machnęła językiem i porwała swoją kolację w trybie pilnym... Aż dziw bierze jak szybko go połknęła... Potem troszkę mniejszego dostała i też się uwinęła jak błyskawica... gwałtownie i szybko.
Ale już takiego łysego malucha nie chciała nawet na oczy oglądać... Wypięła się na niego... Trochę jak zwykle pohasała i poszła na sjestę... Hmmm... A najlepsze jest to, że nawet nie wiem gdzie wypoczywa bo musiałem akurat wyjść kiedy mój Lancetogłów meksykański się schował i tyle ją widzieli...
Niedziela, maja 3. 2009
PRZEPROWADZKA... WIELKIE WYDARZENIE W WĘŻOWYM ZAKĄTKU...
Już wczoraj Wężowy Zakątek został ustawiony na docelowe miejsce... Wszystkie kable podłączone do prądu, nalana została woda do poidła, umieszczony został higrometr, ustawiona optymalna temperatura... Wszytko zostało zapięte na ostatni guzik... Przez całą noc były przeprowadzane ostatnie testy systemów...
Już od rana służby medyczne oraz obsługa techniczna obserwowała jak nasza odważna Juanita przygotowuje się do wielkiego wydarzenia... Była bardzo spokojna... Prawie cały poranek spędziła na medytacji... Parę krótkich spacerów... Załatwiła potrzeby fizjologiczne. Na twarzy wyraźnie czuło się spokój i koncentracje... Ale gdzieś w tym wszystkim czuło się napięcie. Zaczęło się odliczanie...
I stało się wszystko ruszyło... Po krótkim czasie nasza podróżniczka osiągnęła sam środek pokoju... Dalej była spokojna i opanowana... Oczywiście rozglądała się ale bardziej z naukowym zainteresowaniem czy potrzebą poznania Świata niż ze strachem...
Po sławnych dwudziestu sekundach lotu w przestrzeni pojawił się zarys Wężowego Zakątka... Tu zaczęło się hamowanie... Brama sie odsunęła... Trap został opuszczony i pierwszy krok w nieznane... Juanita jak przystało na
tak wysokiej klasy odkrywcę od samego początku zajęła się swoimi naukowymi obowiązkami...
Wędrowała przez skały... Nieznana roślinność... Moc zapachów docierających do jej czułych zmysłów onieśmielała... Lecz nie poddała się... W poczuciu obowiązku zbadała każdy zakamarek nowo odkrytych lądów... Wyniki badań przesyłała na bieżąco do Centrum Kontroli, gdzie analizowano wszystkie spostrzeżenia i uwagi.
Po prawie godzinnej operacji naukowego poznawania Juanita mimo nowego otoczenia zadecydowała o rozłożeniu obozu naukowego, który w przyszłości zostanie przekształcony na bazę wypadową w na tym nieznanym skrawku lądu...
Tak... to był...