Od dwóch dni Juanita upodobała sobie spanko ponad podłogą. Ma taki mały rytuał. Najpierw sobie poleży chwilę pod lampą grzewczą. Jakieś piętnaście minut. Potem sobie idzie w zagłębienie, w którym rozpoczyna się konar. W swoim nowym punkcie obserwacyjnym śpi tak do samego rana. Tak, że wychodząc do pracy mam okazję spojrzeć na nią przed wyjściem. Z tego co wiem to do kryjówki dopiero się chowa koło południa...
Czwartek, września 24. 2009
Z WYSOKOŚCI WIDOK
Poniedziałek, września 21. 2009
MARNOŚĆ NAD MARNOŚCIAMI...
Bo i czymże jest tak mały posiłek złożony z dwóch osesków szczurzych dla tak wielkiego węża jakim jest Juanita mój Lampropeltis mexicana mexicana? No właśnie czym? Wydaje mi się, że raczej niczym... Już dzień po zjedzeniu tej małej przekąski mój Lancetogłów meksykański opuścił swoją kryjówkę by ruszyć na łowy... Niestety byłem na to nie przygotowany więc czym się te łowy mogły zakończyć jak nie fiaskiem... Chociaż spacer po "Wężowym Zakątku" nie do końca był bezowocny jeżeli wydalenie w poidle można nazwać owocem... Oczywiście jest to owoc, a zarazem skutek przyczyny jaką jest spożywanie pokarmu... Co wejdzie przodem powinno wyjść... spod ogona... Taka jest kolej rzeczy... Tak chciała Natura... Chociaż u jamochłonów wyraźnie się Matce Naturze coś pochrzaniło ale nikt nie jest doskonały...
Niedziela, września 20. 2009
PROBLEMY Z WIELKOŚCIĄ
Tak jak przypuszczałem Juanita ma bardzo dokładnie wyznaczoną górną granicę wielkości karmówki. Jak wcześniej pisałem, zaraz po wylince nie chciała zjeść dorosłej, mrożonej myszy. Najpierw myślałem, że to może być problem związany z "żywotnością" pokarmu. Tym bardziej, że kiedy mój Lancetogłów meksykański miał tak zwany młodzieńczy post jedynym rozwiązaniem problemu stało się przejście na pokarm żywy. Jak wiadomo takie rozwiązanie jest nie dość, że kłopotliwe to jeszcze niemiłe. Ja osobiście nie przepadam za takim karmieniem. Ale cóż było poradzić jeżeli nic innego nie pomagało? O czym parę dni temu pisałem: na drugi dzień po wylince poszedłem kupić coś mniejszego niż myszki, które posiadałem mrożone... No i kupiłem ale podałem karmówkę kiedy jeszcze była ciepła... To mogło dawać do myślenia, że to uchodzące życie podziałało na apetyt mojego Lampropeltisa mexicana mexicana bo wciągnęła ją w trybie ekspresowym... I właśnie dzisiaj znowu próbowałem karmić Juanitę... Wyciągnąłem z zamrażarki mysz (oczywiście te same co wcześniej już miałem), rozmroziłem....
Sobota, września 19. 2009
PRZEMIANA MATERII
Zaskoczony jestem przemiana materii moje Juanity. Przecież jadła ostatnio w środę. Zwykle dotychczas po zjedzeniu dorosłej myszy przesypiał ze cztery dni, a tymczasem już w piątek mój Lampropeltis mexicana mexicana wygramolił się z kryjówki za potrzebą. Fakt, że specjalnie nie szalała po terrarium ale trochę szybko mysz przez nią przeleciała. No ale dzisiaj to już tak na poważnie wyszła żeby spacerować. W zasadzie nie miałem jej brać dzisiaj na ręce ale tak się złożyło, że Juanita dziś zrobiła kolejną śmierdzącą niespodziewajkę. Pomyślałem, że nie zaszkodzi w takim razie ją wyciągnąć z terrarium...
Czwartek, września 17. 2009
KARMIENIE - ULGA WIELKA
Stanąłem naprzeciwko wyzwania. Jak wczoraj pisałem Juanita po wylince w sposób jednoznaczny i dobitny powiedziała, że nie pasuje jej to co podawałem do jedzenia. Oczywiście zaniepokoiłem sie strasznie i zacząłem intensywnie myśleć. Co mogło nie pasować mojemu Lancetogłowowi meksykańskiemu. Czy problem się powtarza problem z końca lutego? Przyjrzałem się dokładnie podczas powtórnego podawania kolacji, którą i tak olała... Patrząc jak wącha i trąca ofiarę ale po chwili porzuca ja i ignoruje pomyślałem, że raczej nie jest problemem martwoty ofiary czy nieapetyczny zapach... Cóż takiego Juanita robiła... Głównie to tylko wąchała z widocznym apetytem trącała nosem kolację i potem nie chciała jej znać... Zachowanie dawało do myślenia, ze napewno świeżość nie miała tu znaczenia, a raczej...
Ciąg dalszy "KARMIENIE - ULGA WIELKA" »Czwartek, sierpnia 6. 2009
WYLINKA? JAKŻE SZYBKO!
Dzisiaj... A właściwie to prawdę mówiąc wczoraj... Po powrocie z pracy zauważyłem, że Juanita opuściła swoją mokrą kryjówkę i robi mały spacer po terrarium. Pomyślałem, że tak sobie już powoli na zmianę podsusza to zwilża skórę. Zastanowiłem się trochę i wyliczyłem, że właściwie zrzucanie wylinki powinno wypaść jutro (he he tzn dzisiaj) ale może mój Lampropeltis mexicana mexicana już zaczyna się do tego przygotowywać. Po jakimś czasie zauważyłem, że ten spacer wcale nie był niewinny... Juanita postanowiła jeszcze przed linieniem wydalić resztki strawionego ostatniego posiłku... Narobiła tak jakby była jakimś wielkim pytonem... Szybko to posprzątałem i przy okazji porobiłem porządki w terrarium... W międzyczasie mój Lancetogłów meksykański poszedł leżakować w suchej kryjówce... Jak już posprzątałem to sobie usiadłem i za bardzo nie zwracałem uwagi co się dzieje u mojej wężycy... W pewnym momencie spojrzałem na terrarium... Coś się błyszczy...
Sobota, lipca 25. 2009
LANCETOGŁOW MEKSYKAŃSKI - KARMIENIE DOROSŁĄ MYSZĄ
Ostatnie dwa karmienia Juanity utwierdziły mnie w przekonaniu, że dwa oseski szczurze dla niej to jednak już za mało jak na tak "dużego" węża. Po owych kolacjach mój Lampropeltis mexicana mexicana bardzo szybko opuszczał kryjówkę by wybierać się na spacerek... Już w niespełna dwadzieścia cztery godziny od spożycia posiłku Juanita biegała po całym terrarium prezentując nam swoje wdzięki. Bo ostatnim czasem, a dokładniej od mojego powrotu z urlopu moja wężyca stwierdziła, ze już nie jest osobnikiem skrytym, wychodzącym na spacery tylko w nocy... Przez ostatnie prawie dwa tygodnie można było ją spotkać jak się wyleguje na samym środku terrarium. Od czasu do czasu wylegiwała się na kryjówce czy półce skalnej... No... taki prawdziwy wąż ozdobny...
Ale wracając do tematu... Jak już pisałem dwa oseski szczurze to za mało więc się za radą "pana od węży" ze sklepu Zoomix w Centrum Handlowym Dąbrówka w Katowicach zaopatrzyłem się dzisiaj już w dorosłe, całkiem pokryte futrem i ogromne (jak na Juanitę) myszy. Oczywiście myszy były zamówione mrożone... Po porządkach w terrarium i spacerku Juanity rozpocząłem rozmrażanie kolacji... I to troszkę inną metodą niż dotychczas...
Wtorek, lipca 21. 2009
JUANITA - WZROK U WĘŻA?
Przy wczorajszym karmieniu Juanity sprawdzałem jak się maja opowieści o wzroku węża... Od paru dni zastanawiałem się nad zmysłami węży... Jak już wcześniej pisałem jest juz udowodnione przez badaczy węży, że pozorna głuchota u tych przedstawicieli gadów to tylko mit... To, że nie posiadają zewnętrznego aparatu słuchowego oraz błony bębenkowej to nie oznacza ich głuchoty. Wręcz przeciwnie do wyłapywania dźwięków z otoczenia używają swojej żuchwy, a dokładniej rozpiętej skóry pomiędzy oboma kościami skąd wibracje są przekazywane do wewnętrznego aparatu słuchowego. Jedyny problem ze słuchem węża jest taki, że prawdopodobnie nie potrafią określić dokładnie kierunku skąd dochodzi fala dźwiękowa...
Ale wracam do wzroku...
Niedziela, lipca 19. 2009
LANCETOGŁÓW MEKSYKAŃSKI - CIEKAWSKIE STWORZENIE
Juz od samego rana Juanita była bardzo ciekawska. Właśnie to jej zachowanie coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że węże to nie do do końca takie bezmyślne zwierzęta nie potrafiące się przywiązać do opiekuna. Jakimś dziwnym sposobem mój Lancetogłów meksykański wyraźnie chce przeczyć tym twierdzeniom i nie chce się im podporządkować. Faktem jest, że łatwo Juanitę spłoszyć gwałtownym ruchem czy jakimś uderzeniem w podłogę ale to wydaje mi się normalne. Przecież nasze ciepłokrwiste pupile też tak reagują na gwałtowne bodźce. Też je można spłoszyć czy wystraszyć. Biorąc pod uwagę czas jaki miały węże na przystosowanie się, a w zasadzie na wykształcenie odpowiednich odruchów zapewniających im tak długi żywot na ziemi nie można się im dziwić, że są skryte i płoszą się bardzo łatwo. Dzięki temu przetrwały... Ale kiedy się zachowujemy przy naszym pupilku w sposób opanowany to on wdzięcznie na to reaguje i po części oddaje "uczucie" jakim się go darzy...
Piątek, lipca 17. 2009
POWITANIE PO URLOPIE
Po długiej (przynajmniej dla mnie) mojej nieobecności w domu wczoraj wreszcie mogłem się przywitać z moim Lancetogłowem meksykańskim. Przez cały czas kiedy chodziłem po górach... kiedy przemierzałem szlaki naszego pięknego, polskiego Beskidu... zdobywałem szczyty... schodziłem w doliny... Przez ten cały czas zastanawiałem się co porabia moja Juanita. Czy mój Lampropeltis mexicana mexicana przypadkiem nie jest głodny... Czy mój przeuroczy wąż przypadkiem nie marznie... Czy po prostu moja domowa pani herpetolog się zajmuje Juanitą tak jak należy. Kiedy dzwoniłem do domu z wielkim apetytem pochłaniałem każdą relację z zachowania mojego Meksykańskiego węża królewskiego... To, że była karmiona (Juanita oczywiście) to nie ulegało wątpliwości... Że była wyprowadzana na spacer to też... Co prawda moja żona zauważyła że nasza mała wężyca ma coraz to większy apetyt... Po wtorkowym karmieniu już wczoraj, czyli w dzień mojego powrotu wyszła w poszukiwaniu strawy... I tu właśnie ciekawa sprawa...
Ciąg dalszy "POWITANIE PO URLOPIE" »Wtorek, czerwca 23. 2009
WĘŻE JAK DŻDŻOWNICE PO DESZCZU WYCHODZĄ
Myślałem, że po tak wielkim posiłku jaki dostał w niedzielę mój Lampropeltis mexicana mexicana nie wyjdzie z kryjówki przez jakieś trzy cztery dni, że będzie trawić, wchłaniać... I dopiero wtedy opuści swój domek. Nie spodziewałem się tak szybkiego wchłonięcia tak wielkiego jak na nią posiłku w tak szybkim czasie. Dla mnie to prawdziwa niespodzianka... Juanita dzisiaj już koło południa wyszła za potrzebą i na pierwszą przechadzkę po posiłku. A żeby mi nie było nudno to po raz pierwszy załatwiła swoje potrzeby w całkiem nietypowym dla niej miejscu. W nowym terrarium jeszcze jej się to nie zdarzyło ale zawsze jest ten pierwszy raz...
Niedziela, czerwca 21. 2009
KARMIENIE WĘŻA - KOLEJNY POZIOM
Od ostatniego karmienia minęło parę dni... Juanita już od przedwczoraj wykazywała zniecierpliwienie, że posiłek tak długo do niej nie trafia. Wczoraj już do tego stopnia starała się przekazać swoje przesłanie o chęci jedzenia, że prawie cały dzień wychylała głowę z domku i obserwowała co się dzieje... Ale jako, że zaplanowałem karmienie dopiero na niedzielę musiałem być twardy jak kamień... Mimo, że żal mi było jak spacerowała po "Wężowym Zakątku" w poszukiwaniu czegoś na ząb... Stawała słupka węsząc dookoła... Nie miałem wątpliwości żadnych... Ten Lampropeltis mexicana mexicana wyglądał na strasznie głodnego gada... Ale nie ustąpiłem... Trochę mi się jej żal zrobiło dzisiaj w nocy bo tak buszowała po sztucznych roślinkach w górze terrarium, że wreszcie się z nich ześlizgnęła i spadła na dół... Na szczęście upadła tylko na mech więc sobie nic nie zrobiła... I po chwili zastanowienia znowu wdrapała się na górę by z "huśtawki" obserwować... węszyć... i oczekiwać jedzonka... No ale nadeszła niedziela więc mój Lancetogłów meksykański pewnie coś przeczuwał... Spodziewał się pewnie jakiejś niespodzianki... Czego naprawdę nowego... I doczekał się...
Wtorek, czerwca 16. 2009
MEKSYKAŃSKI WĄŻ KRÓLEWSKI - MECH
Przedwczoraj rano kiedy się obudziłem Juanita jeszcze spała po aktywnie spędzonej nocy... Nadspodziewanie długo myszkowała sobie po terrarium i nad ranem wreszcie usnęła na kratce wentylacyjnej terrarium. Nie wiem czemu wybrała to miejsce. Parę przypuszczeń mi się nasuwa... Może jest jej za gorąco? I próbuje się ochłodzić dotykając kratki i szyby ale... w miejscu gdzie leży przechodzi ciepły kabel grzewczy oraz trochę ciepła dociera od żarówki Red Night Glo... A może jako, że jest to róg terrarium najbardziej wysunięty na środek pokoju i tam docierają wszystkie zapachy z pokoju wiec mój Lampropeltis mexicana mexicana wybiera to miejsce jako punkt obserwacyjny? Nie wiem... Poobserwuję to może coś się jeszcze nasunie ale wracając do poranka... Juanita opuściła kratkę wentylacyjną i przeniosła się tuż obok...
Ciąg dalszy "MEKSYKAŃSKI WĄŻ KRÓLEWSKI - MECH" »Niedziela, czerwca 14. 2009
LAMPROPELTIS MEXICANA MEXICANA - NOWE ZWYCZAJE
Przez ostatnich parę dni Juanita sobie trawiła posiłek spożyty po wylince... Zaciekawiło mnie dziwne zachowanie u mojego Lancetogłowa meksykańskiego, a mianowicie za każdym razem po linieniu moja pupilka opuszczała mokrą kryjówkę by się zaszyć w swojej stałej suchej i najchłodniejszej siedzibie. "No nic..." pomyślałem sobie, że może jakoś polubiła wilgoć albo oprócz wilgoci jeszcze się dogrzewa. tym bardziej, że była po posiłku to wymyśliłem, że dla ułatwienia sobie trawienia tak się dogrzewa... Chociaż... Jeżeli chodzi o ciepło to ma jeszcze inną kryjówkę ale za to suchą... Ale jak wybrała to nie będę jej przecież przeszkadzał... Może to jej taki wybryk czy jakiś inny kaprys... Korzystając więc z pobytu mojego węża w innej kryjówce postanowiłem zmienić podłoże w jej głównym domku. Podniosłem korę do góry i wszystko się wyjaśniło...
Środa, czerwca 10. 2009
CZWARTA FAZA WYLINKI - NIE DAŁA POPATRZEĆ
Nie dane mi było dziś uczestniczyć w zrzucaniu wylinki mojego Meksykańskiego węża królewskiego. Jakby na złość, że przez ostatni tydzień sumiennie podglądałem swego węża to Juanita stwierdziła, że zrobi to bez świadków. Więc korzystając z tego, że dzisiaj nikogo nie było w domu wyszła sobie na spacerek, by zostawić kolejną wylinkę do naszej domowej kolekcji. Niech jej będzie... Może właśnie taka chwila prywatności była potrzebna... Ale nawet nie dostąpiłem zaszczytu wyciągnięcia wylinki z Wężowego Zakątka bo syn ją wyciągnął zanim wróciłem z pracy... Musiałem sie wiec pocieszyć chociaż karmieniem...